Jak podaje portal RT, ewakuacja objęła m.in. trzy główne dworce w stolicy Rosji: Leningradzki, Kazaiński i Kijowski, uczelnie, w tym: Moskiewski Uniwersytet Medyczny i Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych, a także kilkanaście centrów handlowych, w tym Wierchnije Torgowyje Riady, niedaleko Placu Czerwonego. Agencja Tass podaje, że ewakuowano ponad 10 tys. osób, chociaż RT mówi o 20 tys. ludzi.
Rosyjskie media donoszą, że informacja o podłożonych w tych miejscach bombach pojawiła się praktycznie w tym samym momencie. Służby zostały poinformowane przez telefon. - To wygląda na terroryzm telefoniczny, ale mówimy jeszcze sprawdzić wiarygnodność tych donosów - powiedział agencji Tass przedstawiciel jednej z rosyjskich służb, dodając, że telefony nie ustały nawet po ogłoszonej ewakuacji.
CZYTAJ TAKŻE: Zapad 2017. Przy granicy z Polską będzie ćwiczyć aż 100 tysięcy żołnierzy z Rosji i Białorusi?
W zagrożone miejsca przybyła policja, a także oddziały antyterrorystów i psy tropiące. Każdy obiekt jest teraz dokładnie sprawdzany pod kątem ładunków wybuchowych. Agencja Interfax podkreśla, że na razie nigdzie nie stwierdzono zagrożenia. Nie ma także na razie informacji o większych zakłóceniach porządku publicznego.
Agencja informacyjna RIA przypomina, że Rosja zmaga się z fałszywymi alarmami bombowymi od zeszłego tygodnia. We wtorek w 22 rosyjskich miastach ewakuowano ponad 45 tys. osób, a telefony prawdopodobnie pochodziły z Ukrainy - twierdzi RT. Zgodnie z rosyjskim prawem tzw. terroryzm telefoniczny jest karany pięcioma latami więzienia.