W ubiegłym tygodniu na łamach "Dziennika Bałtyckiego" pojawiły się osobne publikacje, w których wracaliśmy do bulwersujących zagadek kryminalnych. Tekst o zaginięciu Iwony ilustrowany był zdjęciem, przedstawiającym ostatni zapis monitoringu, zarejestrowany przy wejściu nr 63 na plażę w Jelitkowie.
Na zdjęciu tym widać mężczyznę z ręcznikiem (jego tożsamości do tej pory nie ustalono) idącego za zaginioną dziewczyną. Według jednego ze świadków, przesłuchanego przez prokuraturę, "mężczyzna z ręcznikiem" miał rankiem 17 lipca 2010 r. rozmawiać na ławce z Iwoną Wieczorek. Świadek widział, jak mężczyzna ruszył potem w stronę plaży, a Iwona - w kierunku Gdańska.
Obok tekstu o zabójstwie Izy zamieściliśmy portret pamięciowy mężczyzny, widzianego w dniu śmierci dziewczyny w pobliżu giełdy przy ul. Rdestowej. Mimo wielokrotnych publikacji w mediach, szpakowatego mężczyzny nie udało się zidentyfikować.
W dniu publikacji odebraliśmy telefon od Czytelnika.
- Czy policja zwróciła uwagę na podobieństwo obu mężczyzn? - zapytał pan Grzegorz z Oliwy. - Mają podobny kształt twarzy, jasne, krótkie włosy. Czy przyjmuje się wersję, że może to być ten sam człowiek? A jeśli nie, czy jest szansa na wykonanie badań porównawczych obu portretów?
Postanowiliśmy to sprawdzić. Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku: - Podobieństwo? Mało prawdopodobne - słyszymy nieoficjalnie. Obu portretów na pewno nie porównywano w Gdańsku. Badania antroposkopijne, dzięki którym można by było zestawić obraz mężczyzny z zapisu monitoringu z portretem pamięciowym, wykonuje niewiele placówek w kraju. W tym Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Problemem - jak słyszę od specjalistów - jest jednak jakość samego materiału, którego można użyć do badań.
Portret pamięciowy szpakowatego mężczyzny, widzianego przy ul. Rdestowej, został wykonany na podstawie opisu zaledwie jednego świadka. Chociaż przypomina zdjęcie i przy jego tworzeniu wykorzystano najnowocześniejszy sprzęt, nie wiadomo, na ile jest on podobny do oryginału.
Jeszcze trudniejsze byłoby rozpoznanie "mężczyzny z ręcznikiem". Im gorsza jest jakość zapisu monitoringu, tym mniejsze szanse na zidentyfikowanie rysów twarzy nagranych osób.
- To, co amerykańscy filmowcy pokazują w serialach o CSI w Nowym Jorku czy Las Vegas, można między bajki włożyć - mówi mł. insp. Janusz Skosolas, naczelnik laboratorium kryminalistycznego KWP w Gdańsku. - Kolejne powiększanie i zbliżanie fragmentów zdjęć, identyfikacja ludzi i przedmiotów na podstawie odbicia od oka, to totalna bzdura.
Każdy obraz rozkłada się w piksele. Twarz zarejestrowana z dużej odległości może obejmować kilkanaście, kilkadziesiąt i więcej pikseli, albo tylko jeden piksel, którego już nie jesteśmy w stanie bardziej "wyostrzyć". I nie można mówić, że Amerykanie mają lepszy sprzęt i możliwości, bo nasz sprzęt niczym nie odbiega od tego, którym posługują się prawdziwi pracownicy laboratoriów kryminalistycznych w USA.
Mimo wielu prób twarz człowieka z zapisu monitoringu po powiększeniu przypomina plamę. Jak wobec tego można wykorzystać rozmazany wizerunek "mężczyzny z ręcznikiem"? Specjaliści z CLKP mogą spróbować dokonać pomiaru cech antropometrycznych, czyli ocenić w przybliżeniu wielkość poszczególnych elementów twarzy (nos, oczy, brwi, usta, uszy) oraz odległość między nimi.
Potem, korzystając z portretu pamięciowego mężczyzny, poszukiwanego do sprawy Izy, musieliby porównać proporcje obu twarzy. Jest to jednak metoda pozaprocesowa, która nie może przełożyć się na dowód w sądzie. Trudno przesądzić, czy warto wykonywać tak skomplikowane i niedające wielkich szans na rozwiązanie obu zagadek badania. Jeśli jednak - po ocenie specjalistów - pojawi się choć cień prawdopodobieństwa, że w miejscach, gdzie ostatnio widziano Iwonę i Izę, pojawił się ten sam człowiek, warto chyba podjąć takie ryzyko.