Wszystkich (minus jednego*) polskich trenerów od minionej środy zżera zazdrość. Pożegnanie na takich warunkach, jakie stały się udziałem Marka Papszuna, to w polskiej - i nie tylko - piłce absolutny ewenement. Szkoleniowiec sam decydujący o tym, kiedy odejść i kiedy to odejście ogłosić, w dodatku mający wpływ na wybór następcy dającego szansę niezmarnowania ciężko wypracowanego wieloletniego dorobku, a do tego wszystkiego wychwalany i wyściskiwany przez porzucanego przez siebie pracodawcę, wygląda jak postać z innego świata.
Trener Rakowa z pewnością na taką autonomię zasłużył. Swój czas w Rakowie wykorzystał do maksimum, a nawet wyniósł ponad stan. Dzięki osiąganym sukcesom nie zmarnował środków przekazywanych przez właściciela klubu, i w dużej mierze amortyzował ryzyko związane z zadłużaniem klubu, bo wpływy z Pucharu Polski i medali ligowych pozwalały na rysowanie realistycznych corocznych budżetów, co w Ekstraklasie bynajmniej nie jest normą. Zresztą gablota trofeów noszących najświeższe daty, a nie stanowiących dumne, ale jednak tylko muzeum jak ma to miejsce w innych miejscach, mówi sama za siebie.
To wszystko w połączeniu z deklaracją Świerczewskiego, że zrobił wszystko (a w jego przypadku to słowo powinno być pisane z wielkiej litery), by przekonać szkoleniowca do pozostania w Częstochowie, sprawia, że motywy decyzji Papszuna są tym bardziej tajemnicze i intrygujące. Być może faktycznie zadecydowała żona, a być może zagadka rozwiąże się sama wraz z podpisem na kontrakcie z nowym klubem, ale bez względu na wszystko odporność 48-letniego warszawiaka na pokusy i odwaga wyjścia ze strefy dosłownego komfortu musi imponować. Co nie zmienia faktu, że można i należy dyskutować czy moment ogłoszenia decyzji tuż przed postawieniem pieczęci na mistrzostwie Polski i trzecim z rzędu finałem krajowego pucharu rzeczywiście został dobrze przemyślany. W Rakowie i tak przecież buzują wielkie emocje. Każdy kolejny mecz ma coraz większe znaczenie i wiąże się z coraz większym ciśnieniem, a teraz Papszun do tego wiru dorzucił całkiem sporo paliwa. W ten sposób szkoleniowiec podjął ryzyko, że ewentualne niepowodzenia, co prawda na zasadzie uproszczeń, ale jednak nie do końca bezpodstawnie, zostaną połączone ze środową deklaracją...
* Ten „minus jeden” rodzynek to oczywiście tajemniczy następca Marka Papszuna, który został już przez Michała Świerczewskiego namaszczony, ale pozostaje na razie cieniem za zasłoną milczenia.
Nie przeocz
- 8,5 tys. fanów Niebieskich w Gliwicach. Gorąca atmosfera na trybunach ZDJĘCIA KIBICÓW
- Nowy stadion GKS Katowice znów urósł. Zobaczcie najnowsze zdjęcia z placu budowy
- Górnik Zabrze: Zdjęcia z rozbiórki starej części stadionu przed budową nowej trybuny
- Żona Dawida Kubackiego walczy o życie! Co się stało?
Musisz to wiedzieć
- Najlepsze memy po meczu Barcelona - Real. Lewandowski nie zdobędzie Pucharu Króla
- Aluron CMC Warta Zawiercie o krok od półfinału PlusLigi ZDJĘCIA KIBICÓW I MECZU
- Górnik Zabrze spadnie z PKO Ekstraklasy? Aż 11 drużyn zagrożonych
- Możecie zamówić krzesełka ze starej trybuny Górnika Zabrze. Zobaczcie ceny ZDJĘCIA
Bądź na bieżąco i obserwuj
