Protest ratowników medycznych w Białymstoku 30.06.2017 (zdjęcia, wideo)

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Ratownicy medyczni protestowali w Białymstoku
Ratownicy medyczni protestowali w Białymstoku Wojciech Wojtkielewicz
- Chcemy pracować, nie protestować - krzyczeli w piątek w centrum miasta ratownicy medyczni. Zjechali do Białegostoku z całego województwa. Ze skweru przy ul. Liniarskiego przeszli pod Urząd Wojewódzki.

Protestowali, bo uważają, że zarabiają za mało. Teraz zarobki ratowników to średnio 2 tys. zł.

- To nie są pieniądze adekwatne do zaangażowania i obciążenia tych ludzi - popiera ratowników dr Bogusław Poniatowski, szef SOR-u w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, a zarazem pełnomocnik wojewody ds. ratownictwa medycznego.

Chcą, by zostały zrównane z płacami pielęgniarek, którym w 2015 roku ówczesny minister zdrowia obiecał co roku 400-złotowe podwyżki (w sumie 1600 zł). Negocjowali już to z rządem. Ale ten przerwał rozmowy. - I twardo stoi przy swoim, że nasze postulaty są zbyt wygórowane - mówi Rafał Stańczuk, ratownik medyczny z białostockiego pogotowia. Z kolei Bohdan Paszkowski, wojewoda podlaski, przypomina, że ratownicy mają przez rząd obiecane podwyżki: dwa razy po 400 zł.

Przeczytaj też: Pijany pacjent pobił ratownika medycznego. Tak mocno, że potrzebne było dwutygodniowe zwolnienie

- To tylko połowa tego, co przysługuje pielęgniarkom. I tylko dla ratowników pracujących w zespołach wyjazdowych. Ci pracujący na izbie przyjęć czy oddziałach nie dostaną tych pieniędzy - wyjaśnia Rafał Stańczuk. Inny ratownik dodaje, że z tych 400 zł do ręki dostanie nieco ponad 200. - Bo to dodatek do pensji, a nie podwyżka. Wszelkie koszty są po stronie pracownika.

- Zarabiamy za mało - dodaje Anna Cieluch-Przybysz. Zarówno ona, jak i jej mąż są ratownikami medycznymi. Pani Anna jest teraz na urlopie rodzicielskim. - Mąż więc musi łapać się każdej pracy. Dobrze, że jeszcze syn rozpoznaje tatę - uśmiecha się smutno, bo więcej pracy oznacza przecież, że mąż rzadko bywa w domu.

- Żeby przeżyć, żeby cokolwiek zarobić - trzeba pracować ponad 400 godzin w miesiącu. Dodatkowo ponosząc wszelkie koszty. Szkolimy się za własne pieniądze, sami kupujemy sobie mundury, opłacamy nawet podatek za to, że korzystamy z dyżurki w stacji pogotowia - wymienia Rafał Stańczuk.

Dyrektorzy szpitali nie mają wątpliwości, że podwyżki ratownikom się należą. - Ale to nie ja je daję, tylko minister. A na najbliższe trzy miesiące znów dostaliśmy stawki niepodwyższane od 2011 roku - przypomina Krzysztof Teodorczuk, dyrektor szpitala miejskiego.

Sprawdź również: Ratownik medyczny jest zawsze w pogotowiu

Z kolei Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego mówi, że przygotował już wspólnie ze związkami zawodowymi plan podwyżek dla wszystkich pracowników szpitala. - Jednak te pieniądze muszę przecież wygospodarować z tego, co otrzymujemy z NFZ.

Jednak podwyżki to niejedyne postulaty. Ratownicy w całej Polsce domagają się też nowelizacji ustawy o ratownictwie medycznym i upaństwowienia ratownictwa medycznego. Chcą też zwiększenia liczby karetek i większej liczby zespołów trzyosobowych (obecnie dominują zespoły dwuosobowe).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl