Magdalena Środa
Podoba mi się niezależność Agaty. Ma swój styl bycia, ubierania się, zupełnie inny niż ja. Nosi świetną fryzurę i namawia mnie, żebym poszła z nią do jej fryzjerki i coś zrobiła ze swoją głową. Ale ja nie mam na to czasu. Agata nosi też ekstrawaganckie ciuchy, które wyszukuje w dziwnych sklepach i z łatwością komponuje w oryginalne zestawy. Ma duży biust, który eksponuje, choć ja na jej miejscu pewnie bym go schowała.
Czasem słyszę od niej, że powinnam sobie coś kupić, ładnie się ubrać. Ale ja mam do ciuchów stosunek wręcz nihilistyczny, zwłaszcza gdy jestem na wsi, na Suwalszczyźnie. Na okrągło chodzę w rzeczach "z używaka". Ona jest zawsze elegancko ubrana, co mi się bardzo podoba. Rozumiem to. Ja też kiedyś chodziłam na obcasach i malowałam paznokcie na purpurowo, ale później uznałam, że rozwój duchowy jest ważniejszy i zarzuciłam siedzeniem przed lustrem. A Agata jakoś to godzi. I nie jest konformistką, stawia na swoim. A przecież z moim niełatwym charakterem, kobiety wymagającej i lubiącej, żeby wszyscy wokół byli posłuszni, mogłam wychować dziecko, które albo ślepo by mnie naśladowało, albo straszliwie się buntowało. Na szczęście Agacie udało się pójść własną drogą i to jest ogromna zasługa mojego męża, który poświęcał jej dużo czasu i uwagi. Bo ja jestem pracoholiczką. Agatę urodziłam w środę, ale już w poniedziałek miałam zajęcia ze studentami. Mąż pracował wtedy w PAN, miał więcej czasu, by zająć się córką. Kiedy podrosła to on łagodził konflikty, był katalizatorem codziennych problemów. Tak jest do dziś.
U Agaty denerwuje mnie niechęć do dyscypliny. Jest graficzką, pracuje głównie w nocy albo w jakichś dziwnych porach. Później odsypia. Ja tego nie rozumiem. Całe życie wstawałam o siódmej, szłam do pracy. Jestem uporządkowana. Ona żyje swoim rytmem: czasem śpi, czasem nie śpi. Raz pracuje na okrągło, później robi sobie wolne. Prowadzi nieuregulowany tryb życia, co mnie drażni. Czasem z tego powodu na nią krzyczałam: "Nie śpij tyle! Czas wstawać!".
A ona mi na to, że właśnie się położyła. Jej styl życia był dla mnie irytujący, dopóki Agata mieszkała z nami. Kiedy się wyprowadziła, bałagan i palące się w nocy światło przestały mi przeszkadzać.
Moja córka ma także inne niż ja gusty literackie. Zna świetnie klasykę, ale uwielbia fantasy. Usiłowałam jej wybić z głowy takie lektury, chciałam, żeby zajęła się filozofią, Platonem, Kantem, bo to rozwija duchowo i porządkuje myślenie. Agata czytała, ale nie stało się to jej pasją. Sięgała po książki, które jej podsuwałam, ale i tak zawsze wracała do swoich ulubionych powieści fantastycznych. I była nieugięta.
Z podobnym uporem kiedyś śledziła w telewizji losy wojowniczki Kseny. Pamięta pani ten serial? Agata go uwielbiała! Kiedyś, gdy byłyśmy wspólnie w USA, wróciłam do domu z uczelni z grupą feministek, a tam moje dziecko siedzi przed telewizorem i ogląda Ksenę. Nakrzyczałam na nią, żeby natychmiast wyłączyła tę głupią, hollywoodzką produkcję, ale w obronie Agaty, stanęły moje koleżanki. Wytłumaczyły mi, że Ksena to czołowa postać w niektórych kręgach feministycznych. Od tamtej pory Agata oglądała serial w majestacie feministycznych autorytetów.
Agata Środa
Mama jest troskliwa, opiekuńcza i domowa. To pewnie dziwne dla kogoś, kto zna Magdalenę Środę wyłącznie z mediów, gdzie jako nieprzejednana feministka walczy o prawa kobiet. A ona potrafi zadbać o dom i robi obiady z trzech dań. O ile właśnie nie czyta, nie ma wykładów lub spotkań. Kiedyś jeden z moich znajomych opowiadał mi, że spotkał na przyjęciu człowieka, który stwierdził: "Biedne te feministki! Stare, samotne. Na przykład Magda Środa". A na to mój znajmy: "Ależ ja się przyjaźnię z jej córką! I ma bardzo przystojnego męża!". Tamten człowiek nie mógł uwierzyć: "To niemożliwe. Środa na pewno jest samotna, nie może mieć córki ani przystojnego męża!". Śmiałam się, gdy mi to opowiedział. Podoba mi się w mamie to, że jest otwarta i cierpliwa. Ma w sobie taką absolutną miłość i do ludzi, i zwierząt. Zbiera z ulicy bezpańskie psy i szuka im dobrych domów. Gdy byłam jeszcze w liceum i przychodziłam z tłumem koleżanek i kolegów, do naszego 46-metrowego mieszkania, nigdy nie była niezadowolona. Przeciwnie, donosiła nam nowe kanapki, tak misterne, jakby wyszły spod ręki mistrza kuchni.
Mama jest silna, niezależna, mądra. Bardzo mi tym imponuje. Ale jednocześnie lubi mieć nad wszystkim kontrolę. To czasem nie do zniesienia. Mówi na przykład: "Teraz wszyscy wspólnie usiądziemy do obiadu". Albo: "Będziemy sprzątać, nikt się nie wyłamuje". Mama z trudem akceptuje mój styl życia. Włożyłam dużo wysiłku w to, żeby zdobyć taki zawód, dzięki któremu nie będę musiała być w biurze od 8 lub 9 i siedzieć tam do 17. Jako grafik mam zupełną wolność. Pracuję, kiedy chcę. Mamę to drażni, zarzuca mi, że działam chaotycznie. Pewnie dlatego, że kiedy mieszkałam z rodzicami i siedziałam w nocy przy komputerze, to wystarczyło, żebym w naszym małym mieszkaniu skorzystała z łazienki, a budził się cały dom. Odkąd mieszkam sama, problem zelżał. Mamie podoba się to, co robię, ale nie przekonała się do tego, że dopiero koło 8 rano kładę się spać. Lubimy czasem razem wyskoczyć na zakupy. Często kupujemy coś do domu, na przykład lampę, stół, filiżanki. Ale na nową bluzkę ciężko ją namówić. Woli kolejną książkę.