W jakim celu założyli Państwo fundację Towarzystwo Projektów Edukacyjnych?
Fundacja powstała kilka lat temu, kiedy uznaliśmy, że nadszedł czas realizowania projektów, których celem jest wzmacnianie polskiej tożsamości narodowej. Wiem, że w niektórych uszach może to zabrzmieć nieco oenerowsko, ale nam chodzi po prostu o tożsamość patriotyczną budowaną w oparciu o znajomość najpiękniejszych kart naszej historii. Słowo „narodowy” na pewno zbyt często ostatnio jest używane jako synonim słowa „nacjonalistyczny”, niemniej samo w sobie ma wydźwięk jednoznacznie pozytywny. Wystarczy porzucić kryterium czysto etniczne, by zrozumieć, że przynależność narodowa może być powodem do dumy.
Wśród projektów prowadzonych przez pańską fundację jest i ten dotyczący artystów w armii Andersa i ten przedstawiający udział harcerzy w wojnie polsko-bolszewickiej. Co jeszcze jest dla was ważne?
W zeszłym roku zrealizowaliśmy duży projekt o udziale ochotników w wojnach toczonych przez Polaków w XX wieku. Mało się o tym mówi, ale największe polskie zwycięstwa, w roku 1918 czy 1920, opierały się tak naprawdę na sile ochotników, na sile żołnierzy niezawodowych. Tamten moment naszej historii - podobnie zresztą jak czasy Państwa Podziemnego czy walki z sowiecką okupacją - jest tu doskonałym przykładem. Odzyskanie niepodległości, armia Hallera, Powstanie Wielkopolskie, nawet Korpus Polski - mimo obecności polskich oficerów czy żołnierzy wyszkolonych w armiach państw zaborczych to właśnie ochotnicy odgrywali tu absolutnie kluczową rolę. To byli młodzi Polacy z różnych środowisk, z różnych warstw społecznych, oczywiście w sporej części ziemianie, którzy powodowani patriotycznym poczuciem miłości do ojczyzny wstępowali do tych oddziałów. Ważny jest przykład wojny z bolszewicką Rosją, której wygranie ocaliło niepodległą Polskę. W czerwcu - lipcu 1920 roku zaczął się zaciąg do armii ochotniczej. Ta armia wzmocniła szeregi armii zawodowej w sierpniu. Morale tych żołnierzy, ich motywacja do walki miała zupełnie inny charakter niż w wypadku żołnierzy z poboru. Oni mocno parli do tego, żeby nie tylko odeprzeć bolszewików, ale żeby całkowicie ich pokonać. Właśnie to wszystko chcieliśmy w tym projekcie pokazać. Dlaczego? Bo to historyczny dowód na to, w jak ogromnym stopniu morale ochotników i ich motywacja mogą wpływać na skuteczność całych jednostek w boju. Pod tym względem polska armia w 1920 roku była zupełnie niezwykła.
Niezwykła była też ta sekwencja działań wojennych, w której w sierpniu 1920 roku niemal równolegle w trzech kluczowych miejscach - pod Warszawą, Lwowem i w Płocku - właśnie ochotnicy odegrali tę decydującą rolę.
To dla mnie sprawa wręcz osobista - bo przecież wtedy ogromną ofiarnością wykazali się również harcerze. A ja, muszę z dumą powiedzieć, jestem instruktorem Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Wtedy, w roku 1920, polskie harcerstwo liczyło 33 tysiące członków. A 32 i pół tysiąca z nich wzięło czynny udział w walce z bolszewikami. Bitwa pod Zadwórzem, tzw. Termopile Polskie, gdzie 330 osobowy oddział, złożony głównie z harcerzy Chorągwi Lwowskiej, zatrzymał na cały dzień Armię Budionnego, co ocaliło Lwów. Bitwę przeżyło tylko kilkunastu z harcerzy, z których najmłodsi mieli po 14 lat. Harcerki na tyłach Armii Czerwonej budowały zręby polskiego wywiadu, a Płock uratowały także oddziały harcerskie, którymi dowodzili 17-letni chłopcy. Nie mówiąc o tym, że ksiądz Ignacy Skorupko był drużynowym harcerskim.
Wystawa, album, film. Projekt o artystach w armii Andersa to chyba największe przedsięwzięcie fundacji?
Chodziliśmy za tym już od 2014 roku. Razem ze stowarzyszeniem Wspólnota Polska już wtedy składaliśmy odpowiednie wnioski do Ministerstwa Kultury.
„Chodziliśmy za tym” - tego sformułowania używa każdy, kto działa społecznie. o się za tym kryje?
My przygotowywaliśmy odpowiednie wnioski - co oznacza niemałą pracę merytoryczną i organizacyjną, związaną z kompletowaniem dokumentów itp, Wspólnota Polska je z kolei składała. W kolejnych latach jednak trzy takie wnioski zostały odrzucone. Główny argument wciąż był ten sam: ten temat nie jest taki istotny z punktu widzenia kultury. Nasze plany były wtedy bardzo skromne. Chcieliśmy tylko zrobić małą wystawę, by uświadomić Polaków, że Armia Andersa to nie byli tylko żołnierze. To była także cała polska inteligencja, którą Andersowi udało się wyciągnąć z nieludzkiej sowieckiej ziemi. On wyprowadził 120 tysięcy ludzi. Wśród nich było 70 tysięcy żołnierzy i aż 50 tysięcy cywili.
Dodajmy, że spora część żołnierzy Andersa to także przedstawiciele polskiej inteligencji.
Oczywiście. Wśród tych - w mundurach i bez - którzy wyszli z Andersem, było bardzo wielu artystów, zarówno sztuk plastycznych, jak i scenicznych. Byli wśród nich i ludzie bardzo młodzi, dopiero wchodzący na drogę tworzenia, i artyści już bardzo uznani - jak Hemar, Ordonka czy Czapski.
Była wśród tych artystów również występująca pod pseudonimem Renata Bogdańska przyszła druga żona dowódcy 2 Korpusu - Irena Anders.
O tak. Przypomina mi się jej książka „Kapral Bogdańska melduje się”. Tam jest zdjęcie z lat 60. Irena Anders występuje z dwiema uznanymi artystkami, a podpis brzmi mniej więcej tak: „Śmiałyśmy się - oto filary polskiej kultury na emigracji: dwie Żydówki i jedna Ukrainka”. Ale to doskonale pokazuje naturę i II Rzeczypospolitej, i armii Andersa. Każda z tych artystek miała swoje etniczne korzenie - ale wszystkie trzy były Polkami. W armii Andersa walczyło ok. 4 tysięcy żołnierzy pochodzenia żydowskiego - wyprowadzonych wbrew woli Stalina, który pozwolił wypuścić ze Związku Sowieckiego jedynie etnicznych Polaków. Około 3 tysięcy z nich za zgodą Andersa zdezerterowało w Jerozolimie - przyłączyli się do jednostek walczących o niepodległość Izraela. Ale około tysiąca żołnierzy w tym 140 oficerów zostało i przeszło cały szlak bojowy armii Andersa. Wracając natomiast do samych artystów. Duża część z nich walczyła jako regularni żołnierze. Oni nie szli koło armii - szli w jej składzie. Walczyli pod Monte Cassino, a wieczorami brali szkicowniki i rysowali, śpiewali piosenki, występowali w żołnierskich teatrzykach. Co najciekawsze - bardzo rzadko były to tematy związane z wojną.
O tak, w wydanym przez pańską fundację albumie widzimy, że artyści-żołnierze Andersa niespecjalnie chcieli inspirować się estetyką okopów czy nawał ogniowych.
Bardzo mi to przypomina słowa, które kiedyś słyszałem od generała Janusza Brochwicz-Lewińskiego „Gryfa”, dowódcy obrony pałacyku Michla podczas Powstania Warszawskiego. To była gawęda na ognisku ZHR, harcerze śpiewali słynne powstańcze piosenki. A „Gryf” powiedział nam: „my, w trakcie powstania prawie tego nie śpiewaliśmy. Kiedy się schodziło z barykad, to się śpiewało przedwojenne szlagiery. Chcieliśmy choć na chwilę odpocząć, zapomnieć. Przed chwilą zginęli nasi przyjaciele, widzieliśmy ich śmierć na własne oczy. Nie, nie chcieliśmy wtedy o tym śpiewać”. I z artystami Andersa było chyba podobnie. Żołnierz, który wracał z piekła, nie miał ochoty go od razu malować.
Wolał ten piękny włoski pejzaż.
Wspaniale opowiedziałby o tym profesor Jan Wiktor Sienkiewicz - twórca naszej wystawy i albumu, najwybitniejszy polski znawca sztuki emigracyjnej - ze szczególnym uwzględnieniem twórczości artystów z armii Andersa. Dzięki jego 30 letniej pracy ta wiedza wyszła na światło dzienne. Album jest wydawnictwem popularnym, wcześniej profesor wydał natomiast wielką pracę naukową o artystach Andersa i ich wpływie na współczesną, nie tylko polską sztukę. To zresztą temat wciąż otwarty. Kiedy otwieraliśmy wystawę w Londynie, przyszedł na wernisaż malarz z Iraku. I powiedział coś, co było dla nas wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Otóż współczesne irackie malarstwo mocno różni się od sztuki innych krajów regionu, ma szczególny europejski charakter. A dlaczego? Bo iracką akademię sztuki budowali w latach 40. polscy artyści z przeszłością w armii Andersa! Ten iracki malarz mówił, że wciąż słyszy pytania - dlaczego właściwie iracka sztuka jest tak „europejska”. Odpowiedź brzmi - dzięki polskim artystom emigrantom. Nie chodzi zresztą tylko o Irak. Dzięki profesorowi Sienkiewiczowi dobrze wiemy, że Polacy wywarli także ogromny wpływ na kształt akademii sztuki w Bejrucie. Ale Bagdad był dotąd tematem nieznanym. Ba, to nie koniec. Profesor Sienkiewicz odkrył, że w magazynach muzeum w Kairze są liczne prace artystów Andersa, które oni sprzedawali Egipcjanom w latach 40-tych - po prostu, żeby przetrwać. One tam leżą do dzisiaj i nigdy nie były wystawiane.
I będą tak leżeć?
W Polsce na razie nie ma ze strony instytucji kultury szczególnej woli, by spróbować ściągnąć te prace do Polski i zrobić ich wielką wystawę. Choć mamy nadzieję przekonać Ministra Kultury do wielkiej wystawy w Muzeum Narodowym. My zaś zabraliśmy się za realizację drugiej części projektu związanego z artystami Andersa - tym razem poświęconą artystom scenicznym. Także i teraz wielką pomocą służy nam minister Anna Maria Anders, córka Generała Władysława Andersa, która nie tylko objęła projekt osobistym patronatem, ale także otwiera wiele drzwi emigracyjnych. Naszymi partnerami są też fundacja Wspólnota Andersa i Polska Fundacja Kulturalna w Londynie, którą założył jeszcze generał Anders, bez której pomocy nie byłaby możliwa realizacja naszych projektów. Na szczęście w realizację tego projektu zaangażowało się aktywnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To właśnie ono dostrzegło potencjał tego projektu. Ale i tak zdecydowanie najmocniej zaangażowani są prywatni darczyńcy. Pierwsza część projektu udała nam się wyłącznie dzięki nim - przede wszystkim dzięki funduszowi CVC Capital Partners, który dokłada się także do części drugiej. To brytyjski fundusz inwestycyjny- zdecydowanie zainteresowany pokazaniem tych dobrych rzeczy, które Polacy i Brytyjczycy robili w przeszłości razem. Mogliśmy liczyć na wsparcie Fundacji PZU i Fundacji PKO BP. Ogromnie pomógł nam też koneser sztuki i jej mecenas, przedsiębiorca Piotr Hofman, który zadeklarował włączenie się także w projekt dotyczący Artystów Andersa - artystów sceny polskiej. Niestety instytucje państwowe wciąż nie są szczególnie zainteresowane korzystaniem z potencjału, który kryje się w historii udziału polskiej armii w II wojnie światowej po stronie aliantów. Byliśmy czwartą siłą walczącą z Niemcami, mamy na koncie wielkie zwycięstwa - ale jakoś mało o tym przypominamy.
![Paweł Zarzycki: Artyści Andersa po bitwie sięgali po szkicowniki [WYWIAD]](https://d-pt.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/86/c5/5b5d8fc85c3c6_o,size,250x400,q,71,h,f91ae4.jpg)