Rosyjskie straty nie powstrzymają Putina. Mentalnie nie jest gotowy na zakończenie agresji

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Ponad sto tysięcy żołnierzy straciła od 24 lutego rosyjska armia – poinformowały Ukraińskie Siły Zbrojne. Zdaniem ekspertów, ta symboliczna granica strat nie ma dla Putina i rosyjskiej generalicji żadnego znaczenia.
Ponad sto tysięcy żołnierzy straciła od 24 lutego rosyjska armia – poinformowały Ukraińskie Siły Zbrojne. Zdaniem ekspertów, ta symboliczna granica strat nie ma dla Putina i rosyjskiej generalicji żadnego znaczenia. mil.ru
Ponad sto tysięcy żołnierzy straciła od 24 lutego rosyjska armia – poinformowały Ukraińskie Siły Zbrojne. Zdaniem ekspertów, ta symboliczna granica strat nie ma dla Putina i rosyjskiej generalicji żadnego znaczenia.

Ukraińskie Siły Zbrojne od początku konfliktu publikują komunikaty zawierające listę strat osobowych i sprzętowych rosyjskiej armii. Wg najnowszych danych, 22 grudnia poziom „zlikwidowanej siły żywej” (żołnierzy) przekroczył granicę 100 tysięcy. Do tego doliczyć należy ponad 5 tys. zabitych bojowników tzw. Republik Ludowych – Donieckiej i Ługańskiej, których oddziały rozpoczęły razem z rosyjskim wojskiem inwazję na Ukrainę. Podobnie z oddziałami najemników z tzw. grupy Wagnera, która nie stanowi elementu rosyjskich sił zbrojnych.

Dla porównania – przez całą dekadę obecności w Afganistanie wojska ZSRR utraciły 15 tys. żołnierzy. Amerykańskie oddziały przez cały okres rozpoczętej w 2003 r. interwencji w Iraku straciły 4,5 tys. ludzi zabitych i 32 tys. rannych.

Biorąc pod uwagę liczbę 100 tys. zabitych żołnierzy oraz rannych wziętych do niewoli należy uznać, że rosyjskie straty są porównywalne bardziej do II wojny światowej i konfliktów toczących się tuż po jej zakończeniu, a nie współczesnych wojen, w których jednym z aspektów jest takie prowadzenie walki, by ograniczać maksymalnie straty krwawe.

Czy to się zgadza?

Oczywiście, statystyka rosyjskich strat osobowych przygotowana przez stronę ukraińską może być obarczona „aspektem” propagandowym. Od zawsze wojujące strony wyolbrzymiały w przekazach straty przeciwnika, umniejszając swoje, co wpływało na morale, przekładało się na zaangażowanie w walkę żołnierzy, wytrwałość cywilów.

Rosjanie przyznają się do straty niecałych 5 tysięcy żołnierzy, podkreślając w komunikatach wojskowych (konferencje w rosyjskiej TV prowadzi gen. Igor Konaszenkow tworzący niemal alternatywną rzeczywistość), że straty ukraińskiej armii już dawno przekroczyły 100 tys. poległych plus „kilkanaście tysięcy polskich najemników”.

Ukraińcy z kolei wprowadzili oficjalny zakaz informowania o stratach osobowych swoich wojsk. Latem jeden z przecieków mówił o tym, że armia ukraińska straciła 10 tys. poległych i 30 tys. rannych plus kilka tysięcy jeńców (z czego większość stanowili obrońcy Mariupola). Dziś owe straty są zapewne zdecydowanie wyższe – część ekspertów wskazuje, że do dziś Ukraińcy mają ok. 40-50 tys. zabitych i znaczną liczbę rannych.

Do tego należy oczywiście doliczyć ofiary cywilne wojny, szacowane na kilkanaście tysięcy kobiet i mężczyzn, w tym około pół tysiąca dzieci. I te straty nadal rosną.

Dokładne policzenie strat możliwe będzie zapewne po wojnie, i to pod warunkiem udostępnienia historykom niezafałszowanych danych. Co istotne jednak, istnieje wiele danych wskazujących, że podawane przez stronę ukraińską dane o rosyjskich stratach „mniej więcej” zgadzają się ze stanem faktycznym. Chodzi m.in. o źródła OSINT, tzw. białego wywiadu i analizy oficjalnie dostępnych informacji. „Osintowcy” liczą np. informacje o pogrzebach dostępnych w mediach społecznościowych. Pojawiały się też komunikaty Pentagonu, w których szacowano straty rosyjskie jeszcze wyżej niż podawali oficjalnie Ukraińcy.

Krwawa jatka

Siły rosyjskie, które 24 lutego rozpoczęły inwazję, liczyły ok. 250 tys. żołnierzy. W miarę toczącego się konfliktu zaangażowano łącznie nawet 450 tys. ludzi. Ukraińskie Siły Zbrojne miały 350 tys. ludzi w momencie rozpoczęcia wojny. Dodatkowo ogłosiły mobilizację, szkoląc nowe jednostki. Łącznie państwo to może mieć ok. 700 tys. żołnierzy.

Co ciekawe, już 24 lutego, kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja, o tym, że będzie to krwawy konflikt, mówił prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.

- Przede wszystkim będą straty ludzkie, i to bardzo krwawe. To będzie wojna konwencjonalna. Rozległość terytorialna Ukrainy sprawia, że żeby ją zająć, Rosjanie będą musieli wkroczyć swoimi siłami pancernymi. A jeśli wjadą czołgi, wojska lądowe w pełnym wymiarze, to takie straty będą nieuniknione – przewidywał.

Z kolei prof. Krzysztof Kubiak, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach wskazywał, że armia ukraińska przechodziła w ostatnich 8 latach intensywną modernizację. Wojsko było pełne zmotywowanych weteranów walk w Donbasie. Siły te, obok walki w obronie swojego domu, chciały „odzyskać honor” po aneksji Krymu. To wszystko wpłynęło na zażartość ukraińskiej defensywy i w efekcie krwawe straty Rosjan.

Po wiosennym wycofaniu swoich sił spod Kijowa i Sum, Rosjanie przerzucili swój wysiłek na Donbas, gdzie za pomocą artyleryjskiego „walca” usiłowali złamać ukraińską obronę, wywołać straty obrońców, które uniemożliwiłyby dalszą walkę.

Na poziom strat wpływ ma absolutny brak szacunku Kremla oraz rosyjskiego dowództwa do życia własnych żołnierzy – tak twierdził niedawno Jarosław Wolski, analityk militarny i dziennikarz, komentując m.in. sposób ataku sił rosyjskich na Bachmut, ukraińskie miasto w Donbasie.

Ukraińcy walczą mądrzej – oszczędzają życie swoich żołnierzy, na ile jest to możliwe. Uderzają w zaplecze logistyczne Rosjan, stosują manewr (jesienna ofensywa na Charkowszczyźnie), potrafią się wycofać z odcinków frontu nienadających się do obrony.

Eksperci wskazują również, że liczba ofiar rosyjskiego wojska jest tak wysoka z uwagi na niemal całkowity brak medycyny pola walki. Ukraińscy ranni są ewakuowani i przechodzą operacje w szpitalach. W rosyjskiej armii procedury te są niemal „nieistotne”. W efekcie znacznie większy odsetek Ukraińców jest w stanie przeżyć zranienie niż Rosjan będących w analogicznej sytuacji.

Niedawny raport amerykańskiego think-tanku Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) wskazywał, że wiele przypadków śmiertelnych w rosyjskiej armii było wynikiem zabójstw, pijaństwa, nieostrożnego obchodzenia się z bronią, wewnętrznych konfliktów. Przypadki te nie są masowe, ale zdaniem analityków ISW, o wiele liczniejsze niż w innych armiach.

To nic nie zmieni

Obecnie w Ukrainie najgorętsze walki lądowe toczą się w okolicach Bachmutu, Kreminnej i kilkunastu miejscowości na zachód od Doniecka. Ograniczone działania ofensywne Rosjan wskazują, że nie mają na razie dość sił na takie działania.

Niemniej, po praktycznym zniszczeniu „pierwszej inwazyjnej armii” Rosjanie we wrześniu rozpoczęli częściową mobilizację, wcielając do wojska 300 tys. rezerwistów. Do oddziałów trafili mężczyźni, którzy mieli wcześniejsze doświadczenie wojskowe.

Wg wczorajszych słów Putina, 150 tys. z nich jest już na froncie, kolejne 150 tys. przechodzi szkolenie. Odbędzie się również pobór młodych roczników. Szef rosyjskiego MON, Siergiej Szojgu, również wczoraj zapowiedział powiększenie armii do 1,5 mln żołnierzy (eksperci wątpią w zdolność do utrzymania takiej armii przez rosyjską gospodarkę).

Ewidentnie oznacza to, że dla Putina straty rosyjskich żołnierzy nie mają wielkiego znaczenia. Rosjanie prowadzą natomiast sukcesywny ostrzał rakietowy infrastruktury krytycznej Ukrainy, chcąc złamać wolę oporu mieszkańców tego państwa za pomocą zimowego chłodu i ciemności. Liczą również, że inflacja i droga energia zmuszą zachodnich sojuszników Ukrainy do ustępstw.

Dodajmy, że eksperci przewidują nasilenie rosyjskich ataków lądowych na wiosnę 2023 r., być może z terytorium Białorusi, w kierunku Kijowa lub zachodniej Ukrainy, by odciąć to państwo od dostaw w Zachodu. Co ciekawe jednak, ukraińskie statystyki rosyjskich strat wymieniają nie tylko personel wojskowy, ale i sprzęt. To ponad 3 tys. czołgów, niemal 6 tys. opancerzonych wozów bojowych, ok. 2 tys. systemów artyleryjskich. Nawet mimo ogromnego potencjału zmagazynowanych zasobów rosyjskiej armii może się okazać, że nowe oddziały Putina będą musiały iść na Ukraińców ze sprzętem pamiętającym czasy głębokiej Zimnej Wojny. A to oznacza kolejne straty cywilów i żołnierzy.

- To, co robi Kreml, to parodia polityki, co może świadczyć pośrednio, że rosyjski reżim ma problem z racjonalnością oceny sytuacji i znalezieniem recepty na to, co robić w obecnej sytuacji. Ewidentnie Putin nie jest mentalnie gotowy do zakończenia agresji na Ukrainę – mówi prof. Piotr Mickiewicz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rosyjskie straty nie powstrzymają Putina. Mentalnie nie jest gotowy na zakończenie agresji - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl