- Problem ten dotyczy wszystkich ferm drobiu na terenie powiatu – mówi Ewa Zybała, starosta lubartowski.
Na jej ręce hodowcy złożyli pismo alarmujące o problemie.
Sytuacja jest poważna, choć od 4 stycznia nie wykryto żadnych nowych ognisk wirusa H5N8. Nie pomagają zapewnienia władz, że drób został przebadany pod kątem ptasiej grypy, a odpowiednie organy potwierdziły, że mięso z ferm w gminie Uścimów nadaje się do dalszego przerobienia lub sprzedaży. Klientów nie ma.
Doniesienia o ptasiej grypie spowodowały, że ograniczony został eksport drobiu m.in. do Chin, Japonii czy RPA. Chodzi głównie o indyki i perliczki występujące w strefie zagrożonej. Do tej pory większość ferm nie podpisała kontraktów.
- Każdy dzień generuje dodatkowe koszty – podkreśla starosta. – Trzeba pamiętać, że indyki w pewnym momencie przerastają i cena za nie drastycznie spada lub nie da się ich sprzedać wcale – tłumaczy portalowi lubartow.naszemiasto.plZybała.
Hodowcy, z którymi rozmawialiśmy nie chcą w ogóle wypowiadać się w mediach. Starostwo prosi o zrozumienie. I tłumaczy, że przedsiębiorcy z trudem radzą sobie z tym, co się stało. Straty, które ponieśli są ogromne. Według wstępnych szacunków chodzi o 7 mln zł. Finalna kwota może sięgnąć 10 mln zł.
- Mam cichą nadzieję, że znajdzie się ktoś odważny, kto zrobi ten pierwszy krok i kupi mięso, pokazując reszcie, że jest ono bezpieczne – mówi starosta.
Jeżeli sytuacja się nie zmieni, władze powiatu lubartowskiego planują prosić o pomoc rząd.
ZOBACZ TEŻ: Tak w obliczu ptasiej grypy działają służby
