Spis treści
Grzegorz Żymek dysponował pieniędzmi FOZZ-u
Grzegorz Żymek był Tajnym Współpracownikiem Zarządu II Sztabu Generalnego pod pseudonimem "DIK". W 1983 roku objął funkcję Szefa Departamentu Kredytowego w Banku Handlowym w Luksemburgu, a w 1990 został dyrektorem generalnym Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
"Dyrektor Generalny Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego miał pełne pole do popisu, jeśli chodzi o dysponowanie środkami finansowymi. Jeśli miałbym wskazać jakąś osobę, która decydowała, kto otrzyma pieniądze z kasy FOZZU, to musiał być Żemek. On po znajomych, po osobach rekomendowanych rozdysponował te pieniądze" - ocenia dr hab. Sławomir Cenckiewicz, prof. Akademii Sztuki Wojennej w programie "Resortowe Dzieci".
W oko służbom wpadł dzięki swojej pozycji. Był aktywnym ekonomistą, dzięki czemu często wyjeżdżał za granicę. Początkowo pełnił dla służb rolę kuriera, wyjeżdżając na paszporcie dyplomatycznym i podróżując po całym świecie. Jego działania i zarządzanie pieniędzmi nie mogło się zatem odbywać bez wiedzy służb bezpieczeństwa.
"Odpowiedź leży w archiwach MON-u. Za tą transformacją stoi KGB, stoi Moskwa. Wydaje się, że struktura głównego operatora wskazuje, że bez zgody Moskwy operatorzy z WSI nie mogliby kiwnąć palcem w tej sprawie, żeby obracać takimi środkami finansowymi przy tak rozległej agenturze na zachodzie. Musiał być co najmniej aspekt" - mówi Piotr Wyciechowski, ekspert ds. służb specjalnych.
Jego możliwości rozrosły się, dzięki niezwykłym zdolnościom intelektualnym i doskonałej pamięci.
"Jako dyrektor FOZZ był zaufanym człowiekiem służb. Miał ciekawe właściwości. Był jak komputer. Wszystkie rachunki trzymał w głowie. Po wielu latach był w stanie z niezwykłą precyzją odtwarzać transakcje, kwoty, numery kont bankowych. Coś nieprawdopodobnego" - opisuje Jacek Łęski, były dziennikarz "Życia" i "Rzeczpospolitej", obecnie pracujący w TVP.
Oficerowie prowadzący Żemka
Żemek, jako współpracownik służb, znajdował się pod oficerami prowadzącymi. Byli to żołnierze wywiadu wojskowego PRL. Jak jednak zauważa Cenckiewicz, jego inteligencja nakazuje mieć wątpliwości, kto dokładnie nad kim nieoficjalnie górował w relacjach.
"Kto kim kręcił - Żemek służbą czy służba Żemkiem, bo był człowiekiem o takich walorach intelektualnych, że często górował nad swoimi opiekunami ze służb specjalnych" - ocenia.
Wśród oficerów prowadzących Żemka znaleźli się:
- Henryk Dunal,
- Zdzisław Żyłowski,
- Cezary Lipert,
- Henryk Michalski
- Zenon Klamecki.
Bezpośredni kontakt z dyrektorem FOZZ utrzymywali Żyłowski i Klamecki, którzy mieli więcej niż relację służbową. Łączyły ich relacje towarzyskie, a ich żony i rodziny przyjaźniły się.
Wszyscy oficerowie w III RP trafili do Wojskowych Służ Informacyjnych, a po ich zlikwidowaniu do biznesu. W 2010 roku związali się ze Stowarzyszeniem "Sowa" skupiającym żołnierzy WSI. Prezesem stowarzyszenia jest Marek Dukaczewski, wieloletni żołnierz wywiadu wojskowego.
Dariusz Przywieczerski współpracował z Żemkiem
Dzięki swoim układom Żemek mógł obracać ogromnymi sumami gotówki. Jak wspomina Cenckiewicz, dyrektor sam chwalił się, że obracał kwotą 5 miliardów dolarów w gotówce, gdy wówczas dług całego kraju wynosił około 40 miliardów. Dawało mu to nieograniczone pole dysponowania.
W raporcie Naczelnej Izby Kontroli z tamtego okresu zostały dokładnie opisane kontakty pomiędzy Grzegorzem Żemkiem, a Dariuszem Przywieczerskim.
"14.04.1989 zawarta została umowa o współpracy pomiędzy FOZZ reprezentowanym przez Dyrektora Generalnego G. Żemka, a PHZ Universal Sp. z o. o. reprezentowaną przez Dyrektora Generalnego D. Przywieczerskiego i Dyrektora ds. finansowym W. Zdziardkiego. W myśl postanowień podpisanej wyżej umowy o współpracy PHZ Universal udzielił FOZZ dziesięciu depozytów dewizowych łącznej wartości 11 279 000 USD i 3 000 000 OM. Ponadto na podstawie tej samej umowy FOZZ udzielił PHZ Universal 9 kredytów złotowych na łączną kwotę 39.375 mln zł" - napisano.
Przywieczerski w SB miał pseudonim "Grabiński". Pracował w centralach handlu zagranicznego, komitecie centralnym PZPR, był radcą handlowy ambasady PRL w Nairobi, a od 1985 roku szefem Centrali Handlu Zagranicznego Universal.
"Ich drogi przecięły się w trakcie pełnienia funkcji PHZ Universal. Ten tandem wymyślał wiele różnych, ciekawych i ryzykownych transakcji na rynkach bankowych i międzybankowych na Zachodzie" - mówi Piotr Wyciechowski.
Przywieczerski startował w wyborach do Senatu w 1989 roku i wówczas nielegalnie pożyczył 25 milionów z FOZZ. Jak wynika z raportu NIK, w dokumentacji księgowej nie było dokumentów o tej pożyczce. Czek został natomiast wystawiony na polecenie zastępcy Funduszu - Janiny Chim. Kredyt został wydany bez naliczania odsetek, a zwrot nastąpił dziesięć dni później.
Chociaż nie są dziś znane dokładne powiązania Przywieczerskiego z SB, wydaje się niemożliwym, by był w stanie obracać takimi pieniędzmi bez wiedzy właściwych służb. Według części danych natomiast mówi się, że od 10 do 15 procent zatrudnionych w CHZ osób było powiązanych z PRL-owskimi służbami.
Rosyjski przyjaciel Siergiej Gawriłow
Siergiej Gawriłow to przedstawiciel LukOil związany z układem finansowym. Wraz z ambasadorem Rosji otworzył w 1996 roku pod Radzyminem sieć paliw.
"To była niesłychanie barwna postać. Urodzony w rodzinie rosyjskich dyplomatów od młodości wychowywany w tych elitach. Odebrał wykształcenie, znał języki. Jak zaczął karierę zawodową, to w tym radzieckim establismencie. Potem został urzędnikiem w jednym z rosyjskich ministerstw i zrobił duże pieniądze. W jaki sposób, nie trudno się domyślić. Gdy zgromadził spory kapitał z kolegami i znajomymi, postanowili zainwestować na Zachodzie, czyli w Polsce. Gdy przyszło co do czego, wykupił niewielki bank" - opisuje Cenckiewicz.
Gawriłow następnie w znaczący sposób przejął Bank Powierniczo-Gwarancyjny. Nie dokonał tego jednak na prostych i oficjalnych zasadach, a przy użyciu krętych sztuczek.
"Miał udziału w firmie, która zainwestowała w Bank Powierniczo Gwarancyjny. Dzięki temu przejął całkowitą kontrolę. Przepisy były takie, że aby kupić 5 procent akcji banku, trzeba było to zgłosić do NBP. Aby kupić 10 procent i więcej należało mieć zgodę. Gawriłow przed podstawione spółki wykupił około 80 procent, kupując tak, by zawsze było to poniżej tych 10 procent" - przedstawia Łęski.
Sam bank Rosjanin nabył natomiast od jednego z najbogatszych wówczas Polaków - Leonarda Praśniewskiego. Jego nazwisko tutaj również nie jest przypadkowe, ponieważ pochodził z rodziny, która przez wiele lat miała silne związki z pracownikami służb. Przyjacielem Gawriłowa był jednak również Przywieczerski.
Finansowanie Fundacji Liberałów i Unii Demokratycznej
Współpraca bankowa i ogromne możliwości finansowe Dariusz Przywieczerski starał się wykorzystywać na każdy z możliwych sposobów. Ważną częścią jego działań było inwestowanie w politykę. W nielegalny sposób przekazywał pieniądze ze swoich firm na konta innych znaczących w tamtych czasach ugrupowań.
"Był właścicielem firmy Dukat, gdzie trafiły pieniądze z FOZZ. Dziennik RP "Fundacja Liberałów i Unia Demokratyczna dostały pieniądze ze spółki Dukat należącej do Dariusza Przywieczerskiego - zeznała Lucyna Czajkowska, księgowa tej spółki. Przywieczerski jest oskarżony w procesie mającym wyjaśnić aferę FOZZ. O przekazaniu pieniędzy 100 mln starych złotych dla Fundacji Liberałów i 200 mln dla Unii Demokratycznej - świadek zeznała jeszcze w śledztwie prowadzonym na początku lat 90" - napisano w "Rzeczypospolitej" 14 maja 2003 roku.
Jak wyjaśnia Łęski, Przywieczerski robił to z konkretnych powodów. Wiedział, że przy swoich nieczystych interesach, posiadanie silnej pozycji wśród rządzących polityków było niezbędne.
"Przywieczerski inwestował w politykę. Chciał mieć dobre układy z ludźmi, którzy prowadzili władzę, bo, prowadząc takie interesy, chciał mieć coś w rodzaju osłony politycznej. M.in. pieniądze trafiły do Unii Demokratycznej - protoplasty Unii Wolności, między innymi również do Kongresu Liberałów za pomocą Fundacji Liberałów, która była założona w Gdańsku. To środowisko później stworzyło Platformę Obywatelską" - opowiedział dziennikarz.
