Panie doktorze, ile jest wilków w Polsce?
Jeżeli chodzi o monitoring liczebności wilka, to odpowiada za to - zgodnie z obowiązującymi przepisami - Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ), który jest również odpowiedzialny za przygotowanie co 6 lat raportu o stanie ochrony wilka i innych gatunków dla Komisji Europejskiej. Ostatni raport został wykonany i przekazany KE w 2019 roku. Według tego dokumentu w 2018 roku mieliśmy w Polsce około 1900 osobników. Kolejny raport przygotowywany jest w tej chwili, ale nie został jeszcze ukończony.
Możemy zakładać, że obecnie populacja jest większa?
Był przygotowany w ubiegłym roku raport Large Carnivore Initiative for Europe, w którym liczebność populacji została określona w Polsce na około 3,5 tysiąca osobników w roku 2023.
To bardzo duży wzrost.
Autorzy nie wyjaśnili, w jaki sposób określili rozmieszczenie gatunku na terenie Polski. Jeśli chodzi o liczebność, to odwołują się do danych z monitoringu, który został wykonany w 2018 roku. Prawdę mówiąc, nie wiadomo, w jaki sposób zostało to określone, ani w jaki sposób informacje z roku 2018 mają się do roku 2023.
A ile wilków mamy w Bieszczadach?
Generalnie w Bieszczadach liczebność się zmienia - nie jest stała. Były okresy, kiedy wynosiła około 40 osobników, a były momenty, że nawet 112.
Z czego wynikają te różnice?
Z różnych przyczyn. Im mniejszy jest obszar, tym fluktuacje są większe. Wynikają głównie ze śmiertelności i sukcesu reprodukcyjnego.
Czy zatem wilków w Bieszczadach jest dużo, mało, czy może w sam raz?
Generalnie można powiedzieć, że jeżeli chodzi o liczbę grup rodzinnych wilków na terenie Bieszczadów, to ona się nie zmienia. Grup wilków nie będzie więcej, bo każda potrzebuje do życia obszaru o powierzchni około 170 km kw.
Można z tego wysnuć wniosek, że wilki same regulują swoją liczebność?
Tak. Natomiast na terenie województwa podkarpackiego i całego kraju mamy do czynienia z rozprzestrzenianiem się wilków na tereny, gdzie wcześniej nie występowały albo pojawiały się sporadyczne. W województwie podkarpackim nastąpił co najmniej dwukrotny wzrost, jeśli chodzi o obszar występowania, porównując stan obecny do czasów, gdy wilk był gatunkiem łownym. Natomiast w skali kraju, z kilku kompleksów leśnych, które były zasiedlone w latach 90., wilki rozprzestrzeniły się obecnie na wszystkie większe kompleksy leśne, a ich liczebność się zwielokrotniła.
Czy patrząc na to, co stało się w Bieszczadach, można domniemywać, że również w całej Polsce zostanie w pewnym momencie osiągnięty status quo? Wilki same uregulują wielkość populacji bez ingerencji człowieka?
Taka jest opinia niektórych ekspertów, przy czym liczebność miała zatrzymać się na poziomie 1500 osobników i miała być ograniczona do największych kompleksów leś-nych. Takie były przewidywania zrobione około 20 lat temu.
Okazało się, że jest inaczej. Dlaczego?
Wilki są gatunkiem mogącym zaadoptować się również do siedliska mocno przekształconego przez człowieka. Zwracałem na to uwagę jakieś 30 lat temu i dlatego proponowałem w województwie krośnieńskim utworzenie stref ochronnych z różnym reżimem ochrony wilka, czyli z całkowitą ochroną w największych kompleksach leśnych, aż po eliminowanie wszystkich wilków w siedliskach, które nie są dla nich odpowiednie. Moja koncepcja nie została wtedy zaakceptowana i wilk został objęty wszędzie ochroną całkowitą.
Jak widać, miał pan rację. Dlaczego? Na czym pan bazował?
Były przekłady z różnych krajów, że wilki mogą osiedlać się w typowym krajobrazie rolniczym. W Hiszpanii np. osiedlały się na terenach, gdzie prowadzono uprawę słonecznika, i z sukcesem wyprowadzały tam młode. Poza tym wiadomo , że wilk jest gatunkiem, który może żyć w różnych siedliskach. Wilki żyją od terenów półpustynnych aż po Arktykę, zatem nie zawsze są to kompleksy leśne. Znane były przypadki osiedlania się wilków w pobliżu aglomeracji. Było dla mnie jasne, że po zajęciu najlepszych siedlisk, czyli dużych kompleksów leśnych, gdzie jest łatwa dostępność do bazy pokarmowej, wilki będą osiedlać się również na terenach bardziej zurbanizowanych. Właśnie z tym mamy obecnie do czynienia. Są eksperci, którzy uważają, że taka sytuacja będzie występować sporadycznie. Moim zdaniem wilki powinny być obecne we wszystkich dużych kompleksach leśnych, natomiast niekoniecznie na terenach mocno zurbanizowanych.
Jakie są konsekwencje obecności wilków na terenach zurbanizowanych? Oprócz tego, że ludzie zaczynają wpadać w panikę.
To jest podstawowy problem. Na terenach zurbanizowanych, gdzie ludzie nie mieli do czynienia z wilkiem, zwykle stosunek do tych zwierząt jest pozytywny. W momencie pojawienia się tam wilków to może się zmienić.
Stanie się bardziej negatywny?
Tak, to jest bardzo prawdopodobne. Poza tym częściej może dochodzić do spotkań z wilkiem i do ataków na psy. Wilki nie tolerują psów na swoim terenie, a czasami zaczynają traktować je jako źródło pokarmu. Na terenach zurbanizowanych biomasa dzikich zwierząt kopytnych jest zwykle niższa, wilki mogą znaleźć się więc w ciężkich warunkach pokarmowych. W związku z tym będą w gorszej kondycji i przez to częściej chorować na przykład na świerzb. Natomiast zwierzęta chore zachowują się nietypowo i są mniej płochliwe. Dochodzi do częstszych spotkań, ludzie histeryzują i w takiej sytuacji rośnie obawa przed wilkami.
W interesie wilków jest, żeby zasiedlały wyłącznie duże kompleksy leśne?
Tak by było najlepiej i niektórzy eksperci wierzą, że tak będzie, ale rzeczywistość pokazuje, że wilki mogą być praktycznie wszędzie.
W tej sytuacji postępowanie Komisji Europejskiej w sprawie zmiany statusu ochronnego wilka jest dobre czy złe?
Jest dziwne, z tego względu, że jak powiedziałem wcześniej, w tym roku są przygotowywane raporty dla Komisji Europejskiej dotyczące stanu ochrony populacji wilka we wszystkich krajach Unii. Termin ich składania jest do końca 2025 roku. Nagle pojawia się zmiana statusu prawnego wilka w ramach Konwencji Berneńskiej, teraz rozpatrywana jest zmiana w ramach Dyrektywy Siedliskowej UE.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiedziało, że nie zamierza obniżać statusu ochronnego wilka w Polsce. Czyżby polscy decydenci zauważyli, że zmiany unijne nie podążają w dobrym kierunku?
Nie wiem, natomiast muszę wyjaśnić, że polska populacja wilka nigdy nie musiała być objęta ścisłą ochroną.
Jak to?
W momencie przystępowania Polski do UE, ta kwestia była regulowana. Uzyskaliśmy możliwość zarządzania populacją wilka w inny sposób niż ochrona ścisła. Wilki tak naprawdę podlegały ochronie ścisłej wyłącznie na podstawie prawa krajowego. Polska decydowała samodzielnie o tym, czy wilk jest gatunkiem chronionym, częściowo chronionym, czy łownym. Podnoszono argumenty, że mamy taki obowiązek, natomiast takiego obowiązku de facto nie mieliśmy. Decyzja była jednak słuszna.
Dlaczego?
W Polsce mieliśmy wtedy około 500 wilków. Populacja się nie rozwijała. Ograniczona była tylko do kilku kompleksów leśnych we wschodniej Polsce i w Karpatach. Praktycznie wszystkie wilki, które pojawiały się w pozostałych kompleksach leśnych, były szybko likwidowane, zwłaszcza w Polsce zachodniej. My, jako osoby zajmujące się wilkiem, doskonale wiedzieliśmy o tym, że możemy mieć w Polsce dwa, trzy razy, a może nawet więcej wilków niż mieliśmy w tamtym momencie. Ten cel po wielu, wielu latach, bo nie było łatwo, został osiągnięty.
Ostatnio mamy doniesienia o „dziwnych” spotkaniach z wilkami. Media zalewane są natomiast uspokajającymi informacjami, że wilk boi się człowieka.
Problem w tym, że jest dużo fake newsów i półprawd - to po pierwsze. Są też relacje pojedynczych osób, które niekoniecznie przedstawiają obiektywnie sytuację, tylko własne wrażenia. Często trudno jest takie sytuacje jednoznacznie ocenić. Według mnie w Zmiennicy pod Brzozowem nie doszło do ataku ze strony wilków, bo nie było kontaktu fizycznego. Dwa młode wilki przyszły do drwali, bo spodziewały się otrzymać od nich coś do jedzenia. Szczerzenie zębów było sprowokowane przez samych drwali, którzy próbowali je przegonić. Nawet gdyby wilk ugryzł któregoś z tych drwali, to byłby to raczej atak sprowokowany. Niemniej jednak te wilki były ośmielone i według mnie powinny być wyeliminowane, do czego zresztą doszło. O tym, że były to osobniki „zsynatropizowane”, czyli ośmielone i warunkowane pokarmowo, świadczą nagrania, na których widać, jak poszukują odpadów kuchennych w pobliżu zabudowań. W ich sąsiedztwie zostały też odstrzelone. Gdyby tego nie zrobiono, mogłoby dojść do podobnych zdarzeń jak w gminie Cisna w 2018 roku, gdzie był kontakt fizyczny i wystąpiły niesprowokowane ataki, ale na szczęście niezbyt groźne. Ten wilk z gminy Cisna też był „zsynantropizowany”. Natomiast jeżeli chodzi o Smolnik w gminie Komańcza, w tym przypadku również nie można mówić o ataku, bo nie doszło do kontaktu fizycznego. Jedyną informacją na ten temat są wypowiedzi, i to z drugiej ręki. Dowiadywałem się, czy w tamtej okolicy pojawia się wilk, który jest ośmielony, czyli nie boi się ludzi, ale nie ma takich obserwacji.
Mamy czekać, aż dojdzie do ataku? To nie jest normalne.
Dlatego takie sytuacje powinny być rejestrowane. Natomiast decyzja nie może być podejmowana pochopnie na podstawie pojedynczych incydentów. W przypadku wilków spod Brzozowa taka decyzja została wydana.
Jak zatem osiągnąć konsensus w sprawie wilków w Polsce?
Po pierwsze, powinniśmy poczekać, aż zostanie przygotowany raport dla Komisji Europejskiej. To powinien być punkt wyjściowy do dyskusji na temat dalszych losów wilka. Kolejną rzeczą powinno być przygotowanie planu ochrony i zarządzania populacją na następne lata. To oczywiście powinno być zrobione przez środowisko naukowe na zlecenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
