Skandal z emisją codziennych programów Radia Sputnik, w których prezentowany jest wyłącznie moskiewski punkt widzenia i nieobiektywne informacje, wywołał nawet reakcję przedstawicieli rządu. - To jest kwestia ofensywy, propagandy medialnej, propagandy rosyjskiej, finansowanej wprost z budżetu rosyjskiego - ocenił minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna.
Rzeczywisty wpływ rosyjskich audycji emitowanych w Radiu Hobby na kształtowanie polskiej opinii publicznej jest jednak praktycznie zerowy. Rozgłośnia ma zasięg ok. 50 km i obejmuje nim okolice Legionowa i większą część Warszawy. Jednak słuchalność stacji jest na bardzo niskim poziomie. Według badań słuchalności mazowieckich rozgłośni radiowych, opracowanych przez SMG/KRC MillwardBrown, od września 2012 r. do lutego 2013 r., Radia Hobby słuchało 0,02% potencjalnych odbiorców. Jak wyliczył lokalny serwis internetowy Legio24, oznacza to słuchalność na poziomie ledwo przekraczającym tysiąc osób. - Nie sądzę, żeby w Polsce ktoś uległ tej propagandzie - stwierdził minister obrony Tomasz Siemoniak.
Co jest grane?
Radio Sputnik jest częścią rosyjskiego serwisu informacyjnego Sputnik, kontrolowanego przez rosyjską państwową agencję Rossija Siegodnia. W jej skład wchodzi portal Sputnik News i Radio Sputnik, znane wcześniej jako Głos Rosji. Agencją Rossija Siegodnia kieruje Margarita Simonjan, która od 2005 r. jest też szefową międzynarodowej telewizji Russia Today. W tym czasie RT dotarła do ok. 150 mln odbiorców na świecie. Podobny cel ma Sputnik, który nadaje już 14 wersji językowych programu. W 2015 r. planowane jest uruchomienie kolejnych 30 wersji językowych i dotarcie do mieszkańców 34 krajów. Z informacji na stronie serwisu Sputnik nie wynika, gdzie jest on redagowany. Wśród autorów jest Agnieszka Wołk-Łaniewska, która pracowała w dzienniku "Trybuna", była rzecznikiem SLD, a od kilku lat jest zastępcą Jerzego Urbana w tygodniku "Nie". W jej publicystyce dominuje radykalna lewicowość oraz prorosyjskość. Podobnie jest u innych autorów tekstów rosyjskiego portalu. Wszyscy udzielają się także w audycjach Radia Sputnik emitowanych na antenie legionowskiego Radia Hobby. Z dostępnych informacji nie wynika, gdzie produkowane są radiowe programy Sputnika.
Według nieoficjalnych informacji za emisję codziennego, trwającego godzinę programu Radio Hobby otrzymuje 8 tys. euro miesięcznie. Jednak obecny prezes stacji i właściciel połowy udziałów Piotr Fogler zaprzecza tej informacji. Początkowo zasłania się tajemnicą handlową spółki, później twierdzi, że legionowskie radio dostaje miesięcznie 25 tys. zł. Przyznaje, że nie wie, gdzie produkowany jest program Sputnika. - Nie widziałem tej umowy na oczy, była zawarta z firmą pośredniczącą. Obejmując udziały i funkcję w spółce zostałem jedynie poinformowany o istnieniu takiej umowy - mówi Piotr Fogler. Pytany, czy Radio Hobby może zerwać tę umowę, twierdzi, że oznaczałoby to milion złotych kary. Skąd jednak to wie, skoro nie widział umowy? - Milion złotych to kara za zerwanie umowy oraz utrata korzyści z jej realizacji - precyzuje Fogler. Dodaje, że kara za zerwanie obowiązującej do końca 2016 r. umowy z Radiem Sputnik wynosi 850 tys. zł. Jednak mnożąc 22 miesiące obowiązywania umowy przez deklarowaną kwotę przychodu w wysokości 25 tys. miesięcznie otrzymujemy kwotę 550 tys. zł. Tyle straciłoby radio , gdyby zerwało umowę jeszcze w lutym. Kwestia kar pozostaje więc niewyjaśniona.
Kto gra?
Prezes Hobby przekonuje, że nie zna umowy zawartej z Radiem Sputnik, bo zawarła ją firma pośrednicząca. Tą firmą kieruje Dominik Kubalski, syn Pawła Kubalskiego, założyciela i pierwszego właściciela legionowskiego radia. Jednak przekazanie udziałów Dominikowi Kubalskiemu było zabiegiem formalnym, który ratował wcześniejszego właściciela przed egzekucją komorniczą.
Żeby to wyjaśnić, należy sięgnąć kilka lat wstecz. W 2008 r. legionowski przedsiębiorca Paweł Kubalski zaraża wielu ludzi swoim entuzjazmem i wizją stworzenia lokalnej stacji radiowej, przekonuje, że radio jest jego marzeniem. Namawia do współpracy doświadczonych radiowców - Grzegorza Traczewskiego, którego mianuje redaktorem naczelnym, oraz Grzegorza Bendę, który zostaje dyrektorem programowym. Obaj doświadczenie radiowe zdobywali w warszawskim Radiu Wawa. Ściągają do Legionowa znanych dziennikarzy: Tadeusza Sznuka, Zygmunta Chajzera, nestora dziennikarzy sportowych Bohdana Tomaszewskiego, a nawet zmarłego w ubiegłym roku pisarza Marka Nowakowskiego.
Powszechnie jest to odbierane jako sukces i przyciąga do radia słuchaczy. Szybko jednak mechanizm się psuje. Dziś Traczewski i Benda odmawiają rozmowy na temat Radia Hobby. - Jestem dumny, że udało się zbudować zespół, który robił fantastyczny program, poświęcając cały swój czas i umiejętności - mówi Traczewski i odmawia odpowiedzi na pytanie, dlaczego ten zespół rozpadł się po zaledwie kilku miesiącach działalności.
Jednak w Legionowie jest tajemnicą poliszynela, że doprowadził do tego właściciel Paweł Kubalski. Już dwa, trzy miesiące po hucznym starcie radia przestał płacić jego pracownikom. Niektórzy dostawali część honorariów, inni nie dostawali ich wcale. Część współpracowników szybko odeszła, niektórzy pracowali dalej, wierząc w obietnice prezesa. Ci ponieśli największe straty, bo do dziś nie odzyskali należnych wypłat. Niektórzy uzyskali je dopiero po procesach sądowych, a inni walczą do dziś.
Okazało się bowiem, że majątek Kubalskiego wyparował. A dokładniej, został przeniesiony do innych spółek, co chroniło go przed egzekucją komorniczą z tytułu zalegania za płatności. Tych gromadziło się coraz więcej. Oprócz pracowników Radia, z roszczeniami za niezapłacone usługi występowali m.in. dostawcy sprzętu, reklamodawcy, a nawet miejscowa restauracja, której prezes nie zapłacił za zorganizowanie uroczystej inauguracji Radia Hobby. Majątek, prawa do koncesji oraz udziały w radiu przejął syn Kubalskiego, 23-letni Dominik Kubalski. Wierzyciele odchodzą z kwitkiem, bo w świetle prawa nowy właściciel nie odpowiada majątkiem za długi poprzednika. Blisko 100 tys. zł nie odzyskała też firma, która prowadziła prace instalacyjne w radiu. - Egzekucja komornicza skończyła się fiaskiem, bo okazało się, że sprzęt radiowy, który dostarczyliśmy, został oddany w leasing. Stacja nie posiada też kont bankowych - mówi właściciel firmy, który doprowadził do sądowej upadłości Radia Hobby.
Poprzez forum radiopolska.pl oraz facebookową stronę "Oszukani przez Radio Hobby" kontaktujemy się z byłymi pracownikami radia i jego wierzycielami. Działalność pierwszego właściciela określają jako zorganizowaną formę złodziejstwa i oszustwa. Opisują drastyczne przypadki wyjątkowo wulgarnych zachowań Kubalskiego. Mówią o mobbingu, który stosował wobec podwładnych, i zgłaszaniu ich na policję oraz do sądu. Niektóre sprawy są jeszcze w toku. - Przychodząc do radia, nie miałem wiedzy o tych zdarzeniach - mówi obecny prezes Piotr Fogler. Przyznaje, że rozmawia z byłymi pracownikami i zgadza się z oceną, że te zachowania były złe. Zastrzega jedynie, że nie słyszał o przypadkach mobbingu. Deklaruje jednak, że stara się wyprostować te zaszłości.
Komu gra?
Skargi pracowników docierały też do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jednak urzędnicy badali jedynie zgodność emitowanego programu z koncesją. W 2011 r. KRRiT stwierdziła rażące naruszenia koncesji, polegające na emitowaniu niezgodnego z nią programu. Za mało było programów lokalnych, literacko-kulturalnych, a właściciel nie wniósł opłaty koncesyjnej. Wszczęto postępowanie o odebranie koncesji. - Nadawca poprawił program, postępowanie o cofnięcie koncesji zamknięto - przypomina sobie Witold Kołodziejski, ówczesny przewodniczący KRRiT. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że w obronę Radia Hobby zaangażowali się niektórzy członkowie Rady, m.in. nominowany przez Ligę Polskich Rodzin Lech Haydukiewicz oraz reprezentujący Samoobronę Tomasz Borysiuk. Byli oni w kontakcie z Arturem Zawiszą, który jeszcze w 2009 r. został współwłaścicielem Radia Hobby, mając 10 proc . udziałów. - Pozbył się ich chyba w 2010 r. ale później też interesował się losami stacji - mówi Kołodziejski. Jego zdaniem relacje między członkami KRRiT a Zawiszą i właścicielami radia nie wykraczały poza standardy. Jednak to właśnie wtedy Radio Hobby otrzymało zgodę na nadawanie programu o większej mocy i z zasięgiem obejmującym Warszawę, co dawało szanse na pozyskanie reklam stołecznych firm, a stało w sprzeczności z pierwotnymi zapisami koncesji.
Zamiast pieniędzy z reklam Radio Hobby pozyskało partnera w postaci Radia Sputnik. Zdaniem byłego przewodniczącego KRRiT jest to podstawa do wszczęcia kontroli, a nawet cofnięcia koncesji. - Jeśli program produkowany jest poza granicami Polski, to łamane jest polskie prawo i dyrektywy unijne. Trzeba też skontrolować, czy treść audycji wypełnia postanowienia koncesji i nie zawiera treści zabronionych - mówi Kołodziejski. Podkreśla, że wszystko jest w rękach obecnego szefa Krajowej Rady Jana Dworaka. - On palcem nie kiwnie, z prezesem Foglerem są po imieniu i razem przez lata działali w Unii Demokratycznej i Platformie Obywatelskiej. Póki w Polsce panują rosyjskie porządki, to i w radiu będzie rosyjska audycja - uważają byli pracownicy radiostacji z Legionowa.