Puchar Świata w Wiśle, czyli gdzie się podziały tamte konkursy niezapomniane

Jacek Drost
Rafał Musioł
Polscy kibice w Wiśle niezmiennie wierzą, że Biało-Czerwoni znów nawiążą do wielkich sukcesów.
Polscy kibice w Wiśle niezmiennie wierzą, że Biało-Czerwoni znów nawiążą do wielkich sukcesów. Jacek Drost
Drugi w tym roku weekend z Pucharem Świata w skokach narciarskich w Wiśle ma zdecydowanie mniejszy impet niż styczniowy. Widać to także na stoiskach z pamiątkami i karczmach w centrum miasta.

Kibiców w piątek było niewielu, w sobotę już nieco więcej. Ale nawet wokół Szkoły Latania czyli miniskoczni ustawionej na placu Hoffa, gdzie chętni mogli spróbować wybicia z progu i utrzymania się na nogach po lądowaniu, wielkich tłumów nie było.

- W styczniu, był zdcydowanie większy ruch. Teraz sprzedają się przede wszystkim typowe dla Wisły wielkie chusty z podobiznami skoczków - stwierdziła Małgorzata, właścicielka stoiska w centrum miasta, wskazując na ostatnie dwie płachty. Za 80 złotych można zdobyć taką z wizerunkiem Kamila Stocha i Piotra Żyły oraz szachownicą polskich sił lotniczych. - Przyjeżdżam od wielu lat i widzę, jak właściwie z konkursu na konkurs atmosfera i liczba przyjeżdżających opadają.

Na sąsiednich straganach szaliki od 30 złotych lub czapki za 60 wielu amatorów nie znajdowały.

Sporą dodatkową atrakcję mieli natomiast uczestnicy Zimowej Kardiologicznej Szkoły Ratowników Medycznych w hotelu Gołębiewski. Większość z nich była zaskoczona obecnością skoczków, którzy pojawiali się w holu przygotowując do wyjazdu na skocznię. Największym zainteresowaniem łowców autografów i pamiątkowych zdjęć cieszył się Simon Ammann. Pod tym względem Szwajcar przebił kilkakrotnie przemykającego przed recepcją prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Adama Małysza.

Niezmiennie jednak idolem fanów skakania na nartach pozostaje Piotr Żyła. Dobry występ w kwalifikacjach, czyli pierwszym starcie po powrocie, przebudził wiarę i nadzieję.

- Kto dziś wygra? Piotrek! - skandowali kibice pod skocznią widząc przechodzącego "Wewióra".

I to na jego autograf polowano w sobotę w Wiśle najczęściej.

O skokach rozmawiano także w restauracjach i karczmach, ale zdaniem obsługi ruch też był niewiele większy niż normalnie o tej porze. Za to pod samą skocznią widoczma była już unifikacja cen jedzenia - bogracz z klopsikami, kwaśnica, grochówka i gulasz kosztowały demokratycznie 20 zł, podobnie jak kubek grzańca. Dopiero zresztą w sprzedających go punktach pod Malinką zrobiło się naprawdę Biało-Czerwono i klimat dawnych konkursów znów zaczął unosić się w powietrzu.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
To Ja
idźta, idżta, podziwiać emerytów w drugiej setce
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl