Polski hydraulik zdjął robocze ubranie i założył garnitur

Marcin Kalita
Piotr Adamski na plakacie w 2005 roku i dziś w roli biznesmena
Piotr Adamski na plakacie w 2005 roku i dziś w roli biznesmena Archiwum Piotra Adamskiego
Nazywa się Piotr Adamski. Ma 34 lata. Od młodych lat wygrywał olimpiady z matematyki. Ale to za sprawą wyglądu w 2005 roku, kiedy miał zaledwie 21 lat, usłyszała o nim cała Polska. Ba, cały świat. To właśnie on został najsłynniejszym polskim hydraulikiem, który stał się postrachem Francji, niechętnej naszym fachowcom.

Do stolicy przyjechał z Bydgoszczy, kiedy miał 19 lat i 300 złotych w kieszeni. Zaczął studiować finanse i bankowość w Szkole Głównej Handlowej. Choć jego atutami były ścisły umysł i logiczne myślenie, zdawał sobie sprawę, że te - przynajmniej na początku - nie pozwolą mu na utrzymanie się w Warszawie. Postanowił więc wykorzystać swoje warunki zewnętrzne i zajął się... modelingiem. Pojawiał się na wybiegu, brał udział w sesjach fotograficznych, startował nawet w wyborach o tytuł polskiego mistera.

Miesiącami waletował na materacu w salonie kolegi. Zdarzały się tygodnie, w których musiał przeżyć i wyżywić się, mając zaledwie 7 złotych. Jego pierwszym poważnym zleceniem było pozowanie do katalogu producenta garniturów. Sytuacja finansowa Piotra ustabilizowała się dopiero wtedy, kiedy został na wyłączność twarzą jednej z polskich firm odzieżowych.

Zrządzenie losu

Jednak sławę i rozpoznawalność przyniosła mu fotografia, do której pozował w ogrodniczkach i z kluczem francuskim w ręku.

- Nie nazwałbym tego przypadkiem, a raczej zrządzeniem losu. Miało to być jedno zdjęcie dla Polskiej Organizacji Turystycznej. Jako odpowiedź na weto Francuzów, dotyczące otwarcia rynku pracy dla Polaków. Ale w zamyśle zachęcające Francuzów do odwiedzenia naszego kraju. Stąd znajdujące się w moim tle widoki pięknych polskich miast - wspomina Piotr.

Zdjęcie zostało zamieszczone na stronie internetowej Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Paryżu. Hasło przewodnie tej akcji brzmiało „Je reste en Pologne, venez nombreux”, czyli w tłumaczeniu „Zostaję w Polsce, przyjeżdżajcie licznie”.

Na początku oferta miała po kilkadziesiąt wejść na kilka dni. Po paru tygodniach było ich już około 3 milionów. To niebywały sukces. Warto wspomnieć, że było to na rok przed pojawieniem się Facebooka. Nawet dziś tyle odsłon to już jest coś.

- Przede wszystkim była to zasługa trafionej i dobrze przemyślanej kampanii. Miło, jeśli ktoś dopatrywał się w tym także mojego współudziału. Fakt, intensywnie wtedy trenowałem. No i ta stylizacja zrobiła swoje. Ogrodniczki, z których odpiąłem jedną szelkę, żeby było bardziej z pazurem. Koszulkę miałem swoją. Robocze buty też kupiłem za własne pieniądze. Po prostu chciałem mieć fajne zdjęcie. A wyszło, jak wyszło - śmieje się.

Wywiad na... skrzyżowaniu

I wtedy się zaczęło. - Byłem w jednej z warszawskich galerii z kolegą na kręglach. Dostałem telefon od jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych, czy mógłbym im udzielić wywiadu.

Po kilkudziesięciu minutach ekipa zjawiła się w kręgielni. Nie dostali jednak zgody na nagranie w galerii, więc wyszli przed budynek. Swojego pierwszego wywiadu Piotr udzielił więc na... skrzyżowaniu.

Przez następne dni po kilka godzin wisiał na telefonie. O rozmowę prosiły nie tylko polskie media. Dzwoniły także redakcje z zagranicy. O akcji i naszym hydrauliku pisały m.in. brytyjskie „Financial Times” i „Daily Telegraph”, francuski „Liberation” czy włoski „Corriere della Sera”.

- Pamiętam też telefon z „The New York Times’a”. Dziennikarze byli ciekawi, kim jestem i skąd się wziąłem. Najbardziej śmieszyły mnie te o samą hydraulikę. Pytano mnie, co mam z nią wspólnego i czy sam potrafię coś naprawić. Dziś mogę potwierdzić, że w mieszkaniu z drobnymi naprawami hydrauliczno-elektrycznymi radzę sobie sam - dodaje.

Organizatorzy kampanii postanowili pójść za ciosem. Przygotowali konferencję prasową z udziałem Piotra w stolicy Francji. Zapewniali naszego hydraulika, że to nie będzie nic wielkiego, że nie ma się czego obawiać. Byli przekonani, że tradycyjnie pojawi się kilku dziennikarzy, zadadzą parę pytań i będzie po sprawie.

Tymczasem już na płycie lotniska pojawiły się dwie ekipy telewizyjne: polska i francuska. Piotr był ubrany w T-shirt i białą marynarkę. Miał też świeżo zrobione, jasne pasemka.

- W „Teleexpressie” skomentowano to w dość żartobliwy sposób: „Nie, proszę państwa, to nie David Beckham. To nasz polski hydraulik wylądował właśnie w Paryżu” - wspomina z uśmiechem Piotr.

Na wspomnianej konferencji pojawiło się ponad 60 fotoreporterów i jedenaście stacji telewizyjnych.

Po jej zakończeniu, kiedy cały ten tłum wyszedł na ulicę, zablokował ruch samochodowy. Proszono Piotra o przespacerowanie się przed fontanną. Jeden z francuskich reporterów podchodził do przechodzących w pobliżu kobiet i wypytywał, czy wiedzą, kim jest ten facet. Wiedziały! Nic w tym dziwnego, bo o całej sprawie z polskim hydraulikiem w pewnym momencie zrobiło się głośniej właśnie nad Sekwaną niż nad Wisłą. Piotr nie ukrywa, że wtedy - może nie jak Beckham - ale poczuł się kimś wyjątkowym.

Teraz garnitur i aktówka

Piotr wykorzystał pięć minut sławy. Wziął udział w drugiej edycji programu „Taniec z gwiazdami”. Wystąpił w kampanii reklamowej udrażniacza do rur, w której ponownie wcielił się w rolę hydraulika.

Został ambasadorem dystrybutora kosmetyków do włosów. Reklamował firmę zajmującą się produkcją armatury łazienkowej.

- Niczego nie żałuję, jak śpiewała wspaniała francuska artystka Edith Piaf. Od modelingu nie odszedłem na dobre. Zdarzają się zaproszenia do udziału w jakiejś reklamie. Do dziś można też wypatrzyć mnie na billboardach - mówi.

Pozowanie traktuje już jak zabawę, przygodę i miłe wspomnienia. Zawodowo realizuje się w swojej pasji z dzieciństwa. Zajmuje się finansami, doradztwem kredytowym i ubezpieczeniami.

Najczęściej można go spotkać ubranego w koszulę, garnitur i z aktówką pełną dokumentów. Od kilku lat nosi też gęsty zarost. Bardziej przypomina dziś typ drwala czy wikinga. Zresztą w roli tego ostatniego spostrzegawcze oczy mogą wypatrzyć Piotra w jednej z reklam telewizyjnych. I choć obecnie nie przypomina tamtego 21-latka z kluczem francuskim, to zdarza się jeszcze, że przypadkowi ludzie na ulicy zobaczą w nim tamtego chłopaka w ogrodniczkach.

***
Polski hydraulik (fr. plombier polonais) - wyrażenie, które stało się w 2005 r. symbolem sprzeciwu niektórych państw Europy Zachodniej wobec napływu taniej siły roboczej z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, nowych członków Unii Europejskiej.
Hasło pojawiło się najpierw w satyrycznym czasopiśmie „Charlie Hebdo”, a potem w deklaracji Philippe’a de Villiers, lidera francuskiej prawicowej partii politycznej.

Wybrane dla Ciebie

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Wróć na i.pl Portal i.pl