Roman Giertych zasłabł w trakcie czynności CBA. Czy poznańska Prokuratura Regionalna skutecznie ogłosiła mu zarzuty?
Do zatrzymań w sprawie rzekomego wyprowadzania pieniędzy z firmy deweloperskiej Polnord doszło w połowie października. Na polecenie poznańskiej Prokuratury Regionalnej CBA zatrzymało 12 osób. W tym tak znane, jak biznesmen Ryszard Krauze oraz adwokat Roman Giertych, w przeszłości lider Ligi Polski Rodzin i współkoalicjant PiS. Potem jednak ich polityczne drogi się rozeszły, Giertych związał się ze środowiskiem PO. Stał się zajadłym krytykiem PiS.
Jego październikowe zatrzymanie spotkało się z komentarzami, że sprawa jest „zemstą PiS”. Prokuratura zaprzecza. Jednak trudno zaprzeczyć temu, że od tygodni zalicza spektakularne porażki. Najpierw poznańskie sądy, w kontekście kilku zatrzymanych osób, których aresztowania domagała się prokuratura, uznała, że nie ma wysokiego prawdopodobieństwa popełnienia przez nich przestępstwa. A skoro nie ma, to nie ma mowy o areszcie oraz innych, tzw. wolnościowych środkach zapobiegawczych. Dlatego m.in. znany biznesmen Ryszard Krauze nie trafił do aresztu.
Czytaj też: Poznańska prokuratura znalazła drogę do pisowskiego domu? Śledztwo nagle przeniesiono z Wrocławia
Najdłużej ważyły się losy samego Giertycha. Po październikowym zatrzymaniu przez CBA agenci pojechali z nim do jego podwarszawskiego domu na przeszukanie. Giertych pod wieczór zemdlał, trafił do szpitala. Jego adwokaci mówili potem, że był nieprzytomny i spał. Wskazywali więc, że nie doszło do skutecznego przedstawienia mu zarzutów.
Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...
Sąd: działanie poznańskiej prokuratury było nieetyczne. Nie można było ogłaszać zarzutów Giertychowi, który spał i nie kontaktował
Giertycha w szpitalu miała przesłuchać poznańska prokurator Anna Kijak-Głęboczyk. Ale skończyło się tylko na tym, że odczytała Giertychowi zarzut. W protokole zapisała, że faktycznie nie ma z nim kontaktu słownego. Giertych nie mówił, czy się przyznaje, czy nie. Protokołu nie podpisał. Spał. Mimo to śledczy twierdzili, że ma status podejrzanego. Zawiesili go także w czynnościach adwokata.
Tamtego dnia z moim klientem najdłużej udało mi się porozmawiać przez 40 sekund. On był w bardzo złym stanie, w stanie zagrażającym życiu. Przyznali to biegli powołani przez prokuraturę. Wskazali co prawda w pierwszej opinii, że może brać udział w czynnościach z prokuratorem, ale oni go nie widzieli na oczy, nie mieli też pełnej dokumentacji medycznej
– podkreśla adw. Jakub Wende.
W środę sprawą zajął się poznański sąd. Rozstrzygał zażalenie obrońców wskazujących, że Giertych nie jest podejrzanym, bo nie doszło do skutecznego postawienia mu zarzutów. Posiedzenie w sądzie rozpoczęła się o godzinie 10. Ogłoszenie nastąpiło po godzinie 12. Za zamkniętymi dla mediów drzwiami sąd długo uzasadniał swoje stanowisko. Co dokładnie stwierdził?
Prowadzący śledztwo prokurator Marcin Jędruszczak bardzo szybko wyszedł z sali, nie porozmawiał z dziennikarzami . Postanowienie przedstawił dziennikarzom adw. Jakub Wende, jeden z obrońców Giertycha.
- Sąd w całości uznał nasze argumenty. Nie ma przesłanki ogólnej, czyli prawdopodobieństwa, że pan Giertych popełnił jakiekolwiek przestępstwo. Przede wszystkim nie ma też statusu podejrzanego. Sąd wskazał, że próba przesłuchanie go w szpitalu i ogłoszenia mu zarzutów przy jego stanie zdrowia w tamtym dniu było działaniem nieetycznym ze strony prokuratury. Sąd podkreślił, że nie ma zgody w demokratycznym państwie prawa na takie naruszenia praw i wolności obywatelskiej. Sąd uznał również, że w sprawie spółki Polnord działał jako adwokat, jego zachowanie mieściło się w kompetencjach prawnika obsługującego transakcję. Sąd nie podzielił stanowiska prokuratury, że transakcje były pozorne. Nie były, bo sąd podkreślił, że toczą się skomplikowane spory cywilne w tym zakresie, inny sąd powołał biegłych do ich oszacowania, czyli nie można mówić o pozorności transakcji
– mówił adw. Jakub Wende.
Co dalej z sędziami, którzy wydali kluczowe postanowienie ws. Romana Giertycha oraz z samym śledztwem?
Orzeczenie poznańskiego sądu zapadło w składzie trzyosobowym. Wydali je sędziowie Marta Zaidlewicz, Agnieszka Ciesielska i Sławomir Szymański. Czy sędziowie zostaną w jakikolwiek sposób „ukarani”? Innymi poznańskimi sędziami, którzy wcześniej zawiesili postanowienie prokuratury o zawieszeniu Romana Giertycha w czynnościach adwokata, zainteresował się już rzecznik dyscyplinarny powołany za rządów PiS. Odebrano to jako próbę zastraszenia tych sędziów, którzy w środę wydawali kluczowe postanowienie w sprawie.
- Sąd przeanalizował wszystkie dowody, jego postanowienie jest szczegółowe i prawomocne. W moim odczuciu prokuratura powinna teraz umorzyć całe postępowanie, ale nie wiem, jak się zachowa – zaznacza adw. Jakub Wende.
Stanowisko stowarzyszenia sędziów Themis:
Poznańska prokuratura wydała w czwartek oświadczenie. Stwierdziła, że "decyzja sądu o uchyleniu środków zapobiegawczych jest zagrożeniem dla prawidłowego toku i efektów postępowania". Śledczy narzekali także na postawę Romana Giertycha, który ich zdaniem "od listopada bez usprawiedliwienia nie stawia się na przesłuchania w Prokuraturze Regionalnej w Poznaniu, mimo wielokrotnych wezwań i przesuwanych terminów. Próba nawiązania z nim kontaktu telefonicznego zakończyła się przerwaniem połączenia, gdy telefonujący do podejrzanego funkcjonariusz wyjaśnił, że reprezentuje policję".
Zobacz też:

Oszuści i naciągacze poszukiwani przez policję z Wielkopolsk...
