Źródła podają, że po II wojnie światowej Pałac Branickich był zniszczony aż w 70-ciu procentach. - Chodziło jednak przede wszystkim o wnętrza i zadaszenie. Bo trzeba wiedzieć, że pałac miał przed wojną drewniane stropy. Od fundamentów odbudowano tak naprawdę tylko część prawego skrzydła - tam gdzie mieści się nasze muzeum - mówi Magdalena Grassmann, szefowa Muzeum Historii Medycyny i Farmacji.
Pałac został spalony w 1944 roku. Już w 1945 rozpoczęło się odgruzowywanie. Odbudowa dawnej rezydencji Branickich stała się piorytetem ówczesnych władz. W latach 1948-49 powstał projekt autorstwa inżyniera Stanisława Bukowskiego, który zakładał odtworzenie wyglądu pałacu z okresu jego świetności, a więc z połowy XVIII wieku. Postanowiono zrezygnować z kolei z XIX-wiecznych przeróbek. Odbudowę ukończono na początku lat 60. XX wieku. Tempo prac było tak szybkie, że niestety nie uniknięto pomyłek.
- Ich głównym źródłem była XVIII-wieczna rycina Rentza, która posłużyła jako prawzór do rekonstrukcji. Według współczesnego badacza dziejów pałacu - ks. Jana Niecieckiego paradoks polegał na tym, że po 1750 roku hetman Branicki sporo w pałacu zmienił. Rycina pochodząca z tego okresu przedstawia więc przypadkowo uchwyconą fazę przebudowy pałacu - opowiada Magdalena Grassmann.
Zabiera nas na wycieczkę śladem najstarszych fragmentów Pałacu Branickich. Najwięcej znajdziemy ich w piwnicach. Można tu obejrzeć sklepienia jeszcze z czasów, kiedy w miejscu dzisiejszego Pałacu Branickich stał dwór Wiesiołowskich, czyli z XVII, a nawet XVI wieku.
W elewacji od strony pałacowego ogrodu zachowało się zaś gotyckie okno piwniczne z tego okresu. - Natomiast już wewnątrz budynku, w dzisiejszej czytelni książek zachowała się nisza z elementami gipsowych sztukaterii w stylu rokoko. W kominkach można dojrzeć płyty z herbami Branickich - pokazuje Grassman.
Oryginalna jest też rzeźba rotatora (szlifierza) znajdująca się tuż przy głównych schodach pałacu. Wiąże się z nią ciekawa historia. Otóż po II wojnie nie miała ona głowy. W 1949 roku na szkolnym strychu odnalazł ją Tadeusz Bołoz, dyrektor Liceum Sztuk Plastycznych (mieściło się wówczas w Białymstoku).
Dziś zdecydowanie najbardziej reprezentacyjna jest pałacowa Aula Magna. Ktoś może pomyśleć, że tak właśnie wyglądała w czasach Branickich. To jednak nieprawda. W XVIII wieku w miejscu dzisiejszej auli istniały aż trzy pomieszczenia - patrząc od końca auli: przedpokój królewski, sala balowa (do dziś przetrwał balkonik, gdzie siedziała orkiestra) oraz uroczysta jadalnia.
- W XIX wieku, w związku z powstaniem w pałacu Instytutu Panien Szlacheckich, z trzech pomieszczeń zrobiono jedno - opowiada Magdalena Grassmann.
Zamalowano zdobienia i zdjęto obrazy. Ściany przyszłej Auli Magna były więc białe. Ich obecny wygląd jest efektem odrestaurowania wnętrz w latach 90. XX wieku. Nie ma to jednak nic wspólnego z oryginałem. - To współczesna wariacja na temat baroku. Zresztą tylko dwóm pomieszczeniom przywrócono oryginalny wygląd. Pierwsze to tzw. Pokoje Złote, czyli dzisiejszy gabinet rektora z wiernie odtworzonym sufitem. Drugim pomieszczeniem jest kaplica, której przywrócono pierwotny wygląd z końca XVII wieku, czyli czasów Stefana Branickiego, ojca hetmana Jana Klemensa - mówi Magdalena Grassmann.
Część sztukaterii jest oryginalna. Połączenie nowego i starego najlepiej widać na jednej z kolumn. Ciemniejsza część u podstawy to XVII wiek, natomiast górna jaśniejsza - XX-wieczna rekonstrukcja.