Prokuratura zarzuca Andrzejowi Biernatowi złożenie sześciu oświadczeń majątkowych z nieprawdziwymi danymi. Po raz pierwszy zarzuty Biernat otrzymał przed ponad dwoma laty, jednak teraz prokuratura je zmienia, bo doszukała się większej skali nieprawidłowości.
Chodzi przede wszystkim o oświadczenie za 2010 r., w którym ówczesny poseł PO zadeklarował, iż posiada 100 tys. zł, podczas gdy według prokuratury było to 225 tys. zł, a zatem nie wykazał 125 tys. zł. W tym samym oświadczeniu według prokuratury Biernat zataił także 70 tys. zł dochodu, w kolejnych zaś miał zaniżać oszczędności o 66 tys. zł, 85 tys. zł, 77 tys. zł i 16 tys. zł. W oświadczeniu za 2013 r., które składał już jako minister, miał zaniżyć posiadane oszczędności o ponad 30 tys. zł.
W żadnym z oświadczeń nie było też informacji o samochodzie peugeot (rocznik 2007), który należał do majątku wspólnego Biernatów.
Wedle prokuratury w deklaracji podatkowej za 2012 r. były minister nie wykazał 120 tys. zł faktycznie osiągniętego dochodu oraz jego źródła, czym naraził Skarb Państwa na stratę 40 tys. zł. Na poczet grążących byłemu ministrowi kar ustanowiono przymusową hipotekę na jego nieruchomości wartą 300 tys. zł. Przy badaniu oświadczeń Biernata pomocy prawnej udzielała Wielka Brytania, gdzie mieszka jedna z córek byłego polityka PO.
Andrzej Biernat nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Przez ostatnie lata był jednym z najpotężniejszych polityków PO: był szefem regionu łódzkiego i p.o. sekretarza partii, a także jednym z przywódców tzw. spółdzielni, czyli partyjnej koterii wspierającej Donalda Tuska przeciw Grzegorzowi Schetynie, dziś przewodniczącemu PO. Po tym jak CBA w 2015 r. wnioski z kontroli oświadczeń majątkowych przekazało prokuraturze, Andrzej Biernat wycofał się ze startu w wyborach, zrezygnował ze wszystkich funkcji w partii i zawiesił w niej swoje członkostwo.