Przewodnim tematem spotkania samorządowców z mediami na Placu Wolności w Świnoujściu było przedstawienie Dariusza Śliwińskiego (PO) jako kandydata na prezydenta w tegorocznych wyborach samorządowych. W czasie przemówień i przedstawiania założeń programowych kandydata na prezydenta, mieszkaniec miasta usilnie starał się zabrać głos. Nieco poirytowany, że nikt go nie słucha i nie dopuszcza do głosu, postanowił, jako pierwszy i jedyny zabrać głos w dyskusji.
Mężczyzna podszedł do Elżbiety Jabłońskiej, prowadzącej spotkanie z dziennikarzami, wyrwał mikrofon i rozpoczął drugą po konferencyjnej, listę rzeczy, które w Świnoujściu mu się nie podobają, a jego zdaniem powinny być już dawno zrealizowane.
Głównym zarzutem mężczyzny, co ciekawe, wobec Olgierda Geblewicza, marszałka województwa, który do Świnoujścia przyjechał, by poprzeć kandydaturę Śliwińskiego, był brak mola i stałego połączenia.
Niezależnie od formy ich przedstawienia, z argumentami można się w pełni zgodzić. Wisienką na torcie w tym wystąpieniu była pointa.
- Ale i tak na pana zagłosuję - powiedział mieszkaniec do Geblewicza. - Bo na Żmurkiewicza, już nie.