- Świetnie, nie trzeba jechać do Kamionek! - żartowali kibice, którzy szli pieszo na Motoarenę i widzieli niepewne manewry kierowców wjeżdżających w środek głębokich kałuż stojących na całej szerokości ulicy Łukasiewicza. Piesi łatwego zadania też jednak nie mieli - chodnik na odcinku prowadzącym od strony Szosy Okrężnej miejscami również znikał pod wodą, więc konieczny był marsz gęsiego po wąskim odcinku, który akurat pozwalał na przejście bez ryzyka przemoczenia obuwia.
Potop po ulewie przy Motoarenie w Toruniu
Mylili się jednak ci, którzy spodziewali się, że po dojechaniu pod stadion będzie już łatwiej. Na wysokości pierwszego wirażu Motoareny i znajdującego się tam parkingu kałuże były jeszcze większe, jeśli w przypadku takiej ilości wody można w ogóle mówić jeszcze o kałużach. Choć auta poruszały się z prędkością nie przekraczającą 15-20 kilometrów na godzinę, spod ich kół wydostawały się istne fontanny wody. Bardziej niecierpliwi kierowcy próbowali jazdy chodnikiem, również zalanym.

W momencie, gdy rozpoczynał się żużlowy mecz, w Toruniu nie padało już od dobrych 2-3 godzin. Mimo to w rejonie Motoareny o sprawnym działaniu odpływu wody po opadach nie było jednak mowy.
- Zawsze ta sama historia. Tu już były kałuże w poprzednich latach. Nic nowego - mówił z irytacją jeden z kibiców.
Jeszcze w trakcie trwania meczu pod Motoareną pojawił się sprzęt przysłany przez Toruńskie Wodociągi. Akcja odpompowywania wody z ulicy Łukasiewicza zajęła kilkadziesiąt minut i dobiegła końca niemal równo z żużlowym spotkaniem.
Nie tylko przy Motoarenie. Woda stoi po deszczu
Niedzielne opady deszczu trwały kilka godzin, począwszy od wczesnego poranka, i momentami potrafiły być intensywne, ale mimo wszystko trudne nazwać je szczególnie poważną nawałnicą. Temat zalanych ulic w Toruniu w ostatnim czasie powraca jednak często - nie inaczej było po opadach z poprzednich dni.
Więcej informacji z Torunia i okolic przeczytasz >>>TUTAJ<<<<
- Bylejakość, pozorne oszczędności, brak regularnego sprzątania ulic i chodników, na których zalega jeszcze piasek z zimy czy liście, śmieci przemielone z trawą przez kosiarki podczas koszenia i pozostawienie wszystkiego na miejscu, brak przeglądów studzienek, które są pozapychane - wyliczał przed tygodniem w swoim wpisie w mediach społecznościowych Bartosz Szymanski, były radny i kandydat w niedawnych wyborach na prezydenta Torunia, który opublikował także zdjęcia zapchanych studzienek znajdujących się m.in. przy ulicach Traugutta oraz Lubickiej.
Polecamy na Facebooku:
Podobnych materiałów w ostatnich dniach było więcej - nasz kolega redakcyjny Szymon Spandowski udostępniał w sieci nagrania i zdjęcia wody stojącej po deszczu m.in. przy Szosie Chełmińskiej i Odrodzenia. Na stronie „Kiełpiński konkretnie” pojawiły się natomiast filmy pokazujące ogromne kałuże pod wiaduktem przy dworcu Toruń Główny oraz przy skrzyżowaniu Szosy Chełmińskiej i Grudziądzkiej. We wszystkich tych miejscach system studzienek mających zadbać o odpływ wody po deszczu, delikatnie mówiąc, zawiódł.
Pytania o niedzielną powódź przy Motoarenie, a także powtarzający się problem zatkanych studzienek w innych rejonach Torunia, wysłaliśmy do Miejskiego Zarządu Dróg. Czekamy na odpowiedź.