Ulewne deszcze nawiedziły Francję w noc z czwartku na piątek. Potoki i strumyki zaczęły zamieniać się w rwące rzeki, w których poziom wody z minuty na minutę coraz bardziej się podnosił. Największe powodzie wystąpiły w departamentach Gard, Aderache i Drome. W akcji ratowniczej brało udział 400 strażaków i policjantów. Wykorzystanoo również cztery helikoptery, które przetransportowały 750 osób. W miejscowości Saint-Julien-de-Peyrolas znajdującej się w departamencie Gard zostało ewakuowane 119 dzieci z Niemiec, które wypoczywały tam na obozie kempingowym. W tej samej miejscowości powódź porwała samochód, w którym przed deszczem i podnoszącym się poziomem wody ukrył się 70-letni Niemiec. Samochód mężczyzny odnaleziono, jednak policja ciągle szuka kierowcy. Według straży pożarnej szanse na odnalezienie mężczyzny maleją z godziny, na godzinę.
Dramat turystów
- Nikt z nas nie ma swoich walizek. Mamy tylko to, co założyliśmy na siebie– powiedziała w wywiadzie dla francuskiego radia informacyjnego Rita Mauersberger, turystka z Niemiec, która wraz z innymi kempingowcami schroniła się przed powodzią w budynku w Saint-Julien-de-Peyrolas.
- Poziom wody i prędkość rzeki były dzisiaj nadzwyczajne, obudziliśmy się w około 30 centymetrowej warstwie wody. Ucieczka naszym samochodem kempingowym była przerażająca, droga którą jechaliśmy była w całości pod wodą, a przed nami pojawiały się wodospady – wyznała w wywiadzie z BBC Rachel Buchanan, mieszkanka Wielkiej Brytanii, która wypoczywała na wakacjach w Aderache.
Rzecznik policji Jérôme Tallaron przekazał agencjom prasowym informację o tym, że 10 osób trafiło do szpitala z powodu wyziębienia lub odniesionych obrażeń. Liczne drogi, które zostały w nocy zalane, wciąż są nieprzejezdne.
POLECAMY: