Ring rodzinny

Sonia Ross
Dziś w ramach cyklu "Rodzinny ring" spotkanie z Sylwestrem Maciejewskim i jego córką Mileną.

Ojciec: Sylwester Maciejewski - Aktor. Popularność przyniosła mu rola Solejuka w serialu Ranczo. Wcześniej jednak zagrał, między innymi w "Pitbullu", "Superprodukcji", "Skazanym na bluesa". Przyrządza świetne ryby. W wolnych chwilach gra w szachy.

Jestem dumny z mojej córki. Podziwiam ją, że kształci się w dziedzinie o której ja nie mam pojęcia! Uczy się w Wyższej Szkole Menadżerskiej. Jest na drugim roku i osiąga całkiem niezłe wyniki. Jestem jej też wdzięczny, że w czasach, kiedy było nam ciężko i mieliśmy kłopoty finansowe, nie miała do mnie pretensji, nie żądała coraz to nowych butów,albo modeli komórek. Choć była wtedy w cielęcym wieku, wykazała się wielką dojrzałością. Nie wszyscy mogą to powiedzieć o nastoletnich dzieciach, które często w swoich nieustannych żądaniach bywają zupełnie nieznośne.

Ale chociaż wtedy wykazała się skromnością, teraz to sobie odbija! Kiedy coś potrzebuje, wie jak mnie podejść. Przychodzi, trochę się koło mnie pokręci, spojrzy tym swoim kocim wzrokiem i mówi : Tato, kocham cię! A ja na to, z udawaną surowością: nie! Bo już wiem, co się święci. Ale oczywiście za chwilę jej ulegam, bo są to raczej drobne prośby. Nie jest rozrzutna, i to również bardzo w niej cenię.

Mamy wspólny język, dogadujemy się. Rzadko są między nami jakieś konflikty. Czasem mnie denerwuje jej upór. Jak się na coś zaweźmie, to koniec! Będzie kombinować na wszystkie sposoby, żeby postawić na swoim. To dotyczy różnych rzeczy: zakupów, wyjścia, wyjazdu. A ostatnio zrobiła sobie tatuaż na brzuchu: serduszko z muzycznym motywem.
Jakieś nutki, pięciolinie. Nawet to ładne, ale usiłowałem jej przetłumaczyć, że tatuaż jest na całe życie. Na razie jest zachwycona, ale jak będzie w moim wieku, to może żałować tego zrobiła. Chciałem ją przed tym uchronić. A, gdzie tam! Mówiłem pani, jaka jest uparta. Poszła i zrobiła. I co ja mogę zrobić? Nic! Jest dorosła. I dlatego chciałbym, żeby sama pilnowała swoich spraw: urzędowych, na uczelni. Czasem oczywiście jej pomagam, zawiozę samochodem, coś załatwię, jeśli tylko mogę, ale generalnie Milena wie, że musi uczyć się życia i sama dbać o swoje sprawy.

Kiedy była w gimnazjum, a później w liceum, były u nas kłótnie o wyjście na imprezy. Że zbyt późno z nich wraca. Teraz nie wyznaczam jej już oczywiście godziny powrotu, ale wolałbym, żeby częściej bywała w domu. Wiem, ma swoje towarzystwo, chodzi po klubach. Musi się bawić, jest młoda. Ale martwię się, tak jak ojciec martwi się o swoją córkę. I za każdym razem, kiedy przychodzi do nas jakiś chłopak, uważnie, choć dyskretnie go lustruję (śmiech). Ją to chyba trochę denerwuje.

Milena zwierza mi się ze swoich przemyśleń. I rozterek, także sercowych. Chociaż o tym akurat mówi bardzo oszczędnie. Więc opinie na temat chłopaków wyrażam pół żartem, pół serio. Kiedy jeden z nich, przychodził częściej niż inni, przyjrzałem się mu uważnie, i zobaczyłem, że jest niższy od mojej córki. Więc jej mówię: Milenka, przecież to konus, wysokiego sobie poszukaj, nie zadawaj się z krasnalami. A na to ona: "Oj, tato, przecież to kolega jest. Lubimy się tylko".

Ale ja się wolę im dokładniej przyglądać. W końcu muszę wiedzieć z kim się zadaje moja ukochana córeczka. Nawet jej powiedziałem: Ty sobie wybieraj, wybieraj, a ja i tak zaczynam strugać kij bejsbolowy. Śmiała się, i powtarzała to swoje: "oj tato".
Ma do mnie dużo cierpliwości, jeśli chodzi o sprawy komputerowe. Nie znam się na tym, i zawsze ją proszę o pomoc. Nigdy nie odmówiła. I choć nieraz ma dużo nauki, tłumaczy mi po raz kolejny, nie spoglądając na zegarek. Wtedy wyraźnie utwierdzam się w przekonaniu, że nic mi tak w życiu dobrze nie wyszło, jak córka.

Córka: Milena Maciejewska
Studentka II roku zarządzania, w Wyższej Szkole Menadżerskiej. Lubi muzykę klubową, imprezy i spotkania z przyjaciółmi. Marzy o psie. Najchętniej yorku.

Do taty mogę przyjść z każdym problemem. Nie ma między nami takiej przepaści, jaka jest nieraz między ojcem a i córką. Jest moim przyjacielem, powiernikiem. Lubię jego poczucie humoru. Często razem żartujemy, dogryzając sobie złośliwie. Świetnie się przy tym bawimy.
Można na nim polegać. Jeśli coś obieca - na pewno zrobi, załatwi. Jest bardzo zorganizowany i choćby się paliło i waliło, on musi dotrzymać słowa.

Lubię w tacie także i to, że jest towarzyski. Czasem wyrywamy się we dwójkę na obiad do Szwejka, albo hotelu Maria. Potem wspólna kawa, jakiś spacer. I cały czas gadamy. Tak jak na tegorocznych wakacjach w Rewalu. Tatę co chwilę zaczepiali przechodnie, prosząc o zdjęcie lub autograf, i w ten sposób przerywając nam co chwilę nasze rozmowy, ale rozumiem, że to jest wpisane w jego zawód, więc nic nie mówiłam. Ostatnio rzadko bywa w domu, jeździ po Polsce ze spektaklem "Smak Mamrota" i dlatego, kiedy udaje się nam gdzieś razem wyrwać, szczególnie cenię sobie te chwile.

Cóż, tata bywa też trochę upierdliwy. Lubi jak wszystko jest zrobione od razu. A ja jestem dość leniwa i nie chce mi się "od ręki" zmywać naczyń, lub sprzątać. Wtedy potrafi nade mną stać i tak długo wiercić mi dziurę w brzuchu, aż w końcu to zrobię. Czasem jestem wtedy naprawdę na niego zła!

Tak, to prawda, co tata mówił o moim uporze. Lubię postawić na swoim. Mój ewentualny tatuaż wzbudzał w tacie duże emocje. Przekonywał mnie, że to nie ma sensu, że taka ozdoba jest już na całe życie. Ale ja chciałam zrobić coś szalonego. Poza tym, małe serduszko z kilkoma nutami, jeszcze nikomu nie zaszkodziło (śmiech). Więc poszłam, i zrobiłam. Tata tylko westchnął, jak mu pokazałam. Ale wiem też, że mu się podoba. Moja koleżanka, zrobiła sobie smoka ziejącego ogniem. I tym go przekonałam. Odetchnął z ulgą, że dokonałam lepszego wyboru (śmiech)

Wróć na i.pl Portal i.pl