Tego samego dnia po południu przy tak zwanym przelewaniu pogorzeliska pracowało jeszcze 6 zastępów straży pożarnej.
Strażacy przewidują, że cała akcja może być zakończona dopiero późno w nocy.
Ratownicy pracują wewnątrz głównie w tej części hali, gdzie upadł dach i nie ma niebezpieczeństwa zawalenia się konstrukcji. Nie ustalono jeszcze przyczyn, ani strat z tytułu pożaru.
Według nieoficjalnych informacji, w jednej z części hali była kolekcja luksusowych aut. Obliczono, że w całej akcji wzięło udział około 80 zastępów strażaków i 287 ratowników.
Gigantyczny pożar w Radomiu
Według świadków, ogień w magazynach pojawił się w sobotę, 23 grudnia około godz. 9. Płomienie zajęły część hali przy ulicy Wrocławskiej 4, w której mieści się między innymi hurtownia artykułów chemicznych i tytoniowych, są tam również magazyny Urzędu Celnego, a także duży skład materiałów z tworzyw sztucznych. Gęsty czarny dym był widoczny z odległości wielu kilometrów.
Na miejsce natychmiast skierowano wszystkie siły i środki, jakimi dysponowała radomska komenda, a także zaczęto ściągać posiłki z innych powiatów. Po godz. 12 pożar nadal nie był opanowany. Na miejscu pracowało już ponad 120 strażaków, działało ponad 30 wozów bojowych, w tym dwa z wojskowej straży pożarnej z pobliskiego lotniska na Sadkowie.
Najważniejszym zadaniem ratowników było działanie w natarciu (czyli gaszenie ognia), ale i obronie (czyli niedopuszczenie do
przeniesienia pożaru na pozostałą część hali oraz sąsiednie budynki). Na miejsce wciąż dojeżdżały kolejne zastępy straży pożarnej, również ochotniczej, praktycznie z całego regionu radomskiego, w tym pluton Fabryka z powiatu zwoleńskiego, a w nim między innymi jednostki OSP Policzna i OSP Kazanów. Niedawno uczestniczyły one ćwiczenia na wypadek pożaru dużego obiektu.
W drodze była też specjalna grupa chemiczna strażaków z Warszawy. Ze stolicy ściągnięto również specjalny kontener kwatermistrzowski, którego załoga mogła rozłożyć tymczasową bazę i stołówkę dla setek strażaków.
Na miejscu prawie 300 strażaków
Godzinę później w akcji było już 35 zastępów straży pożarnej z Radomia i okolicznych powiatów. Ponieważ elewacje ścian magazynu były obłożone łatwopalną pianką, która podczas pożaru wydzielała toksyczne związki oraz z uwagi na to, że runęła część dachu, strażacy nie zdecydowali się prowadzić akcji gaśniczej wewnątrz budynku. Hale były polewane wyłącznie wodą z zewnątrz, między innymi z użyciem drabin i podnośników strażackich.
Po południu i wieczorem na miejscu pracowało ponad 80 zastępów straży pożarnej z Radomia i regionu. W miejscu pożaru działały zastępy z powiatów: radomskiego, białobrzeskiego, zwoleńskiego, kozienickiego, warszawskiego, przysuskiego, Tomaszowa Mazowieckiego oraz Wojskowa Straż Pożarna. Udało się też opanować ogień.
W trakcie akcji zawaliła się część ścian magazynu, a strażacy zastanawiali się nad wyburzeniem kolejnej. Do środka nie wpuszczono ratowników w aparatach powietrznych, aby przeszukali magazyny. Niebezpieczeństwo zawalenia się całej konstrukcji było bowiem wciąż zbyt duże.
- Nie ma już ryzyka rozprzestrzeniania się pożaru, ale akcja gaśnicza potrwa do późnych godzin nocnych, a może nawet do rana - mówił nam w sobotę po południu Konrad Neska, rzecznik komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu.
Na miejsce dotarł też specjalny wóz strażacki – laboratorium, który ściągnięto z Warszawy, badający stopień zagrożenia toksycznymi substancjami uwalniającymi się podczas pożaru. Stwierdzono wówczas zanieczyszczenie powietrza w pobliżu źródła ognia, nie było natomiast żadnego zagrożenia dla mieszkańców Radomia.
QUIZ. Najczęstsze błędy językowe. Mówisz poprawnie?
