SPIS TREŚCI
Agencja AP podobno otrzymała te materiały od wojskowych przedstawicieli kraju NATO, którego okręt znajdował się w pobliżu w czasie incydentu. Rosyjskie władze nie informowały wcześniej o incydencie ze statkiem Kildin. Z uzyskanych informacji wynika, że załoga statku odrzuciła ofertę pomocy ze strony przebywającego w pobliżu okrętu NATO.
Już myśleli, że zatonie
Średniej wielkości okręt szpiegowski Floty Czarnomorskiej znajdował się na Morzu i monitorował ćwiczeń morskich tureckiej marynarki wojennej. Z nieokreślonych jeszcze przyczyn na statku 23 stycznia wybuchł pożar. Załoga walczyła z nim przez cztery godziny. Przygotowywano się nawet do zrzucenia szalup ratunkowych do wody, ale do tego nie doszło - pożar został ugaszony.
Fakt, że statek miał poważne problemy, wynika z opublikowanego fragmentu negocjacji radiowych, w którym członek załogi mówi, że statek dryfuje, a załoga go nie kontroluje. Kilidin poprosił płynący pod banderą Togo statek towarowy Milla Moon o zmianę kursu w celu uniknięcia zderzenia z „okrętem wojennym” - co też uczynił.
Pływające trumny Rosji?
Kildin nadal znajduje się u wybrzeży Syrii, w pobliżu portu Tartus, gdzie znajduje się rosyjska baza, z której rosyjskie okręty usuwają sprzęt wojskowy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w komentarzu dla AP, że nie można oceniać stanu rosyjskiej marynarki wojennej na podstawie jednego incydentu. Tyle, że tych „incydentów” ostatnio nie brakowało.
Kilka dni po pożarze na Kildin, problemy techniczne miał transportowy statek Sparta., który 26 stycznia opuścił port Tartus z wojskowym sprzętem na pokładzie. Po kilku dniach rejsu na zachód musiał zakotwiczyć niedaleko Malty. Miał problem z napędem. Wcześniej na Morzu Śródziemnym zatonął transportowiec Ursa Maior, zaś wojenne okręty rosyjskie krążące w pobliżu Tartus też miały techniczne problemy.

źr. AP, Radio Swoboda, i.pl