- Działali wspólnie i w porozumieniu - dodaje Rafał Haraburda, prokurator rejonowy w Sejnach, bo to ta jednostka prowadziła śledztwo.
Do zdarzenie doszło trzy miesiące temu, w niedzielny wieczór. Grupa Białorusinów, pracujących legalnie w jednej z gołdapskich fabryk, wybrała się do centrum miasta, na targowicę, gdzie odbywał się pokaz jazdy samochodem. Cudzoziemcy spędzili tam godzinę, może dwie, wypili po piwie. W drodze powrotnej na kwaterę usłyszeli jak ktoś za nimi krzyczy: Stójcie, czekajcie! Sądzili, że potrzebna jest pomoc, zatrzymali się.
Jak wynika z ustaleń w śledztwie, podeszła do nich sześcioosobowa grupa pijanych gołdapian. Ale jeszcze wtedy do ataku nie doszło. Przeszkodził w tym przypadkowy przechodzeń. Białorusini poszli więc dalej. Ale Polacy nie odpuścili, pobiegli za nimi.
- Oskarżeni posiadali gaz łzawiący i puste butelki po piwie - mówi prokurator Haraburda.
Użyli obu przedmiotów. Jednego z Białorusinów napastnik uderzył tak mocno w głowę butelką, że ta pękła. A drugi cudzoziemiec został spoliczkowany i skopany.
Czytaj też Pobicie w Białymstoku: Obcokrajowcy z Turcji pobili sześciu Polaków
Policja zatrzymała napastników, a ci tłumaczyli, że nie mieli żadnych urazów do cudzoziemców. Zdenerwował ich tylko rosyjski język, jakim się posługiwali.
- Pobili publicznie i bez powodu - przypomina śledczy.
Dodaje, że dwaj oskarżeni działali w warunkach recydywy. Wcześniej byli już karani za pobicie. A trzeci gołdapianin usłyszał dodatkowy zarzut. Otóż, dzień po napaści na Białorusinów, w centrum miasta na widok grupy innych Białorusinów pokazał gest, który oznacza poderżnięcie gardeł. Odpowie więc jeszcze za stosowanie gróźb karalnych.
Sprawa będzie toczyła się przed sądem w Olecku, bo tam właśnie sejneńscy śledczy skierowali akt oskarżenia.
Zobacz też Został zaatakowany, gdy wyszedł na spacer z psem. Areszt za pobicie Gwinejczyka w Łodzi