Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 zakończyły się 11 sierpnia. Od tamtej pory termin wypłat finansowych dla olimpijczyków i ich szkoleniowców, kilka razy był zmieniany.
Radosław Piesiewicz podkreślił, że za te same nagrody w przypadku igrzysk olimpijskich w Tokio PKOl musiałby wypłacić 1,405 miliona złotych.
Prowadzący program przypomniał słowa byłego ministra sportu Kamila Bortniczuka, który powiedział, że "gdyby jemu zabrakło na nagrody to przestałby wypłacać sobie wynagrodzenie".
Prezes PKOl zapytany czy prawdą jest, że zarabia lub zarabiał 100 tysięcy złotych miesięcznie podał, że w 2023 roku zarobił 380 tysięcy zł, w zeszłym roku - 426 tys. zł, a w tym roku będzie to około 300 tys. zł.
- To są fakty. Nie chcę mówić o tym kto kłamie a kto nie. Z budżetu państwa do PKOl miało trafić 92 miliony złotych. Kiedy jestem prezesem to przez ostatnie dwa lata z tego tytułu dostaliśmy 7,8 miliona złotych. Te pieniądze zostały dokładnie wydane i rozliczone
- podkreślił.
Piesiewicz retorycznie zapytał, czy polskie związki sportowe w tym roku dostały już z ministerstwa środki na swoją działalność?
- Nie. W takim razie czy pan minister powinien pobierać pensje?
- zauważył.
Prezes PKOl złożył deklarację, że nie odda zarobionych pieniędzy, ponieważ otrzymał je zgodnie z przepisami prawa.
Przyznał, że kierowana przez niego instytucja nie dostała żadnego zapytania z Krajowej Administracji Skarbowej w sprawie możliwego popełnienia przestępstwa związanego z podatkiem VAT w związku z fałszowaniem faktur. Wystawione dokumenty miały przekroczyć 10 milionów złotych. Transakcje te miały być realizowane pomiędzy Polskim Komitetem Olimpijskim, Polskim Związkiem Koszykówki a spółką prowadzącą restaurację Olympic Sky w siedzibie PKOl.
- Żałuję, że o tym dowiadujemy się z jednej ze stacji telewizyjnych. Jeżeli prokuratura poprosi o wyjaśnienia, to zawsze będziemy do dyspozycji
- zadeklarował.
Prowadzący program przytoczył jak politycy władzy rozszyfrowują skrót PKOl:
- Piesiewicz, Kasa, Oszustwa, Luksusy.
- Czuję bardzo mocno presję od strony pana (Sławomira) Nitrasa, który wykonuje telefony do wszystkich do kogo może, żeby PKOl nie otrzymał środków
- odpowiedział. Piesiewicz stwierdził, że był na spotkaniu z jednym z prezesów spółki Skarbu Państwa, który przy świadkach powiedział, że "musi rozwiązać umowę z PKOl".
- Nie podam się do dymisji. Nie widzę powodów
- zadeklarował Piesiewicz.
Prezes PKOl przyznał, że bardzo by chciał, aby prezydent Andrzej Duda został członkiem rzeczywistym MKOl.
- To osoba kompetentna, spełniająca wszystkie uwarunkowania. Czekamy na werdykt komisji, która musi teraz zarekomendować tę kandydaturę. Mam nadzieję, że członkowie MKOl zagłosują za tym. Pan prezydent nie zabiera miejsca Mai Włoszczowskiej, która zasiada w Komisji Zawodniczej do 2028 roku
- podsumował.(PAP)
