Rzecznik poznańskiego Sądu Okręgowego Aleksander Brzozowski rozmowie z reporterką Radia ZET, Danką Woźnicką przeprosił i przyznał, że taka sytuacja nie powinna się zdarzyć, a na wokandzie powinny być jedynie inicjały pokrzywdzonych.
Były tam też dane oskarżonego, których mediom nie wolno ujawnić bez zgody sądu. Z kolei Marek B. sam też zadbał o swoją anonimowość. Na salę rozpraw wchodził z kurtką na głowie...
Kryptonim „Alf”
Marek B., znany przedsiębiorca i były trener klubu Olimpia Poznań został zatrzymany w maju ubiegłego roku. Prokuratura przedstawiła mu wiele zarzutów: obcowanie i usiłowanie obcowania z małoletnimi w zamian za korzyści majątkowe, wymuszanie seksu przez wykorzystanie zaufania lub krytycznego położenia dziewcząt, utrwalanie treści pornograficznych oraz nakłanianie nieletnich do prostytucji.
Najstarsza z nich miała 17 lat, najmłodsza - 13. Organom ścigania udało się ustalić dane dwunastu pokrzywdzonych dziewcząt. Pięć z nich zeznało, że miały kontakty seksualne z podejrzanym. Ale większość odrzuciła propozycje pedofila.
Za seks czy nagie zdjęcia mężczyzna proponował pieniądze lub markowe ubrania
Jedna z nich, czternastoletnia koszykarka, poznała Marka B. w 2013 roku. Była wówczas na obozie sportowym nad morzem. Po powrocie do Poznania Marek B. kibicował jej drużynie. Na Facebooku pisał do dziewczynki pytając o wyniki spotkań. Potem zapraszał do swojego ośrodka nad morzem i proponował pieniądze. Za seks. Nastolatka poprosiła, żeby do niej nie pisał i pokazała korespondencję rodzicom, a ci poinformowali szkołę.
Ta zawiadomiła policję. Funkcjonariusze potraktowali sprawę bardzo poważnie. W ramach operacji „Alf” założyli podsłuchy na telefonach Marka B., a w jego samochodzie zainstalowali kamerę.
Jak góra lodowa
Wynik tych działań operacyjnych pokazał skalę i charakter działań poznańskiego pedofila. Kamera ukryta w bmw nagrała przebieg rozmowy Marka B. z trzynastolatką. Mężczyzna ubolewał, że na seks jest chyba jeszcze zbyt młoda. Co zresztą nie przeszkodziło mu w wykorzystaniu dziewczynki.
Także założony podsłuch telefoniczny pozwolił śledczym ustalić, że Marek B. dzwonił do młodych dziewcząt z erotycznymi propozycjami. Tym, które nie chciały się zgodzić, proponował, żeby znalazły chętne koleżanki, które chcą zarobić.
Po zatrzymaniu Marka B. policja zabezpieczyła jego telefon i tablet z setkami kolejnych dowodów. Za seks czy nagie zdjęcia mężczyzna proponował markowe ubrania. Chciał też płacić. Fotki wyceniał na 20-30 złotych. Bliższe kontakty - jak podała jedna z pokrzywdzonych - na 100 złotych.
SB-eckie sposoby na nastolatki
Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, Marek B. w latach 80. był trenerem koszykarek klubu Olimpia. Ale nie tylko. Był także oficerem Wydziału II Służby Bezpieczeństwa. Został zwolniony pod koniec dekady, gdyż wykorzystywał swoje stanowisko do czerpania osobistych korzyści.
W latach 90. założył razem z żoną biuro podróży. Między innymi organizował wycieczki dla szkół i prowadził ośrodki wypoczynkowe w górach i nad morzem.
Kilka lat temu wyprowadził się z domu, w którym mieszkał z żoną. Czy wtedy ten wkraczający już w „smugę cienia” mężczyzna - dziś ma 61 lat - odkrył fascynujący świat portali społecznościowych, w którym aż roiło się od młodziutkich i niekiedy bardzo jeszcze naiwnych dziewcząt? Niektóre do tego marzyły o markowych ubraniach i pieniądzach na kosmetyki oraz modne gadżety.
Były esbek, szkolony w manipulowaniu ludźmi, potrafił to wykorzystać. Korzystał z przewagi intelektualnej i doświadczenia życiowego, aby zwabiać jeszcze niedojrzałe ofiary.
Marek B. nie przyznał się do winy. Przekonywał, że spotykał się z dziewczynami, ale tylko pełnoletnimi.