Ale też wiemy dość dużo, niezależnie od ostatecznych wyników. Najważniejsze jest, że różnica pomiędzy zwycięzcą (którym w niedzielny wieczór jest Andrzej Duda), a pokonanym jest bardzo niewielka. Nigdy w najnowszej historii Polski, nowy prezydent nie został wybrany taką nieznaczną większością. To oznacza nie tylko, że emocje będą nam towarzyszyły do ogłoszenia oficjalnych wyników, ale też realne jest niebezpieczeństwo kwestionowania wyniku wyborów. Obawiam się, że czeka nas bardzo gorące lato. Obym był złym prorokiem, bo patrząc na temperaturę i styl kampanii wyborczej czekałoby nas piekło.
Powiedzmy też, że to był mecz PiS kontra reszta świata. I tu okazuje się, podkreślam, że w niedzielny wieczór, PiS wygrywa nieznacznie. Na tyle nieznacznie, żeby powiedzieć: Polacy zaczynają być zmęczeni. Tak, to wciąż zwycięstwo, ale nie tak przygniatające jak 5 lat temu w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, czy choćby w ostatnich. PiS stracił centrum, które poprzednio skutecznie uwodził.
Pokazała to choćby kampania wyborcza, w której Andrzej Duda odwoływał się do spraw, postulatów atrakcyjnych dla bardzo betonowego elektoratu PiS, jakby całkowicie rezygnując z wyborców umiarkowanych. Wniosek jaki z tego płynie jest taki, że czas niepodzielnej dominacji w polskiej polityce PiS właśnie się kończy. W każdym razie mandat PiS i nowego prezydenta (na niedzielny wieczór) jest coraz słabszy. Powtórzę, co pisałem dwa tygodnie temu – to wina również tak nachalnej i ordynarnej propagandy telewizji publicznej.
Rafał Trzaskowski, choć wydaje się, że przegrany, może uważać się jednak za zwycięzcę. Bo stał się liderem, po raz pierwszy opozycja ma zawodnika wagi ciężkiej. Myślę, że teraz Platformę Obywatelską czekają wielkie zmiany, także zmiana przywództwa. Trzaskowski uzyskał kapitalny wynik, którego żaden inny polityk Platformy nie byłby w stanie osiągnąć. Dlaczego w takim razie przegrywa w niedzielny wieczór? Przez błędy na ostatniej prostej. Myślę, że cała inicjatywa „ruchu ośmiu gwiazd”, która w istocie była promowaniem wulgarnego hasła wymierzonego w PiS mogła zabrać mu kilkadziesiąt tysięcy głosów. Nie można mówić o wspólnocie, o zmianie i posługiwać się rynsztokowymi hasłami. Ci którzy wspierali Trzaskowskiego tym hasłem są współautorami jego porażki.
Uważam, że największym błędem Rafała Trzaskowskiego było nie staniecie do debaty prezydenckiej organizowanej przez TVP. Tak, to byłoby uczestnictwo w grze ze znaczonymi kartami, ale gdyby Trzaskowski się na to zdecydował, miałby szasnę zdobyć nowych zwolenników, a przede wszystkim pokazałby, że jest silnym politykiem. Bo w życiu, jak w polityce, można kogoś nie lubić, ale jeśli go się szanuje, to wszystko jest możliwe.
Teraz już czekamy na oficjalne wyniki.
