Ratujmy zabytkowe łódzkie fabryki [ZDJĘCIA]

Wiesław Pierzchała
Uniontex po wielkim pożarze
Uniontex po wielkim pożarze Grzegorz Gałasiński
Pożar na terenie słynnej tkalni papieskiej w dawnym kompleksie przemysłowym Karola Scheiblera na Księżym Młynie skupia problemy z zabytkowymi fabrykami w Łodzi. Polegają one na tym, że są w rękach prywatnych i z powodu kryzysu stoją odłogiem, niszczeją i na naszych oczach się rozpadają.

Wykorzystują to zbieracze złomu, którzy w poszukiwaniu metalowych elementów dewastują budynki pofabryczne. Bywa, że palą ogniska i puszczają je z dymem, tak jak to było ostatnio nie tylko z budynkiem elektrowni z końca XIX wieku na terenie tkalni papieskiej w rejonie ul. Milionowej i Kilińskiego, lecz także z zabytkową zajezdnią MPK w stylu art deco z lat 20. XX stulecia przy skrzyżowaniu ul. Dąbrowskiego i Kilińskiego. W obu przypadkach spaliły się dachy obiektów, które trzeba będzie odnowić.

Co robić, aby uratować stare fabryki, żeby nie powtórzyła się sytuacja, że zostały zburzone i na zawsze zniknęły z pejzażu Łodzi? Tak jak to stało się z Norbelaną u zbiegu ul. Żeromskiego i al. Mickiewicza, a także w przypadku fabryki Biedermannów przy ul. Smugowej, fabryki Geyera przy ul. Piotrkowskiej i browarów Anstadta przy ul. Sędziowskiej, które zostały rozebrane w większej lub mniejszej części. Wprawdzie miasto ma program ratowania zabytków, ale można odnieść wrażenie, że dotyczy on głównie willi i kamienic, ale nie fabryk. Potwierdza to radna miejska Urszula Janiak-Niziołek, która podkreśla, że miasto nie ma pomysłu na ratowanie fabryk, przez co stopniowo niszczeją, co zresztą widać gołym okiem.

Wydaje się, że przyczyną kiepskiej kondycji dawnych fabryk jest sytuacja z lat 90., gdy nie było żadnych programów ich zabezpieczenia. Efekt był taki, że inwestorzy kupowali je, aby zburzyć i mieć działkę w dobrym punkcie miasta. Fabryki te były wtedy w ewidencji zabytków lub poza ewidencją. W obu przypadkach oznaczało to, że de facto nie miały opieki prawnej i bez problemu można było je rozebrać. I tak się działo. W miejscach po nich powstały nowe obiekty lub zostawały puste działki. A to dlatego, że z powodu kryzysu właściciele nie zdążyli ich sprzedać lub zagospodarować. Przełom nastąpił w 2010 roku, gdy zmieniły się przepisy i od tej pory obiekty z ewidencji mają opiekę prawną. Dotkliwie przekonał się o tym Michał L., który zburzył piękną, stylową willę Reinholda Langego przy ul. Zgierskiej. Wybuchł skandal. Łodzianie byli oburzeni. Na głowę sprawcy rozbiórki posypały się gromy. Do akcji wkroczyła prokuratura, która - dzięki nowym przepisom - mogła zarzucić Michałowi L. rozbiórkę zabytkowej, będącej w ewidencji rezydencji bez zgody konserwatora zabytków i nadzoru budowlanego.

Sprawa trafiła do sądu. Toczy się proces. Najpierw Michał L. uderzył się w piersi, przyznał do winy i obiecał odbudować willę. Ostatnio jednak zmienił zdanie i oświadczył, że jest niewinny. Sprawa jest precedensowa w skali Łodzi i kraju. Jeśli Michał L. zostanie skazany będzie to sygnał, że nie można bezkarnie burzyć zabytków. To z pewnością podziała odstraszająco na innych właścicieli i inwestorów.

Co jednak robić z dawnymi, pustymi fabrykami, które stoją i niszczeją lub padają ofiarą pożarów, co i tak na jedno wychodzi? Architekt miasta Marek Janiak przyznaje, że miasto nie ma narzędzi, aby ingerować w takich sytuacjach. Zaznacza, że przepisy są jasne i precyzyjne: to właściciel ma obowiązek dbać o zabytkowe obiekty i jeśli tego nie czyni, to powinny spadać na niego surowe i dotkliwe kary. Aby tak się stało, powinny o to zadbać - według Marka Janiaka - odpowiednie służby, jak policja, straż miejska, prokuratura, nadzór budowlany i służby konserwatorskie. To jednak śpiew przyszłości, bowiem nie widać, aby właściciele niszczejących obiektów byli jakoś karani. Tak więc stare fabryki niszczeją, ich właściciele umywają ręce, miasto nie ma ani programu, ani możliwości ich ratowania i koło niemocy się zamyka. Wydaje się, że dobrym rozwiązaniem byłoby uporządkować sprawę, zrobić spis starych, zaniedbanych fabryk i zdecydować, które chronimy i ratujemy, a które likwidujemy.

Ponadto ważne są inicjatywy lokalne, jak na przykład ta, aby wybrane budynki przyłączyć do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i tym samym je uratować i odnowić. Jak się dowiedzieliśmy, w strefie mają się znaleźć trzy takie obiekty: przy ul. Wólczańskiej, przy rondzie Solidarności i na terenie dawnego basenu Olimpii przy ul. Sienkiewicza.

Symbolem fali "tsunami", która zmiotła wiele łódzkich fabryk, są znane większości łodzian zakłady wełniane Norbelana (przed wojną była to fabryka Karola Eiserta), po których nie zostało nawet śladu. A szkoda, gdyż były to obiekty bardzo cenne dla historii miasta. Wprawdzie wiele budynków było siermiężnych i bezstylowych i można było je rozebrać, to jednak potężna przędzalnia z czerwonej cegły stojąca wzdłuż al. Mickiewicza robiła wrażenie i za wszelką cenę należało ją zachować, odnowić i odpowiednio zagospodarować. Niestety, nic takiego nie nastąpiło, gdyż służby konserwatorskie nie zdążyły wpisać obiektu do rejestru zabytków, co wówczas oznaczało, że nie był on prawnie chroniony. I inwestor - firma Plaza Centers Poland (kapitał izraelski) z centralą w Warszawie - skwapliwie z tego prawa skorzystał.
Norbelana zniknęła kilka lat temu, a w jej miejscu nic nie powstało, mimo że najpierw głośno było o planach budowy centrum handlowo-rozrywkowego, a potem - już ciszej i nieoficjalnie - o projektach postawienia osiedla mieszkaniowego. Dziś na potęgę rosną tam krzewy i drzewka-samosiejki, ale chyba nie o to inwestorowi chodziło.

Ślad nie został też po fabryce Ludwika Albrechta i Józefa Gampego z końca XIX wieku (w PRL były to zakłady Maltex) u zbiegu al. Politechniki i ul. Rembielińskiego. Miała zostać odbudowana przez spółkę Fabryka Biznesu w ramach kompleksu biznesowo-handlowo-rozrywkowego Sukcesja, ale jak dotąd nic się tam nie dzieje. Do tego samego inwestora, co tereny po Norbelanie, należy też dawna fabryka kotłów Johna i Krebsa, którą po II wojnie światowej przekształcono w Fabrykę Kotłów i Radiatorów Fakora u zbiegu ul. Rzgowskiej i Warneńczyka na Chojnach. Stało się o niej głośno dwa lata temu, gdy właściciel przymierzał się do rozbiórki obiektów, zaś służby konserwatorskie - mając poparcie miłośników dawnej Łodzi - przystąpiły do kontrofensywy. Sytuacja wyglądała w ten sposób, że w ewidencji zabytków znalazła się jedynie stylowa wieża ciśnień i właśnie ona miała pozostać. Fabrykę regularnie nękali złomiarze, dlatego konserwatorzy udali się na miejsce, aby zorientować się czy wieża nie jest zagrożona. Podczas inspekcji odkryli, że hala sprzed I wojny światowej (jest tam jeszcze hala z czasów PRL nie mająca większych wartości historycznych) jest... unikatem w skali kraju. A to dlatego, że jest to jedna z najstarszych zachowanych fabrycznych konstrukcji żelbetowych.

W tej sytuacji konserwatorzy zablokowali prace rozbiórkowe i błyskawicznie wpisali do rejestru zabytków pięć obiektów. Mieli pełne poparcie sympatyków starych fabryk. Utworzyli oni "lotne brygady", które dzień i noc czuwały, aby nie rozebrano Fakory. Od decyzji służb konserwatorskich inwestor odwołał się do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które niedawno podjęło kompromisową decyzję: w rejestrze zabytków znajdzie się jedna piąta cennej hali, komin, portiernia i wieża ciśnień. To polubowne rozstrzygnięcie, które nie wszystkich zadowala, bowiem większa część cennej hali zostanie jednak rozebrana. W miejscu tym powstanie centrum handlowo-rozrywkowe.

Szczęścia nie miała też okazała fabryka Biedermannów znana w PRL jako zakłady Harnama, którą inwestor kupił i zaczął wyburzać, bowiem miejskie służby konserwatorskie niefrasobliwie zostawiły w ewidencji zabytków mury pofabryczne i bez kłopotu można było je wtedy rozbierać. Gdy o problemie dowiedziały się służby konserwatora wojewódzkiego, przystąpiły do kontrakcji. Konserwatorzy z policjantami zaczęli nękać inwestora i postawili na swoim. Prace rozbiórkowe, w wyniku których zburzono - częściowe zniszczone wcześniej przez pożar - tkalnię i przędzalnię, wstrzymano i dzięki temu uratowano dwie cenne i piękne wieże: kurzową i ciśnieniową.

Niestety, nie udało się uratować resztek fabryki bezcennej, bo najstarszej zachowanej w Łodzi. Chodzi o fabrykę Jana Krystiana Rundziehera z lat 20. i 30. XIX wieku, wokół której swoje imperium przemysłowe wybudował Ludwik Geyer. Konserwatorzy nie zdążyli na czas i obiekt został wyburzony przez inwestora - firmę Urbanica (kapitał hiszpański). W tym przypadku alarm podnieśli miłośnicy zabytków, którzy powiadomili o wyburzeniach służby konserwatorskie. Okazało się, że mieli rację, bowiem inwestor wprawdzie otrzymał zgodę na wyburzenia, ale nie w tak szerokim zakresie. Po interwencji konserwatorów prace zostały wstrzymane. W miejscu tym miało powstać osiedle mieszkaniowe, ale od wielu lat nic tam się nie dzieje. Podobnie jak u zbiegu ul. Kilińskiego i Przybyszewskiego, gdzie o ratunek wołają stare, zabytkowe mury przędzalni bawełny Adama Ossera z początku XX stulecia, po której w dobie PRL schedę przejęła Fabryka Osprzętu Samochodowego "Polmo".

Na szczęście nie wszystkie fabryki zniknęły lub stoją puste i niszczeją. Największy sukces to oczywiście znane poza granicami kraju centrum Manufaktura powstałe na terenach byłego imperium fabrycznego Izraela Poznańskiego. Dawny blask odzyskała też potężna przędzalnia na Księżym Młynie innego słynnego fabrykanta, Karola Scheiblera, w której zbudowano lofty. Efektownie odnowiono też dawną fabrykę Adolfa Daubego przy ul. Wólczańskiej (jest w niej Centrum Biznesowe Synergia), zaś fabrykę Juliusza Kindermanna przy ul. Łąkowej zamieniono na hotel Focus.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Ratujmy zabytkowe łódzkie fabryki [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Komentarze 12

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Ę
Ę. CZ.
Witam serdecznie, szukam w Waszej gazecie informacji o rodzinie żydowskiej, posiadam znikome dane, posiadali fabrykę włokienniczą w rodzinie było dwóch synów Rafał i Paweł oraz córka Halina, właśnie ją poznałam w Szwecji w domu opieki, po wojnie wyszła za mąż za Niemca, jej bracia rozjechali się po świecie jeden do Izraela drugi w Anglii, proszę mi pomóc znaleźć jej Łódzki adres i nazwisko rodowe, będę wdzięczna za informację zwrotną z pozdrowieniami E. Cz
K
Karol
Najwięcej do powiedzenia mają zawsze ,,teoretycy zabytków na cudzy koszt'' jak państwo ,,robi''
sobie zabytek ,to niech państwo płaci za remont. Moją chatę jakis idiota 40 lat temu wpisał do
rej.zabytków czym zaniżył mi wartość działki,a właściwie uniemożliwił jej sprzedaż.Mam tysiąc
zł dochodu i mam remontowac dla czyjegoś ,,widzimisię''. Konserwatorzy zabytków i inni
pseudoopiekunowie pierdzą w stołki i biorą kasę.Może mi któryś z mądrali doradzi co mam
zrobic.Modlę sie o wichury,tornada,pioruny ale Bozia nie chce mnie wysłuchać,może któryś
z mądrali kupi ten mój zabytek . Tanizna. [email protected]
O
Obserwator
Buhahaha zdj 1. uniontex po wielkim pożarze :)))))
Ten podpis i zdjęcie to chyba kpina jakaś . Jakby ten budynek przed pożarem inaczej wyglądał
a
ae
[cyt]Drogi Panie, sam sie Pan kompromituje. Skoro nie jest Pan swiadomy historii miasta w ktorym mieszka to prosze nie wymagac od otoczenia stoczenia sie do Pana poziomu.

Pani Radna! Brawo i prosze o dalsze dzialania na rzecz ratowania lodzkich zabytkow przed tzw. inwestorami. Ten sam inwestor, ktory chce wyczyscic dzialke w Fakorze zniszczyl Norbelane! To obled, ze ktokolwie w Lodzi nie wita go z pochodniami. To szkodnik!!! DzialkA po Norbelanie cialge stoi pusta!!!![/cyt]

Jest pani radna, to pania zobowiazuje, ale nie do jałowej i nieprzekonywującej riposty, ale do konstruktywnych działań i nie w stylu napasci i pogoni z listem za właścicielem obiektu, który mu sprzedało miasto, ale do działań uchwałodawczych, które by spowodowały, ze dany inwestor przed decyzją o zakupie zabytku byłby poinformowany o warunkach jakie mu stawia miasto, jak równiez o tym jakie go konsekwencje czekają.
Wy najpierw sprzedajecie komus zabytek, który de facto zabytkiem nie jest, potem ustanawiacie go zabytkiem i danego przedsiębiorcę mordujecie, aby pod wasze dyktando robił to czego on nie chce.
Chodzi o przejrzystośc, które w Łodzi nie ma, chodzi również o profesjonalizm urzędniczy. Trudno wymagać od przybysza z innego kraju, aby z takimi samymi emocjami i pieczołowitoscia jak my, podchodził do naszych zabytków, tym bardziej, ze w momencie sprzedaży nikt mu nie stawiał żadnych warunków, ani nie zaznaczał, że to zabytek.

EC1 tez kiedyś było przez władze zapoznanym obiektem. Dopiero Zydowicz sprzeciwił sie jego rozbiórce i chęcia rewitalizacji doprowadził do usankcjonowania tej wartosci pod wzgledem prawnym. Dalkia chciała go oczywiscie rozebrać. Ale to był madry Zydowicz po konserwatorstwie.

Natomiast mnie bulwesuje bajzel i arogancja urzednicza - ludzie bez poczucia obowiązku i pasji, którzy tak naprawdę od strony prawnej najwięcej mogą, a tego nie robią - moga współtworzyć akty prawne, lub je inicjować po to by czarne na białym określały wzajemne zobowiązania i współzależności w przypadku kupna zabytku, tak, aby chętny do zakupu miał swiadomość co kupuje i co go czega jesli zabytek sie rozsypie.
Pani Niziołek robi tylko afery mało konstruktywnie. W efekcie czeko włąsciciel Fakory został do dalszego inwestowania w Łodzi totalnie zniechęcony.
U
Ulther
Drogi Panie, sam sie Pan kompromituje. Skoro nie jest Pan swiadomy historii miasta w ktorym mieszka to prosze nie wymagac od otoczenia stoczenia sie do Pana poziomu.

Pani Radna! Brawo i prosze o dalsze dzialania na rzecz ratowania lodzkich zabytkow przed tzw. inwestorami. Ten sam inwestor, ktory chce wyczyscic dzialke w Fakorze zniszczyl Norbelane! To obled, ze ktokolwie w Lodzi nie wita go z pochodniami. To szkodnik!!! DzialkA po Norbelanie cialge stoi pusta!!!!
U
Ulther
Drogi Panie, sam sie Pan kompromituje. Skoro nie jest Pan swiadomy historii miasta w ktorym mieszka to prosze nie wymagac od otoczenia stoczenia sie do Pana poziomu.

Pani Radna! Brawo i prosze o dalsze dzialania na rzecz ratowania lodzkich zabytkow przed tzw. inwestorami. Ten sam inwestor, ktory chce wyczyscic dzialke w Fakorze zniszczyl Norbelane! To obled, ze ktokolwie w Lodzi nie wita go z pochodniami. To szkodnik!!! DzialkA po Norbelanie cialge stoi pusta!!!!
U
Ulther
Autor artykulu zaklada, ze jakies fabryki mozna przeznaczyc do likwidacji?! Zadnych! Jedne do wykorzystani inne do zamurowania i zabezpieczenia! Zadnej likwidacji!!!!!
a
ae
niech sie pani nie kompromituje.
Dostała sie pani do Rady Miejskiej i o zgrozo miała pani tylko 600 głosów od łodzian - zupełnie jak w jakimś Pcimiu nie w Łodzi :))) smiech.
Na dodatek pani jest pierwsza w stwarzaniu pozorów swojej dbałosci o zabytki. Swoją nagonką na właściciela Fakory zniechęca pani kogokolwiek do inwestowania w Łodzi.
Krytykując inercje miasta krytykuje pani sama siebie, bowiem jest pani w Radzie Miejskiej , która jest uchwałodawcza, a Platforma pani ukochana partia, ma w Radzie absolutna wiekszość.
To chyba pani wina, że nie ma pani z kolegami zadnego pomysłu na uchwałe, która by zarówno zabezpieczała interesy tego kto kupuje zabytek, a o tym nie wie i nie wie równiez, ze będzie musiał go rewiitalizować dbająć o pierwowzór... zabezpieczałaby tez interes miasta tak, aby inwestor poniósł sromotne kary jezeli jego własnośc będą ca dobrem naszej kultury, inaczej zabytkiem - zniszczeje.

Jesli pani narzeka na Miasto, to nie rozumiem na kogo? Co pani tam robi w Tym UMŁ, czyzby tylko dowartosciuje swoje EGO.
tak właśnie mniemam, po pani kampani nawołującej do zmian w obrębie Placu wolności, wraz ze szkodliwym przesunięciem Pomnika Kościuszki.
Dla mnie pani jest pozorantka, karierowiczką i szkodnikiem, który wiecznie nawołuje oplata, a co innego robi.
ł
łodzianin
Z rejestru zabytków nalezy wykreslic calkiem sporo pseudozabutkow wpisanych na sile, aby podlizac się rozhisteryzowanej grupie krzykaczy. Od tego należy zacząć, następnie należy stworzyć nową listę w oprarciu o PROFESJONALNE opracowanie, które jednoznacznie określi co jest zabytkowa, a co nie jest...
z
zxc
no pięknie - wszystko rozbierają, żeby powstały TBSy i Centra Rozrywkowo-Handlowe... jezu, maria - przecież Łódź, to najbidniejsze duże miasto w Polsce.. Niskie pensje, brak pracy, przyszłości... jest już tyle marketów, przypadająca na jednego mieszkańca, więc naprawdę mogliby już sobie odpuścić kolejne. Rozrywka? A po co mi do tego jakieś Centrum?? Lepiej dupsko ruszyć do Arturówka albo na Młynek... Co za czasy.. Dzieciaki zamiast latać po świeżym powietrzu, lata po Galerii albo po Manufakturze i tylko bez sensu gapią się na ludzi nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Inna alternatywą są komputery. Rodzice się nie interesują, byle dzieciaki nie zadawały za dużo pytań i nie marudziły zmęczonym rodzicom. Ostatnio coraz częściej odwiedzam rodziców - kiedyś - jak opuszczałem tamte tereny - to był zgraja dzieciaków w wieku 5-9lat latająca po podwórku, teraz kompletna cisza - najwyżej widzę ich wynoszących śmieci - reszta czasu to komputery - nawet wolą komputer niż granie w piłkę z rówieśnikami. Inna sprawa że samochodów przybyło i barany parkują w piaskownicy i prawie w drabinkach. W zasadzie w drabince, bo żulernia poniszczyła praktycznie wszystko co było. I oto nasza Polska i nasza Łódź. Im więcej czytam o naszych lokalnych politykach i inwestorach niszczących naszą historię, i o tym, że ludzie muszą wachty czynić przy zabytkach, tym słabiej mi się robi i zaczynam ostatnio siedzieć tutaj jak na minie. Tak kiedyś kochałem to miasto. Ale jak tylko poszedłem na doktorat, przejrzałem na oczy - od 2008r tyle paradoksów się zadziało w tym mieście, że praktycznie siedzę już na walizkach i tylko czekam na upragniony dyplom. Niektórzy piszą, że narzekam, że nic nie robię dla miasta i że lepiej mi jest być tchórzem i stąd uciekać. Ok - jestem tchórzem i uciekam z tonącego statku - ale wiecie co? - ja jestem za młody, żeby chcieć utonąć - mój instynkt samozachowawczy każe mi płynąć wpław do najbliższego stałego, pewnego lądu jakim jest Poznań. I na koniec zgodzę się z Przygnębioną - zaraz będzie tutaj wielkie blokowisko i sypiące się kamienice pokroju kamienic na Bałutach. My nie mamy Starówki, o którą tak dbają inne miasta. Mamy lepiej wręcz od nich bo kamienice, pałace i fabryki są porozrzucane po całym mieście - to nie tylko mały kawałek centrum z 20 ulicami, które są pozostałościami po Starym Mieście z murami obronnymi. Poza tym Łódź to inna bajka. Młodsza, dużo młodsza od Gdańska, Krakowa, Poznania czy Wrocławia i Warszawy. Na innych prawach zostało założone. W innym miastach znajduję tylko łądne kamienice, ale nie widziałem takich ładnych fabryk jak w Łodzi. Są unikatowe, ale co tam - pieniądz się liczy, więc zburzmy wszystko. My nie umiemy uszanować naszego dziedzictwa. Już lepiej się wykazali Niemcy - Łódź była tylko w niewielkim stopniu zbombardowana, bo Niemcy wiedzieli, że są to obiekty zbyt użyteczne i ładne, by je chcieć zniszczyć. Ale dlaczego jeszcze je zachowane, bo to wszystko było połączone z Niemcami i z ludnością niemiecką i oni wiedzą, że o swoje trzeba dbać, dlatego Niemcy wyglądają jak wyglądają, a Polska wygląda jak Polska, tam czyste, piękne, zadbane miasta a tutaj syf, brud i patologia. No właśnie patologia... Ostatnio wracałem do siebie i Pani idąca z koleżanką krzyczy " Zdzisia, ykhm, gdzie jest wódka, k... jak mi się chce, k...,wódy chlać" a należy dodać, że Pani krzycząca szła wężykiem w środku tygodnia w środku dnia. I to towarzystwo z "reprezentacyjnego" Centrum w okolicy Piotrkowska-Czerwona-Wólczańska... Może i dobrze, że nie mamy Starówki - wstydziłbym się tej patologii.. Zatem za rok będę pisać z Poznania.. bliżej normalnych ludzi i co ważne bliżej Niemiec - dzięki Bogu nie miałem oporów w nauce tego języka... Tyle ode mnie i jeszcze mała prośba do Pani Zdanowskiej - chciałbym, żebyś wiedziała, że Ostatni sondaż o tym, iż to młodzi chcą zostać w Łodzi i że jest coraz lepiej i że och ach - takiej ściemy dawno nie słyszałem i informuję, iż ja z moim znajomymi poczuliśmy się, jakby ktoś dał nam po pysku. Pa
P
Przygnębiona
Miasto, gdzie nie szanuje się przeszłości, staje się miejscem bez przyszłości.
Wkrótce cała Łódź będzie tandetnym blokowiskiem, bez charakteru i historii.
G
Gość
pejsy i mośki w polsce
Wróć na i.pl Portal i.pl