Gdyby taki wyrok się uprawomocnił, byłaby to jedna z najsurowszych kar, na jaką skazana została w ostatnich latach we Wrocławiu osoba wykonująca zawód radcy prawnego czy adwokata. Choć obrona przekonuje, że wrocławski Sąd Rejonowy Śródmieście nie zbadał sprawy dokładnie i wciąż są wątpliwości co do winy. A jak są wątpliwości, to skazać nie można.
Rodzice zabitego w wypadku chłopca nie mają wątpliwości – radczyni jest winna. Do tragedii doszło w 2005 roku w Biestrzykowie koło Oławy. Idący poboczem chłopiec – Jakub P. - został śmiertelnie potrącony przez samochód. Kierowca usłyszał wyrok więzienia w zawieszeniu. Rodzice Kuby postanowili wystąpić do sądu o odszkodowanie. Polecono im radczynię z Wrocławia.
Proces przed sądem cywilnym w Oławie skończył się dość szybko. Prawomocny wyrok zapadł w 2010 roku. Odszkodowanie – 175,4 tys. złotych firma ubezpieczeniowa wypłaciła na rachunek kancelarii pani mecenas L. Rodzice Kuby nie interesowali się na co dzień procesem. Zaufali swojej adwokatce. - Żona gdzieś tak co pół roku do niej dzwoniła. I słyszała, że sprawa wciąż się toczy, że firma ubezpieczeniowa odwołała się od wyroku.
Dopiero po kilku latach zorientowali się, że coś jest nie tak. Zażądali od pani mecenas wszystkich dokumentów w sprawie. Tego samego zażądali od sądu. I wtedy dowiedzieli się jak było. Pani mecenas zapewniała w śledztwie i w sądzie, że pieniądze oddała w gotówce.
Sąd rejonowy nie uwierzył jej. Dlatego wyrok skazujący. A, że chodził o pieniądze za śmierć dziecka to wyrok wyjątkowo surowy. Jak na osobę, która nigdy wcześniej nie była karana. Dodatkowo – poza karą więzienia – pan i mecenas ma pięcioletni zakaz wykonywania zawodu radcy prawnego. Oczywiście o ile wyrok się uprawomocni.