Słynny reżyser wygrał sądową batalię, która toczyła się we Francji. Wymiar sprawiedliwości orzekł, że Roman Polański nie zniesławił Charlotte Lewis, brytyjskiej aktorki, która oskarżyła go o napaść na tle seksualnym. Sąd jednak nie orzekał w sprawie dopuszczenia się przez Polańskiego napaści seksualnej, w tej sprawie chodziło o przekroczenie granicy wolności słowa.
Sprawa sprzed wielu lat
Sprawa dotyczy zamierzchłej przeszłości. Brytyjska aktorka mówiła, że została cztery dekady temu zgwałcona podczas castingu w domu Polańskiego w Paryżu. Miała wtedy zaledwie 16 lat.
Polański stanowczo zaprzeczał tym zarzutom. W reakcji na oskarżenia aktorki, w wywiadzie z 2019 roku dla jednego z francuskich magazynów reżyser określił zarzuty Lewis "ohydnym kłamstwem" i przywołał jej wcześniejsze wywiady, w których nie wspominała ani słowem o tym, by została przez niego zgwałcona, wypowiadała się o nim przychylnie.
Słowa, które niszczą życie
Zdaniem Lewis, słowa Polańskiego zniszczyły jej życie. Nawet prokurator wyraził wątpliwości co do pozwu aktorki, mówiąc, że "Roman Polański wyraził jedynie swoją opinię w odpowiedzi na publiczne oskarżenia".
Sąd w Paryżu nie zajmował się sprawą przemocy seksualnej z powodu przedawnienia, tylko zniesławieniem aktorki przez reżysera.
