Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zrzesza pracownice i pracowników z ponad 800 placówek w całym kraju. W poniedziałek podczas posiedzenia Zarządu Krajowego związku ustalono postulaty, a także sposób i harmonogram wchodzenia w spory zbiorowe z zarządzającymi poszczególnymi placówkami służby zdrowia w Całej Polsce.
Zdecydowaliśmy, że wchodzimy w spory zbiorowe z pracodawcami, bo jest to jedyna forma protestu, wpłynięcia na rząd i zwrócenia uwagi na dramatyczną sytuację w jakiej się znaleźliśmy - mówi nam Iwona Borchulska, rzeczniczka OZZPiP. - W połowie grudnia będziemy wiedzieli, w których dokładnie placówkach nasze członkinie wejdą w spory zbiorowe. Niestety, nie możemy wejść w spór z rządem, bo prawo na to nie pozwala. W tej sytuacji musimy zadziałać oddolnie w każdym szpitalu i przychodni - tłumaczy.
Później przyjdzie czas na rokowania i negocjacje z właścicielami tych placówek. Jeśli one nic nie dadzą, najprawdopodobniej przeprowadzone zostaną referenda, w których pracownicy opowiedzą się, czy są za strajkiem, a jeśli tak - to w jakiej formie.
Pielęgniarki nie wykluczają najostrzejszej formy, czyli odejścia od łóżek pacjentów
Staramy się trzymać litery prawa, tak by nikt nie mógł nam zarzucić, ze je łamiemy i w ten sposób narażamy życie pacjentów na niebezpieczeństwo. Od lat bezskutecznie domagamy się realizacji naszych postulatów i nikt nie może powiedzieć, ze jest zaskoczony nasza postawą – mówi rzeczniczka OZZPiP.
Czego domagają się pielęgniarki?
Ich postulaty można zawrzeć w trzech grupach.
Pierwsza z nich dotyczy norm pracy, które jakiś czas temu zawieszono i są one wręcz tragiczne. Przypadki nawet 80 pacjentów przypadających na dwie pielęgniarki nie należą do rzadkości – mówi Iwona Borchulska.
Kolejnym postulatem jest prawidłowe rozliczanie środków dedykowanych na wzrost wynagrodzeń dla pielęgniarek i położnych z tzw. OWU, czyli dodatków pieniężnych przyznanych im jeszcze w 2015 roku.
Próbuje się tak interpretować te dodatki, aby można było je wydawać na inne cele niż dofinansowanie naszych wynagrodzeń - mówi rzeczniczka OZZPiP.
Jest też trzecia grupa postulatów wynikająca z nierównego – zdaniem pielęgniarek – traktowania pracowników służby zdrowia w czasie pandemii.
Ci, którzy pracują z polecenia wojewody, dostają 150 procent wynagrodzenia, natomiast pozostający w swoich macierzystych miejscach pracy dostają 100 procent wynagrodzenia, a przecież też pracują z pacjentami covidowymi – wyjaśnia Borchulska.
Na Dolnym Śląsku strajk może sparaliżować kilkadziesiąt szpitali i przychodni
W spory zbiorowe pielęgniarki i położne wejdą w kilkudziesięciu placówkach na Dolnym Śląsku, a nawet w kilkunastu w samym Wrocławiu.
To największe szpitale wojewódzkie, w tym specjalistyczne czy psychiatryczne, szpitale powiatowe, a we Wrocławiu także przychodnie, na przykład ta przy ulicy Dobrzyńskiej - wymienia Liliana Pietrowska szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na Dolnym Śląsku. - Każda placówka to trochę inna specyfika, a co za tym idzie - przebieg sporu i negocjacji z jej kierownictwem. Nie wszyscy pracodawcy w równym stopniu ignorują pielęgniarki i ich potrzeby.
Na pytanie, czy nie obawia się zarzutów, że ich ewentualny strajk to dodatkowe zagrożenie dla pacjentów, odpowiada, że akcje strajkowe – jeżeli już do nich dojdzie – przypadną dopiero na styczeń, kiedy rząd spodziewa się spadku zachorowań i opanowania sytuacji epidemicznej.
My od wielu lat mówimy o naszych problemach i za każdym razem wytyka się nam, że to nie czas na protesty. Tak było w 2000 roku, w czasie pierwszej, dużej fali strajków na Dolnym Śląsku. Cały czas wskazywałyśmy na dramatycznie pogarszającą się sytuację z brakiem kadry w szpitalach i, niestety, praktycznie nic się nie zmieniło. Tym razem jesteśmy doprowadzone do granic wytrzymałości i nie odpuścimy – mówi Liliana Pietrowska.
- Rozpędzona karetka staranowała auto na skrzyżowaniu [ZDJĘCIA]
- Sposób "na buraki". Tak studentka z Wrocławia oszukiwała w Biedronce!
- Pożar wieżowca we Wrocławiu. Jedna osoba ranna [ZDJĘCIA]
- Do kiedy maseczki będą obowiązkowe? Minister zdrowia: definitywnie nie znikną
- We Wrocławiu trwa remont mostu. Ludzie nad rzeką przechodzą po rurze
