13-letnia Małgosia zmarła w szpitalu w Cieszynie. To piąta ofiara tragicznego pożaru w Jastrzębiu.
CZYTAJ TUTAJ: AKTUALIZACJA 14 MAJA
PIĄTA OFIARA POŻARU W JASTRZĘBIU. TO 13-LETNIA MAŁGOSIA
AKTUALIZACJA GODZ. 13.30
POŻAR W JASTRZĘBIU: POGRZEB OFIAR W SOBOTĘ. MSZĘ ODPRAWI ABR WIKTOR SKWORC
CZYTAJ KONIECZNIE:
POŻAR W JASTRZĘBIU: W SZPITALU ZMARŁA MATKA I JEJ 10-LETNI SYN
W najlepszej kondycji jest 17-letni Wojtek. Ojciec rodziny, Dariusz, w chwili tragedii był w pracy. Kiedy dowiedział się o wypadku od syna, zasłabł i też trafił do szpitala. Jest w szoku. Oprócz lekarzy opiekuje się nim psycholog.
POŻAR W JASTRZĘBIU - ZDROJU:
WCZEŚNIEJ PISALIŚMY
Przy rodzinie w tych trudnych chwilach był ksiądz Bogusław Zalewski, proboszcz parafii Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, w której Dariusz P. jest szafarzem.
ZOBACZ KONIECZNIE:
2 DZIECI ZGINĘŁO W POŻARZE W JASTRZĘBIU: CZYTAJ RELACJĘ STRAŻAKÓW + ZDJĘCIA
- O godzinie 4 zadzwoniły do mnie pielęgniarki ze szpitala i powiedziały co się stało. Natychmiast pojechałem. Chciałem być przy panu Darku - mówi nam ks. Bogusław. - Powiedział mi, że jedyne, co go trzyma przy życiu, to to, że mała Agnieszka, ten jego aniołek, już jest u Pana Boga - dodaje proboszcz z Ruptawy.
Wszystko przez żelazko?
Straty po pożarze wyliczono na 50 tys. złotych. Strażacy, którzy gasili ogień, podkreślają, że akcja była bardzo trudna.
Mirosław Juraszczyk z jastrzębskiej straży pożarnej tak relacjonuje nocną tragedię:
- Zadzwonił do nas 17-latek. Natychmiast na miejsce pojechało pięć zastępów - mówi.
W budynku było duże zadymienie. Strażacy próbowali szybko odnaleźć wszystkich domowników.
- Spuszczone były żaluzje antywłamaniowe, a drzwi wejściowe dobrze zabezpieczone. O godzinie 1.46 dostaliśmy zgłoszenie, na miejscu o godz. 1.51 był pierwszy zastęp, a o godzinie 1.54 pożar był już opanowany - dodaje Juraszczyk.
W tej chwili trudno mówić o przyczynach tej tragedii.
- Wiadomo, że źródło ognia znajdowało się na korytarzu na piętrze, zaadaptowanym na prasowalnię - tłumaczy Juraszczyk.
Czy przyczyną było niewyłączone żelazko? To właśnie starają się ustalić technicy, którzy od rana zabezpieczali ślady w domu.
- Zlecone zostaną specjalistyczne badania, które wykluczą lub potwierdzą, że w domu znajdowały się np. łatwopalne substancje. We wtorek odbędzie się sekcja zwłok dziewczynek - mówi Izabela Dydowicz, z Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu-Zdroju.
To nie był pierwszy pożar
W szoku po nocnych wydarzeniach są sąsiedzi rodziny:
- Dlaczego właśnie oni? Skromna, dobra, pobożna i zacna rodzina? - pytają.
Wczoraj ks. Bogusław Zalewski modlił się wraz z wiernymi za rodzinę swojego szafarza. Duchowny przypomina, że Dariusz kilka lat temu przeszedł poważny wypadek. A jednak udało mu się wybudować dom. Dwa lata temu, w styczniu 2011 roku, (o czym pisaliśmy w DZ) doszło tam już raz do pożaru. Przyczyną było zwarcie instalacji w domofonie. Pożar objął niemal całe wnętrze. Zniszczenia były ogromne. Na remont domu pieniądze zbierano w całym mieście.
- Ostatnio Dariusz prowadził firmę związaną z budowlanką. Bardzo porządny człowiek - mówi sąsiad Józef Porwoł.
Tragiczne informacje dotarły też do szkoły, w której uczą się 13-letnia Gosia i 10-letni Marcin.
ZOBACZ KONIECZNIE:
2 DZIECI ZGINĘŁO W POŻARZE W JASTRZĘBIU: CZYTAJ RELACJĘ STRAŻAKÓW + ZDJĘCIA
- Dzieci bardzo przeżywają ten dramat kolegów - mówi Piotr Hołówka, dyrektor SP nr 17.
- To ogromne nieszczęście. Prezydent podjął decyzję o pomocy rodzinie. Miasto zapewni mieszkanie i wsparcie finansowe - mówi Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka Urzędu Miasta.
Nasze domy, jak twierdze
Ten pożar strażacy opanowali błyskawicznie. Mieli specjalistyczny sprzęt. Gdyby jednak z pomocą chcieli pospieszyć sąsiedzi, to mieliby małe szanse na dotarcie do zagrożonych pożarem członków rodziny. Dlaczego? Spójrzmy na nasze domy: drzwi antywłamaniowe, sztaby, solidne zamki, metalowe rolety, kraty. Zaczynają przypominać prawdziwe twierdze.
- Mamy prawo czuć się bezpiecznie, zabezpieczać przed przestępcami, ale we wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek - podkreśla Aneta Gołębiowska z Wojewódzkiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.
Tymczasem ze zdrowym rozsądkiem bywa u nas często kiepsko. Zmorą strażaków spieszących nam w potrzebie na pomoc są kraty na korytarzach w blokach, pozostawiane tam meble i śmieci oraz zastawione autami drogi pożarowe.
- My sobie z tym poradzimy. Mamy specjalistyczny sprzęt hydrauliczny, który pozwala w krótkim czasie przejść przez kraty, czy drzwi antywłamaniowe, jednak to zabiera czas, a przecież tam gdzie wchodzi w grę ogień ważna jest każda sekunda - mówi Aneta Gołębiowska.
Andrzej Płócienniczak z komendy straży w Katowicach przypomina sobie pożar sprzed kilku lat na zastawionym przez mieszkańców gratami korytarzu osiedlowego bloku. - Doszło do wybuchu gazu. drzwi wylatywały z futryn. Było bardzo niebezpiecznie. Na szczęście nic nie stało się ludziom - wpomina.
W grudniu 2012 r. w Sosnowcu wybuchł pożar w kamienicy przy ul. Modrzejowskiej. Zginęło pięć osób. Straż miała problemy z dostaniem się na podwórze z powodu wąskiej bramy. Podobnie kilka lat wcześniej było w Siemianowicach Śląskich.
- W Katowicach nie mieliśmy takiej sytuacji, ale faktem jest, że też mamy sporo takich starych kamienic - mówi Płócienniczak.
Bezpieczeństwo jest ważne. Ale bójmy się nie tylko złodziei. Myślmy także o tym, żeby w razie zagrożenia pomoc nadeszła w porę.
*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*Matura 2013: Pytania egzaminacyjne na 100 proc. ZOBACZ
*Nudyści już zawitali na plaże ZOBACZCIE, gdzie spotkacie naturystów w woj. śląskim
*Tak zdasz egzamin na prawo jazdy kat. A na motocykl ZDJĘCIA i WIDEO