Nocna tragedia w Aleksandrowie
Na ławie oskarżonych zasiądą: 29-letnia Justyna Sz. z Aleksandrowa i jej 30-letni partner Arkadiusz W. z gminy Aleksandrów. On z zawodu jest monterem maszyn i urządzeń. Przed zatrzymaniem przez policję utrzymywał się z prac dorywczych. Ona jest technikiem ekonomistą. Przed osadzeniem za kratami jako sprzedawczyni pracowała w sklepie w Łodzi. Grozi im dożywocie.
Według prokuratury, do zabójstwa doszło w nocy z 12 na 13 listopada 2020 roku w mieszkaniu przy ul. Daszyńskiego w Aleksandrowie. Jego właścicielem był 49-letni Włodzimierz C., który jeden pokój wynajmował Justynie Sz.
Feralnej nocy przybył tam Arkadiusz W. Udał się do pokoju partnerki, w którym rozmawiali, biesiadowali i kłócili się. Gospodarz nie przepadał za Arkadiuszem W. Dlatego nakłaniał go do opuszczenia mieszkania. Daremnie. W pewnym momencie oskarżona zamknęła drzwi na klucz. Wkrótce zaczął się do nich dobijać Włodzimierz C., bowiem usłyszał odgłosy awantury i szarpaniny.
Sprawcy bili ofiarę, kopali, polewali Domestosem
Kiedy Justyna Sz. otworzyła drzwi, gospodarz wpadł do pokoju i w ten sposób doszło do scysji między nim a 30-latkiem. W ruch poszły pięści. Kiedy zakrwawiony Włodzimierz C. coraz marniej wyglądał, Justyna Sz. zabrała go do innego pokoju i nakazała położyć się na wersalce. Wkrótce zjawił się przy nich oskarżony, który dalej bił i kopał pokrzywdzonego, po czym oblał go Domestosem. Oskarżona też miała kilka razy kopnąć ofiarę. Na koniec Justyna Sz. i jej chłopak po raz kolejny pokłócili się.
Podcięła gardło, aby upozorować samobójstwo
On wyszedł z mieszkania i ruszył pieszo do swego domu pod Aleksandrowem, a ona wybiegła za nim na ulicę, po czym wróciła do mieszkania i wpadła na szatański pomysł: chwyciła za nóż i podcięła gardło gospodarzowi, aby w ten nieudolny sposób upozorować jego samobójstwo. Finał był taki, że oskarżeni zawinęli zwłoki Włodzimierza C. w dywan i pożyczonym samochodem wywieźli na most nad Bzurą w rejonie Nakielnicy pod Aleksandrowem, po czym przez barierki wrzucili do wody.
Nazajutrz zaniepokojona siostra zabitego zgłosiła na policji jego zaginięcie. Stróże prawa pojechali do mieszkania 49-latka, w którym zastali oskarżonych i ślady krwi. Dlatego ich zatrzymali. W śledztwie on przyznał się do pobicia, ale nie do zabicia, ona zaś przyznała się do podcięcia gardła, ale nie do kopania ofiary.
