Płonąca ciężarówka na A4, jadący do pożaru wóz strażacki w rowie. Droga na Zgorzelec była zablokowana [ZDJĘCIA]

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Pożar ciężarówki na A4 i jadący na interwencję wóz strażacki, który wylądował w rowie, po tym jak strażacy OSP uciekali przed zderzeniem czołowym z kierowcą wymuszającym pierwszeństwo.
Pożar ciężarówki na A4 i jadący na interwencję wóz strażacki, który wylądował w rowie, po tym jak strażacy OSP uciekali przed zderzeniem czołowym z kierowcą wymuszającym pierwszeństwo. Piotr Krzyżanowski / Polska Press
Pożar ciężarówki z drewnem na trasie A4 w kierunku Zgorzelca zablokował autostradę na wysokości Legnicy, w sobotę 25 lutego. Do tego jadący na interwencję wóz strażacki wylądował w rowie, po tym jak strażacy uciekali przed zderzeniem czołowym z kierowcą wymuszającym pierwszeństwo. Fatalny splot zdarzeń na szczęście nie pochłonął ofiar.

AKTUALIZACJA

Godz.:15:30

Zakończono działania w miejscu wypadku ciężarówki. Ruch powinien wkrótce wrócić do normy.

Godz.: 12:45

Decyzją lekarzy obecnych razem z policją i PSP na miejscu wypadku strażaków z OSP Janowice Duże, załoga została jednak przewieziona do szpitala celem dalszej diagnostyki. Do placówki medyczne trafiło czterech strażaków.

•••

Około godziny 10:50, 25 lutego na autostradzie A4 ( w okolicach Szymanowic pod Legnicą), w płomieniach stanął tir przewożący drewno. Na tę chwilę przyczyny pożaru nie są znane. Z uwagi na konieczność ugaszenia ognia autostrada w kierunku granicy została zablokowana. Obecnie otwarty jest jeden pas, więc po trasie można przejechać ale niewykluczone, że zostanie ona znów całkowicie zamknięta na czas usuwania spalonej ciężarówki. Utworzył się spory korek.

O godzinie 11:20, w miejscowości Babin doszło do wypadku z udziałem Ochotniczej Straży Pożarnej z Janowic Dużych, która nomen omen, jechała do płonącej na A4 ciężarówki. Wyprzedzający kierowca auta osobowego jechał wprost "na czoło" ze strażakami, wymuszając pierwszeństwo. Kierowca straży musiał uciekać przed zderzeniem czołowym do rowu.

Trwa ustalanie tożsamości kierowcy, który spowodował wypadek strażaków. Odjechał on bowiem z miejsca zdarzenia. Na szczęście żaden ze strażaków nie ucierpiał. Kierowcy spalonej ciężarówki także nic się nie stało.

Tu doszło do wypadku na A4:

1

1

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Płonąca ciężarówka na A4, jadący do pożaru wóz strażacki w rowie. Droga na Zgorzelec była zablokowana [ZDJĘCIA] - Gazeta Wrocławska

Komentarze 10

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Adam
Wszystkim czepiającym się strażaków, życzę pożaru w ich domkach i żeby strażacy nie dojechali przez debili blokujących drogę. Jak kierowcy Barany jadą widać codziennie na drogach.

Nie twierdzę że strażacy są ideałami, ale można się z nimi zamienić miejscami na jedną akcję. Dopiero wtedy krzyczeć jak się zachowują na drogach.
G
Gość
Skoro to było OSP, to ja mam bardzo duże wątpliwości, kto tu komu wyjechał.
G
Gość
25 lutego, 13:22, Gość:

Taaak, im zawsze ktoś zły wymusi. Ostatnio na Armii Krajowej we Wrocławiu też zły kierowca który jechał zgodnie z przepisami stuknął w bohaterów którzy na oślep gnali "ratować" palący się śmietnik i o mało nie pozabijali osób postronnych. A już w ogóle hitem było, jak parę lat temu biedakom zła lokomotywa na przejeździe kolejowym wymusiła pierwszeństwo. Chociaż w przypadku ochotników to można powiedzieć, że to sukces, że żaden z nich pijany nie był.

25 lutego, 15:44, Gość:

Na oślep to jechał kierowca busa, bo widział tylko zielone a nie skrzyżowanie. Uderzył w tył opuszczającego skrzywienie pojazdu ciężkiego straży pożarnej, który zwolnił przed wjazdem. Niestety kierujący busem zachował się tak samo jak jadący na czołówkę. Z monitoringu z kamer ITS wynika, że wjeżdżając na skrzyżowanie miał prawie 90 km na budziku a dojeżdżając do opuszczającego skrzyżowanie wozu straży, hamując nagle zablokował koła i doszło do kolizji. Uderzając w bok pojazdu na miejscu minimalnej prędkości ale to wystarczyło aby przewrócić kilkunastotonowy pojazdu z wodą. Praw fizyki się nie oszuka. Strażak dostał mandat ale winę za kolizję ponosi też wspólnie kierowca busa. Sprawa jeszcze w sądzie.

25 lutego, 16:06, Gość:

Srutututu... Kierujący busem miał zielone, więc miał prawo jechać. Kierujący wozem straży miał obowiązek upewnić się, że wszyscy na skrzyżowaniu go widzą. Nie wywiązał się z tego obowiązku. I co Ty bredzisz, że strażak przyjął mandat, ale sprawa jest jeszcze w sądzie? Przecież jeżeli na miejscu ukarany mandatem został strażak, to znaczy że on ponosi winę za kolizję. Do sądu sprawa trafiłaby, gdyby np. strażak mandatu nie przyjął, albo ze względu na okoliczności policjanci nie byliby w stanie na miejscu rozstrzygnąć zdarzenia. Tutaj sprawa była oczywista, więc nie dziwię się, że strażak mandat przyjął na miejscu.

Strażak nie przyjął żadnego mandatu, bo prawidłowo upewnił się, że da radę bezpiecznie przejechać, jeżeli inni kierowcy będą przestrzegać przepisów. A zasada ograniczonego zaufania zapisana w ustawie daje mu takie prawo. Niestety trafił się nieogarnięty rajdowiec z piekarni, który prawo złamał w taki sposób, że uniemożliwił strażakowi pełną ocenę sytuacji, i spowodował wypadek.

G
Gość
25 lutego, 13:22, Gość:

Taaak, im zawsze ktoś zły wymusi. Ostatnio na Armii Krajowej we Wrocławiu też zły kierowca który jechał zgodnie z przepisami stuknął w bohaterów którzy na oślep gnali "ratować" palący się śmietnik i o mało nie pozabijali osób postronnych. A już w ogóle hitem było, jak parę lat temu biedakom zła lokomotywa na przejeździe kolejowym wymusiła pierwszeństwo. Chociaż w przypadku ochotników to można powiedzieć, że to sukces, że żaden z nich pijany nie był.

25 lutego, 15:44, Gość:

Na oślep to jechał kierowca busa, bo widział tylko zielone a nie skrzyżowanie. Uderzył w tył opuszczającego skrzywienie pojazdu ciężkiego straży pożarnej, który zwolnił przed wjazdem. Niestety kierujący busem zachował się tak samo jak jadący na czołówkę. Z monitoringu z kamer ITS wynika, że wjeżdżając na skrzyżowanie miał prawie 90 km na budziku a dojeżdżając do opuszczającego skrzyżowanie wozu straży, hamując nagle zablokował koła i doszło do kolizji. Uderzając w bok pojazdu na miejscu minimalnej prędkości ale to wystarczyło aby przewrócić kilkunastotonowy pojazdu z wodą. Praw fizyki się nie oszuka. Strażak dostał mandat ale winę za kolizję ponosi też wspólnie kierowca busa. Sprawa jeszcze w sądzie.

25 lutego, 16:06, Gość:

Srutututu... Kierujący busem miał zielone, więc miał prawo jechać. Kierujący wozem straży miał obowiązek upewnić się, że wszyscy na skrzyżowaniu go widzą. Nie wywiązał się z tego obowiązku. I co Ty bredzisz, że strażak przyjął mandat, ale sprawa jest jeszcze w sądzie? Przecież jeżeli na miejscu ukarany mandatem został strażak, to znaczy że on ponosi winę za kolizję. Do sądu sprawa trafiłaby, gdyby np. strażak mandatu nie przyjął, albo ze względu na okoliczności policjanci nie byliby w stanie na miejscu rozstrzygnąć zdarzenia. Tutaj sprawa była oczywista, więc nie dziwię się, że strażak mandat przyjął na miejscu.

25 lutego, 19:07, Gość:

Mandat jest obligatoryjny w tej sytuacji, bo strażak się przyznał do wjazdu na czerwonym będąc uprzywilejowanym, sprawa jest w sądzie z innego powodu, bo zainteresował się tym prokurator. Więc sprawa jest jeszcze rozwojowa. Pojazd straży wjechał na czerwonym świetle, na puste skrzyżowanie, zwalniając przed, co wykazał monitoring, lecz nie stosujący się do zasady ograniczonego zaufania poszedł na zielonym, wjeżdżając przy tym z nadmierną prędkością, przekroczoną o 40 km/h i dlatego postępowanie prokuratorskie.

Poza tym każdy z nas widzi jak nad ranem, jak ruch jest znikomy, dostawcy pieczywa w busach przemykają po Wrocku.

Co_Ty_bredzisz?! Jaki mandat za wjazd na czerwonym świetle? Inaczej: jak tak doskonale jesteś poinformowany, to zapodaj sygnaturę akt. Albo chociaż która prokuratura prowadzi, to sam sobie ustalę.

W
WroclawPyta?
A kamerek za 200,00 zł. to nie mają ? gdzie jest Czarnek rozdawca naszych pieniędzy ?
G
Gość
25 lutego, 13:22, Gość:

Taaak, im zawsze ktoś zły wymusi. Ostatnio na Armii Krajowej we Wrocławiu też zły kierowca który jechał zgodnie z przepisami stuknął w bohaterów którzy na oślep gnali "ratować" palący się śmietnik i o mało nie pozabijali osób postronnych. A już w ogóle hitem było, jak parę lat temu biedakom zła lokomotywa na przejeździe kolejowym wymusiła pierwszeństwo. Chociaż w przypadku ochotników to można powiedzieć, że to sukces, że żaden z nich pijany nie był.

25 lutego, 15:44, Gość:

Na oślep to jechał kierowca busa, bo widział tylko zielone a nie skrzyżowanie. Uderzył w tył opuszczającego skrzywienie pojazdu ciężkiego straży pożarnej, który zwolnił przed wjazdem. Niestety kierujący busem zachował się tak samo jak jadący na czołówkę. Z monitoringu z kamer ITS wynika, że wjeżdżając na skrzyżowanie miał prawie 90 km na budziku a dojeżdżając do opuszczającego skrzyżowanie wozu straży, hamując nagle zablokował koła i doszło do kolizji. Uderzając w bok pojazdu na miejscu minimalnej prędkości ale to wystarczyło aby przewrócić kilkunastotonowy pojazdu z wodą. Praw fizyki się nie oszuka. Strażak dostał mandat ale winę za kolizję ponosi też wspólnie kierowca busa. Sprawa jeszcze w sądzie.

25 lutego, 16:06, Gość:

Srutututu... Kierujący busem miał zielone, więc miał prawo jechać. Kierujący wozem straży miał obowiązek upewnić się, że wszyscy na skrzyżowaniu go widzą. Nie wywiązał się z tego obowiązku. I co Ty bredzisz, że strażak przyjął mandat, ale sprawa jest jeszcze w sądzie? Przecież jeżeli na miejscu ukarany mandatem został strażak, to znaczy że on ponosi winę za kolizję. Do sądu sprawa trafiłaby, gdyby np. strażak mandatu nie przyjął, albo ze względu na okoliczności policjanci nie byliby w stanie na miejscu rozstrzygnąć zdarzenia. Tutaj sprawa była oczywista, więc nie dziwię się, że strażak mandat przyjął na miejscu.

Mandat jest obligatoryjny w tej sytuacji, bo strażak się przyznał do wjazdu na czerwonym będąc uprzywilejowanym, sprawa jest w sądzie z innego powodu, bo zainteresował się tym prokurator. Więc sprawa jest jeszcze rozwojowa. Pojazd straży wjechał na czerwonym świetle, na puste skrzyżowanie, zwalniając przed, co wykazał monitoring, lecz nie stosujący się do zasady ograniczonego zaufania poszedł na zielonym, wjeżdżając przy tym z nadmierną prędkością, przekroczoną o 40 km/h i dlatego postępowanie prokuratorskie.

Poza tym każdy z nas widzi jak nad ranem, jak ruch jest znikomy, dostawcy pieczywa w busach przemykają po Wrocku.

G
Gość
25 lutego, 13:22, Gość:

Taaak, im zawsze ktoś zły wymusi. Ostatnio na Armii Krajowej we Wrocławiu też zły kierowca który jechał zgodnie z przepisami stuknął w bohaterów którzy na oślep gnali "ratować" palący się śmietnik i o mało nie pozabijali osób postronnych. A już w ogóle hitem było, jak parę lat temu biedakom zła lokomotywa na przejeździe kolejowym wymusiła pierwszeństwo. Chociaż w przypadku ochotników to można powiedzieć, że to sukces, że żaden z nich pijany nie był.

25 lutego, 15:44, Gość:

Na oślep to jechał kierowca busa, bo widział tylko zielone a nie skrzyżowanie. Uderzył w tył opuszczającego skrzywienie pojazdu ciężkiego straży pożarnej, który zwolnił przed wjazdem. Niestety kierujący busem zachował się tak samo jak jadący na czołówkę. Z monitoringu z kamer ITS wynika, że wjeżdżając na skrzyżowanie miał prawie 90 km na budziku a dojeżdżając do opuszczającego skrzyżowanie wozu straży, hamując nagle zablokował koła i doszło do kolizji. Uderzając w bok pojazdu na miejscu minimalnej prędkości ale to wystarczyło aby przewrócić kilkunastotonowy pojazdu z wodą. Praw fizyki się nie oszuka. Strażak dostał mandat ale winę za kolizję ponosi też wspólnie kierowca busa. Sprawa jeszcze w sądzie.

Srutututu... Kierujący busem miał zielone, więc miał prawo jechać. Kierujący wozem straży miał obowiązek upewnić się, że wszyscy na skrzyżowaniu go widzą. Nie wywiązał się z tego obowiązku. I co Ty bredzisz, że strażak przyjął mandat, ale sprawa jest jeszcze w sądzie? Przecież jeżeli na miejscu ukarany mandatem został strażak, to znaczy że on ponosi winę za kolizję. Do sądu sprawa trafiłaby, gdyby np. strażak mandatu nie przyjął, albo ze względu na okoliczności policjanci nie byliby w stanie na miejscu rozstrzygnąć zdarzenia. Tutaj sprawa była oczywista, więc nie dziwię się, że strażak mandat przyjął na miejscu.

G
Gość
25 lutego, 13:22, Gość:

Taaak, im zawsze ktoś zły wymusi. Ostatnio na Armii Krajowej we Wrocławiu też zły kierowca który jechał zgodnie z przepisami stuknął w bohaterów którzy na oślep gnali "ratować" palący się śmietnik i o mało nie pozabijali osób postronnych. A już w ogóle hitem było, jak parę lat temu biedakom zła lokomotywa na przejeździe kolejowym wymusiła pierwszeństwo. Chociaż w przypadku ochotników to można powiedzieć, że to sukces, że żaden z nich pijany nie był.

Na oślep to jechał kierowca busa, bo widział tylko zielone a nie skrzyżowanie. Uderzył w tył opuszczającego skrzywienie pojazdu ciężkiego straży pożarnej, który zwolnił przed wjazdem. Niestety kierujący busem zachował się tak samo jak jadący na czołówkę. Z monitoringu z kamer ITS wynika, że wjeżdżając na skrzyżowanie miał prawie 90 km na budziku a dojeżdżając do opuszczającego skrzyżowanie wozu straży, hamując nagle zablokował koła i doszło do kolizji. Uderzając w bok pojazdu na miejscu minimalnej prędkości ale to wystarczyło aby przewrócić kilkunastotonowy pojazdu z wodą. Praw fizyki się nie oszuka. Strażak dostał mandat ale winę za kolizję ponosi też wspólnie kierowca busa. Sprawa jeszcze w sądzie.

t
tow.Bolek
Balwanstwo drogowe made in Poland. I wy chcecie budowac elektrownie atomowa??
J
Jan Miód
Pani redaktorko,(napiszę tak po nowemu-gupiemu) napisała pani, że wylądowali w rowie. Jak lecieli to wylądowali ale latają samoloty i ptaki a nie samochody. One jeżdżą.
Wróć na i.pl Portal i.pl