Czy szczęśliwa para może spać oddzielnie

Renata Bożek
Oddzielne sypialnie mogą poprawić seks. Wyspani partnerzy mają większą ochotę na pieszczoty
Oddzielne sypialnie mogą poprawić seks. Wyspani partnerzy mają większą ochotę na pieszczoty
Namiętny seks, potem przytulenie i błogi sen do rana - to raczej idealna wizja niż rzeczywistość. Jak wynika z badań, coraz częściej przyznajemy: Kocham męża, lubię seks, ale najlepiej wysypiam się, gdy śpię sama. Czy oddzielne małżeńskie sypialnie to dobre rozwiązanie dla zapracowanych par? Tekst: Renata Bożek

Po trzech miesiącach od wprowadzenia się Marka do mnie miałam dość - opowiada Joanna, 35-letnia nauczycielka angielskiego. - Do szału nie doprowadzało mnie to, że rzuca ubrania na krzesła, ani to, że oglądając mecz, krzyczy: "Komu podajesz piłkę, głąbie!". Najgorsze było to, że kręcił się w łóżku.

Kładł się i zasypiał od razu. Ale zaraz zaczynał się kręcić. A to ściągnął ze mnie kołdrę, a to przysunął się do mnie tak, że prawie spadałam z łóżka. Jak udało mi się zasnąć, to jego łokieć lądował na moich plecach. Przetaczałam się z boku na bok, liczyłam barany i myślałam: "Znów będę nieprzytomna w pracy". I byłam. Do czasu, gdy kiedyś koło 3 nad ranem wstałam i położyłam się w salonie na kanapie.

Od tamtej nocy minął rok. Joanna śpi w sypialni, a Marek w pokoju gościnnym. - Na początku był obrażony, gdy zaproponowałam mu spanie oddzielnie - opowiada Joanna. - Miał pretensje: "Te wszystkie zapewnienia o miłości to była bzdura, tak?". Unosił się: "Najpierw oddzielne sypialnie, potem oddzielne mieszkania, to może rozstańmy się już teraz". Tłumaczyłam mu, że z byłym mężem też zasypiałam z trudem i być może z powodu ciągłego niewyspania byłam jędzą, która awanturowała się o byle co. Gdy przekonał się, że rano jestem teraz spokojniejsza, wieczorem nie marudzę, że znów nie będę mogła zasnąć, i kochamy się częściej niż kiedyś, zrozumiał, że oddzielne łóżka nie mają nic wspólnego z końcem miłości i związku.

Tak myśli coraz więcej par. Z badań amerykańskiej National Sleep Foundation wynika, że o ile w 2001 roku 12 proc. amerykańskich małżeństw miało oddzielne sypialnie, to w 2005 roku ta liczba się podwoiła. Sondaż przeprowadzony wśród deweloperów wskazuje, że w 2015 roku aż 60 proc. nowych mieszkań będzie miało dwie małżeńskie sypialnie. To nie futurystyczna wizja, ale doświadczenie w pracy z klientami, którzy coraz częściej szukają lokum, w którym każdy będzie miał swoje miejsce do spania. Dlaczego? Jako najczęstszy powód pary podają: chrapanie partnera, lekki sen, to, że jedno jest skowronkiem, a drugie sową i kładą się spać oraz wstają o różnych porach.

Łóżka dla indywidualistów

- Mężczyźni odchodzą, a praca zostaje - żartuje Agata, 30-letnia graficzka. Kariery w agencji reklamowej, dobrej pensji i tego, że zwiedziła pół świata można jej pozazdrościć. Tego, że nie może zasnąć, budzi się w środku nocy, a jak wreszcie zaśnie, dzwoni budzik i niewyspana musi pędzić do pracy, można jej współczuć. Trudno się więc dziwić, że kiedyś w przypływie desperacji powiedziała narzeczonemu, który chrapie: "Albo oddzielne sypialnie, albo się wyprowadzam". Stanęło na oddzielnych sypialniach i na tym, że za rok wezmą ślub. - Czy po ślubie też planujemy oddzielne sypialnie? Oczywiście - twierdzi Agata. - To naprawdę świetne rozwiązanie.

- Tendencja do spania osobno pokazuje zmiany w związkach - twierdzi Pamela J. Smock, profesor socjologii z Uniwersytetu Michigan. - Współczesne pary, odrzucając tradycyjny model małżeństwa, w którym potrzeby żony były podporządkowane potrzebom męża, muszą tworzyć własne scenariusze zachowań. Duże znaczenie ma zmiana pozycji kobiet. Jeśli kobieta pracuje, to nie może pozwolić sobie na niewyspanie i gorszą formę, dlatego że mąż chrapie.

Ale oddzielne łóżka świadczą jeszcze o czymś innym niż chęć wyspania się przed zebraniem w firmie. Jak twierdzi Anthony Giddens, słynny brytyjski socjolog, żyjemy w czasach zmierzchu miłości romantycznej i zastąpienia jej modelem miłości "współbieżnej" (ang. confluent love). Co to znaczy? Wiążąc się z drugim człowiekiem, nie spodziewamy się, że miłość będzie trwała, aż śmierć nas nie rozłączy. Trudno się tego spodziewać, skoro rozwody są na porządku dziennym, a związek ma sens wtedy, gdy daje nam satysfakcję. A jeśli już nie ma miłosnej pasji ani emocjonalnej bliskości, to nic nie stoi na przeszkodzie, by rozejrzeć się za kimś, przy kim nasze serce znów silniej zabije. Bo po co męczyć się z kimś, kto stał się obcy?
Minusem takiego rozumienia związków jest, jak słusznie zauważa Zygmunt Bauman, socjolog z Uniwersytetu w Leeds i autor książki "Razem. Osobno", utrata poczucia pewności i bezpieczeństwa. Do zawarcia "współbieżnego" związku trzeba zgody obydwojga partnerów, ale do jego zerwania wystarcza decyzja jednego. W takiej sytuacji nikt nie może spać spokojnie, bo w tle czai się niepokój: A co, jeśli to on pierwszy zdecyduje, że "za płotem trawa bardziej zielona?!" Partnerzy wolą więc nie przywiązywać się zbyt mocno, by mniej bolało, gdy więzy zostaną zerwane. Możliwe więc, że kłopoty ze snem przy boku partnera to tylko pretekst. Nie chcemy, żeby zbyt wiele nas łączyło.

- Teraz, w czasach kryzysu, ludzie zmienią priorytety - mówi Kazimierz Szczerba, seksuolog i psychoterapeuta. - Łatwo stracić pracę, nie dostać kolejnej karty kredytowej i zorientować się, że wraz z utratą samochodu służbowego straciliśmy też znajomych. Warto więc skupić się na tworzeniu bliskich związków.

Mity na temat spania razem
- W naszej kulturze uważa się, że jeśli ludzie naprawdę się kochają, to powinni spać wtuleni w siebie jak łyżeczki - mówi Kazimierz Szczerba. - To mit. Bo aby związek działał i był satysfakcjonujący dla obu stron, problemy, które się w nim pojawiają, muszą być rozwiązywane. Jeśli chrapanie lub bezsenność jest problemem, to należy ten właśnie problem rozwiązać. Gdy pacjentka mówi mi: "Mąż chrapie tak, że szyby drżą w oknach, a rano ma pretensje, że ja nie mam ochoty na seks", to przecież nie powiem jej: "Proszę liczyć barany, zaśnie pani bez problemu, a wasze życie seksualne zmieni się na lepsze". Bywa, że oddzielna sypialnia ratuje seks, bo łóżko przestaje kojarzyć się z niewyspaniem, irytacją.

Para jest bardziej dla siebie życzliwa i bardziej skłonna do miłosnych igraszek. Ale żeby oddzielne sypialnie zmieniły na lepsze nasze życie seksualne, potrzebne jest szczere wytłumaczenie partnerowi, dlaczego nam na tym zależy. Żeby był pewny, że nie chodzi o niechęć do niego, tylko o naturalne różnice. A taką różnicą, której nawet miłość nie zmieni, jest to, że żona ma lekki sen i budzi ją posapywanie męża.

- Spanie oddzielnie nie musi oznaczać końca małżeńskiego seksu - dodaje Louanne Cole Weston, amerykańska seksu-olożka, która prowadzi forum internetowe WebMD's Sex Matters. - Ludzie są świadomi tego, czego potrzebują i co lubią, i coraz częściej potrafią o tym normalnie rozmawiać. Nawet jeśli para śpi na dwóch krańcach korytarza, nie ma problemu, by któreś z nich powiedziało: "Zabawmy się w moim łóżku przed snem". Bywa, że dopiero wtedy mówią: "Nie wiedzieliśmy, że kanapa w salonie to doskonałe miejsce do kochania się".

- Zanim zaczniemy wydziwiać: "To nienormalne, że małżeństwo śpi oddzielnie", pomyślmy, że spanie razem nie gwarantuje ani dobrego seksu, ani miłości aż po grób - mówi Kazimierz Szczerba. - Bo czy lepiej, jeśli kładą się do tego samego łóżka ubrani w grube piżamy jak w zbroję? Albo gdy okręcają się swoimi kołdrami, odwracają i zasypiają bez słowa?

Spać osobno, być blisko
- Łóżko dzieli nas tylko w czasie snu - mówi Joanna. - W weekendy ja budzę się pierwsza, robię kawę i zanoszę ją Markowi. Lubię obudzić go pocałunkami. Przytulamy się, kochamy, bywa, że wstajemy dopiero w południe.

- Jeśli para śpi oddzielnie, musi pilnować, by dawać sobie czułość, okazywać troskę i miłość poza łóżkiem - mówi Kazimierz Szczerba. - Zwłaszcza ten, kto wyszedł z pomysłem oddzielnych sypialni, powinien pokazać parterowi, że to nie oznacza odrzucenia. Można się przytulać podczas oglądania telewizji, trzymać za ręce na spacerze, objąć się przed wyjściem do pracy. Dobrze, jeśli mamy swoje rytuały, które podtrzymują fizyczną bliskość.

Problem zaczyna się wtedy, gdy ludzie przestają się dotykać i całować. Bo wtedy zaczynają mieszkać ze sobą jak współlokatorzy, którzy dzielą się rachunkami, ale emocjonalnie trzymają się na dystans. Dlatego radziłbym, żeby czasem poświęcić nawet spokojny sen i zasnąć oraz obudzić się razem. Dla wielu małżeństw sypialnia to jedyne miejsce, żeby pobyć tylko ze sobą, zapomnieć o pracy, dzieciach.

Problem w tym, że choć pary, które przychodzą do mnie, zgadzają się: "Tak, w związku konieczne są kompromisy", to niechętnie nie się godzą. Ważniejsze dla nich jest kariera i wygoda. Wtedy oddzielne łóżka to oznaka oddzielnego życia i początek kłopotów. Najgorsze, co można wtedy zrobić, to udawać, że nie ma problemu.

Gdy nie wszystko gra
- Miałem pacjenta, który wyjaśnił żonie, że najlepiej pracuje mu się w nocy, więc będzie spał na kanapie w salonie - opowiada Kazimierz Szczerba. - I "pracował" oglądając strony pornograficzne. Przyszedł do mnie, gdy zorientował się, że bardziej pociągają go filmy pornograficzne niż żona. Ale to ją kochał, więc chciał coś zmienić. Zasugerowałem ograniczenie "wieczornej pracy". Okazało się, że to nie kręcenie się żony w łóżku było problemem, tylko chęć unikania seksu, który nie dawał mu satysfakcji.

Nierzadko zdarza się też, że chrapanie współmałżonka zaczyna przeszkadzać, gdy wolimy przytulać się do kogoś innego. Wiarołomny partner nie powie przecież: "Drażnisz mnie w łóżku i nie mam ochoty na seks z tobą, bo mam kochankę", ale zaczyna mówić: chrapiesz, ławo się budzę. Bywa nawet, że wieczorem wywołuje awanturę, żeby z obrażoną miną iść spać na kanapę.
- Dla kobiet pretekstem do spania oddzielnie jest dziecko - dodaje Kazimierz Szczerba.

- Tłumaczenie: "Śpię z synkiem, bo on często się budzi", "Za miesiąc jak przestanie ząbkować, pójdzie do swojego łóżeczka". Ale potem znów coś się dzieje i w łóżku zamiast męża śpi dziecko. Gdy taka para trafia do mnie, okazuje się, że konflikty pojawiły się wcześniej, ale były maskowane, bo ona chciała mieć męża, dziecko, a seks nie dawał jej przyjemności. Więc robi wszystko, by mieć to, na czym jej zależy i unikać tego, czego nie lubi czyli seksu. Jeśli spanie oddzielnie łączy się z unikaniem seksu, to jest jasny sygnał: "źle się dzieje w związku".

Zwykle problemem nie są oddzielne łóżka, ale to, że ludzie nie potrafią rozwiązywać konfliktów. Gubią się we wzajemnych pretensjach i oskarżeniach. Dlatego zawsze warto się przyjrzeć temu, dlaczego wolimy spać oddzielnie. Jeśli sami nie potrafimy tego rozwiązać, warto zgłosić się do seksuologa lub psychoterapeuty. Gdy rozwiążemy problemy, które stoją za oddzielnymi łóżkami, będziemy mogli powiedzieć: Śpimy oddzielnie, ale się kochamy. Nawet jeśli oddzielne sypialnie to trend, który zadomowi się w naszych domach na dobre, warto zastanowić się nad tym, co zyskujemy, a co tracimy, zasypiając i budząc się w dwóch różnych łóżkach. I świadomie wybrać to, co nam najbardziej pasuje.

Wróć na i.pl Portal i.pl