- Nie chcemy rozmawiać. Nie ma co komentować, widać, jak to wygląda – powiedział jeden z mężczyzn w sklepie jubilerskim. W gablotach widać resztki szkła i braki biżuterii tam, gdzie zwykle eksponowane są złoto i diamenty.

Dużo bardziej rozmowni są inni pracownicy szczecińskiej Galerii „Gryf”. Dziś napad to tutaj temat numer jeden. Bandyci samochodem staranowali główne drzwi do galerii i wjechali prosto do sklepu jubilerskiego.
– Jak na gangsterskim filmie! Taki napad dokładnie widziałam. Wszyscy mówią, że wszystko trwało trzy minuty – mówi jedna z kobiet.
– Wjechali o czwartej nad ranem. Przecież musieli mieć wszystko wyliczone, idealnie trafili w wejście sklepu i wjechali w tą wyspę na środku z szufladami, gdzie są pochowane najcenniejsze rzeczy – opowiada mężczyzna na jednym z pobliskich stoisk.
On sam mógł rozpocząć pracę dopiero około 14.00, kiedy policja skończyła wszystkie czynności.
– Podobno auto było skradzione miesiąc temu. Stary mercedes – dodaje.
– Kto w tych czasach, kiedy wszędzie jest monitoring, robi takie rzeczy? To był napad perfekcyjnie zaplanowany. No chyba że policja ich zatrzyma, to wtedy cofnę te słowa – mówi taksówkarz parkujący pod galerią.
Pracownicy mówią o 2-3 złodziejach.
– No i jeszcze ktoś musiał im pomagać, czekać, aby ich przejąć – dodaje jeden z pracowników.
Według relacji pracowników w nocy centrum jest jedynie monitorowane. Nikt nie umiał powiedzieć, czy w momencie napadu ktokolwiek z obsługi monitoringu czy ochrony był na terenie obiektu. Pracownicy ochrony mają zakaz rozmawiania o sprawie.
Policja nie udziela szczegółowych informacji na temat zdarzenia. Sprawcy są poszukiwani.
