- Mieszkam na obczyźnie od kilku lat. Najpierw wyjechałem z dziewczyną do Holandii, a teraz - już z żoną - mieszkamy w Szkocji. Nie wyobrażaliśmy sobie, żeby nie skorzystać z takiej okazji do wykazania się patriotyzmem, jak kibicowanie Polakom na mundialu - powiedział Marcin pochodzący z Bytomia, który wraz z żoną Katarzyną są w Moskwie od kilku dni. Lecieli tu przez Brukselę, ale nie narzekają na warunki podróży i są pozytywnie zaskoczeni stolicą Rosji. Jedyne na co uskarżają się nasi rodacy, to ceny noclegów.
- Za byle barak bez ciepłej wody trzeba zapłacić ok. 500 zł za dobę. Jeszcze drożej jest w Wołgogradzie. Tam baza hotelowa jest jeszcze uboższa - tłumaczy Jakub Wierzba, kibic reprezentacji mieszkający na stałe w Nowym Jorku.
Oczywiście największa grupa kibiców jest z Polski. Nasi rodacy do Moskwy dostawali się na przeróżne sposoby. Jedni lecieli samolotem z Kaliningradu, inni z przesiadkami przez Mińsk, Berlin albo nawet Manchester, a jeszcze inni decydowali się na pociąg jadący przez Białoruś. Byli i tacy, którzy postanowili pojechać samochodem.
- Zgodnie z planem mieliśmy jechać 16 godzin, ale droga nie była najlepsza, a na dodatek spędziliśmy sześć godzin na granicy na Łotwie. Kontrole były bardzo restrykcyjne i tym sposobem do Moskwy dotarliśmy po 25 godzinach męczącej podróży - mówią Dawid i Grzegorz z Kołobrzegu.
Najciężej mieli ci, którzy bilety zdobyli w ostatniej chwili. Trzej przyjaciele w średnim wieku, którzy prosili o anonimowość, nabywając wejściówki z drugiej ręki byli skazani na bezpośredni lot z Warszawy do Moskwy. Jeden bilet w tę i z powrotem kosztował ich 8 tys. zł.
- Nasze żony nie wiedzą ile płaciliśmy za lot i lepiej, żeby się nie dowiedziały (śmiech). Czego to człowiek nie zrobi, żeby być na takim meczu - spuentowali kibice z Radomska.