Kołomycew miał lecieć do Orska, by tam obchodzić urodziny z bliskimi, jednak opóźnił się odbiór jego samochodu, przez co był zmuszony oddać bilety na tragiczny, jak się później okazało, lot. Dzięki temu żyje.
Przeczytaj też: Katastrofa samolotu w Rosji: Rozbił się samolot An-148 linii Saratov z przeszło 70 osobami na pokładzie
Tego szczęścia nie mieli pasażerowie i załoga maszyny, w katastrofie zginęła między innymi trójka dzieci w wieku do pięciu do 17 lat. Jak podali śledczy konieczne będą badania DNA do identyfikacji ofiar. W rękach prowadzących dochodzenie jest już czarna skrzynka, jak na razie nie wyklucza się żadnej wersji wypadku, od pogody, poprzez błąd załogi, aż po usterkę techniczną maszyny.
Wielu świadków opowiada o wybuchach na niebie, co sugerowałoby, że doszło do eksplozji nim samolot runął na ziemię. W rosyjskich mediach nie pojawia się jednak wersja zamachu.
Właściciel samolotu, Saratowskie Linie Lotnicze twierdzą, że maszyna była w dobrym stanie technicznym. Siedzibą przewoźnika jest Saratow, miasto położone 840 kilometrów na południowy wschód od Moskwy. W roku 2015 firma dostała z uwagi na zaniedbania w utrzymaniu samolotów zakaz operowania na zagranicznych liniach. Rok później zakaz ten uchylono.
Jak twierdziła rzeczniczka komisji badającej wypadek, Swietłana Petyrenko przeszukiwanie zaśnieżonego pola w rejonie wsi, wokół której są szczątki samoloty potrwa jeszcze dzień, może dwa. Załoga nie wysyłała do końca żadnej informacji o problemach na pokładzie.
Była to pierwsza katastrofa rosyjskiej maszyny pasażerskiej od ponad roku, a ten 2017 uznany był za najbardziej bezpieczny.
Maszyna wystartowała z moskiewskiego lotniska i po kilku minutach zniknęła z ekranów radarów. Flightradar24, na którym można było śledzić jej lot zarejestrowała moment, jak samolot zaczął zniżać lot, robił to około kilometr na minutę.
Za sterami maszyny siedział doświadczony kapitan, miał on wylatane około pięć tysięcy godzin.