Porwanie Ziętary: "Ludzie Elektromisu byli szkoleni przez służby specjalne". Czy dlatego zbrodnia na dziennikarzu była niewyjaśniona?

Łukasz Cieśla
Zdzisław S. kiedyś pracował w milicji, potem w SB, następnie trafił do policji. W latach 90. zatrzymywał młodego „Baryłę” do różnych spraw karnych. Potem mieli sporadyczne kontakty, np. w sprawie zabójstwa, za które „Baryła” trafił do więzienia na dożywocie.
Zdzisław S. kiedyś pracował w milicji, potem w SB, następnie trafił do policji. W latach 90. zatrzymywał młodego „Baryłę” do różnych spraw karnych. Potem mieli sporadyczne kontakty, np. w sprawie zabójstwa, za które „Baryła” trafił do więzienia na dożywocie. Łukasz Gdak
O porwanie dziennikarza Jarosława Ziętary zostali oskarżeni „Ryba” i „Lala”, w 1992 roku ochroniarze w firmie Elektromis. W środę w sądzie przesłuchano dwóch byłych policjantów, którzy mieli kontakt z Maciejem B., ps. „Baryła”, czyli z głównym świadkiem w sprawie. - Maciej B. opowiadał mi, że ludzie Elektromisu byli szkoleni przez polskie służby specjalne, a szef Elektromisu Mariusz Ś. polecił usunąć Ziętarę – zeznawał jeden z byłych policjantów.

Dziennikarz „Gazety Poznańskiej” Jarosław Ziętara zniknął 1 września 1992 roku. Prokuratura przyjęła, że został porwany i zamordowany, bo interesował się nielegalną działalnością poznańskich biznesmenów. Chodziło głównie o firmę Elektromis stworzoną przez Mariusza Ś. oraz interesy Aleksandra Gawronika, właściciela pierwszych kantorów.

W poznańskim Sądzie Okręgowym toczą się dwa procesy. W jednym Aleksander Gawronik jest oskarżony o podżeganie do zabicia Ziętary. W drugim o porwanie i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary oskarżono Mirosława R., ps. Ryba oraz Dariusza L., ps. Lala. Obaj kiedyś pracowali w policji, potem zasilili szeregi ochrony firmy handlowej Elektromis, prowadzącej bardzo rozległe interesy.

Czytaj więcej: Co zeznał Maciej B., ps. Baryła. jeden z głównych świadków w sprawie?
Porwanie Ziętary: były oficer UOP, będący na usługach Elektromisu, miał widzieć porwanie dziennikarza

Jednym z głównych świadków prokuratury jest poznaniak Maciej B., ps. Baryła, który odsiaduje dożywocie za zabójstwo w innej sprawie. Jako młody chłopak trafił do Elektromisu. Po latach zeznał, że zlecano mu różne rzeczy, w tym śledzenie Ziętary oraz zastraszanie dziennikarza, by odpuścił swoje zainteresowanie Elektromisem.

"Szefowi Elektromisu rosło ciśnienie w sprawie Ziętary"

**
W środę, podczas procesu "Ryby" i "Lali", w poznańskim Sądzie Okręgowym przesłuchano dwóch policjantów. W 2011 roku rozmawiali z „Baryłą”. Odwiedzili go w więzieniu w Rawiczu. Skazany na dożywocie „Baryła” nawiązał wtedy współpracę ze śledczymi licząc, że w końcu wyjdzie z więzienia.

Jako pierwszy zeznawał Piotr Garczyk, emerytowany oficer CBŚ. Podczas rozprawy podtrzymał swoje wcześniejsze zeznania na temat kilku rozmów z „Baryłą”.

- Podczas kilku spotkań Maciej B. opowiadał mi o różnych przestępstwach. Mówił spontanicznie i moim zdaniem szczerze, czasami był chaotyczny. Do Elektromisu trafił, bo uprawiał sztuki walki. Mówił, że dostał zlecenie na inwigilację Ziętary

– tak swoje rozmowy z „Baryłą” relacjonował policjant Piotr Garczyk. - Opowiadał, że szefowi Elektromisu Mariuszowi Ś. rosło ciśnienie ws. Ziętary, że w pewnym momencie powiedział, że trzeba usunąć dziennikarza. Ale ochroniarz „Lewy” powiedział „Baryle”, by w to nie wchodzić, bo „za głowę” będzie im grozić dożywocie - dodawał.

W swoich zeznaniach poruszył również wątek Aleksandra Gawronika, który wg „Baryły”, miał dać dwóch swoich ludzi „ze Wschodu”, by zamordowali Ziętarę.

Sprawdź też: Sprawa Ziętary: emerytowany policjant CBŚ zeznawał wcześniej podczas procesu Aleksandra Gawronika

„Baryła” miał także ujawnić policjantowi Piotrowi Garczykowi, że do Elektromisu przyjeżdżali bardzo znani ludzie "ze świecznika", ze służb specjalnych i polityki, jak Ciastoń, Kulczyk oraz Czempiński. W kontekście służb pojawił się również wątek jakoby ludzie Elektromisu byli szkoleni przez polskie służby specjalne. To o tyle ciekawe, że sprawa Ziętary przez lata była niewyjaśniona. I jeśli prawdą byłyby twierdzenia o bliskich relacjach Elektromisu z polskimi specsłużbami, być może tu leży odpowiedzieć, dlaczego śmierć młodego dziennikarza bardzo długo była owiana tajemnicą.

Ze swoich rozmów z „Baryłą”, policjant Piotr Garczyk sporządził notatkę. W środę została odczytana w sądzie. Wynikało z niej m.in., że Aleksander Gawronik naciskał na zabicie Ziętary i miał załatwić „dwóch smutnych panów o martwych spojrzeniach”. Takich, po których było widać, że już zabijali ludzi. Porwany Ziętara miał się początkowo stawiać, ale gdy zrozumiał, że ma zostać zamordowany, błagał o litość. Jego ciało miało zostać zakopane w lesie i posypane substancją odstraszającą dzikie zwierzęta.

Po pewnym czasie relacje „Baryły” i policjanta Piotra Garczyka popsuły się. „Baryła” miał żal, że tak dużo zeznał, a w zamian nie dostał pomocy ze strony organów ścigania. Liczył na skrócenie kary więzienia. Ostatecznie w 2014 roku zaczął wycofywać swoje wcześniejsze zeznania.

Zaczęło się od telefonu "Baryły" do policjanta Zdzisława S.

**
Drugim przesłuchanym w środę świadkiem był
Zdzisław S.**, również emerytowany policjant poznańskiego CBŚ. To wskutek jego działań doszło do spotkania „Baryły” z policjantem Piotrem Garczykiem. Dlaczego?

Zdzisław S. kiedyś pracował w milicji, potem w SB, następnie trafił do policji. W latach 90. zatrzymywał młodego „Baryłę” do różnych spraw karnych. Potem mieli sporadyczne kontakty, np. w sprawie zabójstwa, za które „Baryła” trafił do więzienia na dożywocie.

- Ja mu już wtedy mówiłem, by powiedział, co wie, by się bronił, bo może dzięki temu uzyskać skrócenie kary

– zeznawał Zdzisław S.

W 2011 roku „Baryła”, chcący nawiązać współpracę z organami ścigania, zadzwonił właśnie do Zdzisława S., który wówczas był już na policyjnej emeryturze. Zdzisław S. odezwał się z kolei właśnie do Piotra Garczyka, swojego znajomego z CBŚ, do którego miał zaufanie. Wkrótce wspólnie pojechali do więzienia w Rawiczu na widzenie z „Baryłą”.

- Przy ich rozmowie byłem tylko przez chwilę, wyszedłem i zostawiłem ich samych – zeznawał Zdzisław S. - Potem miałem kontakty z Maciejem B. Wiem, że był zbulwersowany zachowaniem prokuratury, bo liczył na pomoc w swojej sprawie, a nie dostał żadnej.

Zdzisław S. dodał, że nadal utrzymuje kontakt z Maciejem B. Odwiedza go kilka razy w roku. Czasami rozmawiają telefonicznie. Zaznaczył, że to jedyna taka relacja, jaką utrzymuje z osobą skazaną. Samego „Baryłę” traktuje poważnie, bo dzięki niemu udało się coś zrobić w jednej z najbardziej ponurych spraw. Zdzisław S. dodał, że sam zaangażował się w sprawę, bo miał dość stwierdzeń w mediach, że policja nic nie zrobiła w sprawie zniknięcia dziennikarza.

Przypomnijmy, że Maciej B., ps. „Baryła” był przesłuchiwany miesiąc temu. Podczas lutowej rozprawy ws. "Ryby" i "Lali" wrócił do początkowej wersji i opowiedział o kulisach zbrodni na młodym dziennikarzu, o roli Elektromisu oraz Aleksandra Gawronika. „Baryła” stwierdził przed miesiącem, że w 2014 roku zaczął się wycofywać ze sprawy pod wpływem impulsu i wzburzenia z powodu niezałatwienia mu prawa łaski przez prokuraturę. Podkreślił również, że grożono, że stanie się krzywda jego rodzinie. Grozić mieli dawni znajomi.

Kolejne rozprawy w procesach ochroniarzy Elektromisu oraz Aleksandra Gawronika odbędą się w kwietniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl