Rzeź na polskich drogach. 2862 ofiary rocznie

Witold Głowacki
W roku 2018 w 3378 wypadkach na przejściach dla pieszych zginęło 271 osób, a 3609 zostało rannych
W roku 2018 w 3378 wypadkach na przejściach dla pieszych zginęło 271 osób, a 3609 zostało rannych Krzysztof Kapica/Polska Press
Polska wciąż należy do tych europejskich krajów, w których na drogach jest najbardziej niebezpiecznie. W rankingach za rok 2018 byliśmy pod tym względem na piątym miejscu. Gorzej jest w Bułgarii, Rumunii czy Chorwacji. Lepiej - prawie wszędzie

Śmiertelne wypadki na polskich drogach są dla nas codziennością tyleż ponurą, co szarą. W ciągu roku łączna liczba wypadków i kolizji sięga pół miliona, co stawia nasz kraj na szarym końcu europejskich statystyk i zestawień. Każdego dnia na polskich drogach ginie średnio 7-8 osób.

Trudno więc się dziwić, że na większość doniesień o ofiarach na drodze reagujemy może nie wzruszeniem ramion, ale jakąś apatyczną rezygnacją. Wypadek może stać się powodem do poważniejszej rozmowy na temat bezpieczeństwa na drogach dopiero wtedy, gdy jego przebieg jest wyjątkowo drastyczny, a jego okoliczności ponadprzeciętnie bulwersujące.

ZOBACZ TEŻ:

Warszawa, Bielany: Wypadek na Sokratesa. Protest przeciwko z...

Coś takiego właśnie stało się w ostatnią piękną, słoneczną niedzielę na warszawskich Bielanach. Na ulicy Sokratesa kierowca tuningowanego BMW wjechał ze znaczną prędkością prosto w przechodzącą po pasach parę z dzieckiem w wózku. Mężczyzna zdołał uratować swoją rodzinę, odpychając zarówno kobietę, jak i wózek z dzieckiem w kierunku chodnika. Sam zginął - nie udało się go uratować pomimo długotrwałej reanimacji, którą prowadzono kilkadziesiąt metrów za przejściem.

Kierowca, któremu prokuratura postawiła już zarzuty, miał zeznać, że oślepiło go słońce. Według warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich, mógł jechać z prędkością do 130 km/h - ile dokładnie, to mogą określić dopiero ekspertyzy policji i biegłych. Błyskawicznie wyszło na jaw, że mieszkańcy Bielan od lat domagali się zainstalowania przy ulicy Sokratesa progów zwalniających oraz sygnalizacji świetlnej i przebudowy przejść dla pieszych.

Pierwsze wymiany pism w tej sprawie miały miejsce 5 lat temu, później brakowało pieniędzy na przebudowę ulicy. Dziś urzędnicy twierdzą, że kosztowałoby to 16 mln zł. Tragedia przy Sokratesa to jednak tylko jeden z wypadków śmiertelnych z tysięcy, do których dochodzi każdego roku na polskich drogach. Przyjrzyjmy się temu, jak giną na drogach piesi i kierowcy - i z jakich powodów najczęściej dochodzi do wypadków.

W 2018 roku na polskich drogach, według oficjalnych danych policji, zginęły 2862 osoby. Na miejscu zginęły w 2018 roku niemal dokładnie 2/3 ofiar - ten odsetek w ostatnich latach jest niemal stały. Pozostałe z nich zmarły w ciągu 30 dni od wypadku. To liczba nieco większa od śmiertelnego bilansu zamachu na World Trade Center - 11 września 2001 roku w obu wieżach WTC zginęły 2602 osoby.

To także ponad 5 razy więcej ofiar śmiertelnych niż zginęło ich w największej katastrofie kolejowej świata - miała ona miejsce 4 czerwca 1989 roku pod Ufą w (wówczas) ZSRR. To wreszcie 50 razy więcej niż wynosi według IPN łączna liczba (i tak uważana przez część historyków za nieco przeszacowaną) ofiar polskiego stanu wojennego.

Więcej liczb? Jeszcze raz: 2862. Mniej więcej tylu mieszkańców ma nadmorska Jastarnia. Taka właśnie liczba pasażerów zapełniłaby do ostatniego miejsca siedzącego 7 składów pendolino PKP Intercity. By zmieścić tylu ludzi, potrzebne by zaś były trzy sale koncertowe warszawskiej Filharmonii Narodowej.

Starczy tych porównań - spróbujmy tylko spojrzeć na to, co kryje się za samą liczbą. Śmierć w wypadku drogowym jest przecież tą nagłą a niespodziewaną - dokładnie tą, o ustrzeżenie przed którą proszą wierni w jednej z bardziej znanych modlitw. Każda taka śmierć oznacza średnio kilka osób dotkniętych ciężką traumą - osieroconych, owdowiałych, osamotnionych z dnia na dzień, dochodzących po tej życiowej katastrofie do względnej równowagi niejednokrotnie przez lata.

Do 2119 wypadków z udziałem pieszych doszło z ich winy. Kierowcy są za nie odpowiedzialni o 3,4 raza częściej

„Jak grom z jasnego nieba”, „w jednej sekundzie”, „na miejscu”, „po długotrwałej reanimacji” czy po „walce o życie w szpitalu” - nieważne. To śmierć, na którą nikt nie może być gotowy - nie tylko same ofiary, ale też ich matki, ojcowie, córki, synowie, mężowie, żony, partnerzy i przyjaciele. To śmierć, która rujnuje i pozostawia rany na długie lata.

Ale przecież są jeszcze ranni. Jeszcze - to złe słowo. W zeszłym roku było ich 13 razy więcej niż zabitych. Znów sięgamy po dane policji - rannych w wypadkach drogowych w 2018 roku zostało 37 359 osób.

A liczba samych wypadków? Było ich w 2018 roku 31 674. Dla ścisłości - wypadkiem jest w policyjnej terminologii każde zdarzenie z udziałem pojazdów, w którym poszkodowani zostali ludzie, z kolei kolizja to takie zdarzenie, w którym straty mają charakter jedynie materialny.

Liczba tych ostatnich po prostu powala. W 2018 roku było ich 436 414 - według danych Komendy Głównej Policji, które, zaznaczmy, obejmują wyłącznie zdarzenia zgłoszone policji lub dostrzeżone przez patrole - nie obejmują zaś tych, w których kierowcy po stwierdzeniu szkód postanowili „się dogadać”, lub po prostu machnęli ręką. Rzecz jasna, również część tych zgłoszonych policji to kolizje zupełnie błahe, takie, w których ucierpiał najwyżej czyjś zderzak.

Z drugiej jednak strony - przy odpowiednio gorszych warunkach i okolicznościach w prawie każdej sytuacji, w której doszło do kolizji, mogłoby też dojść do wypadku - ktoś popełnił przecież błąd na drodze.

Zostawmy jednak kolizje ubezpieczycielom, laweciarzom, mechanikom, blacharzom i lakiernikom. Wróćmy do wypadków.

Wśród ich przyczyn nieodmiennie wyróżnia się pięć najczęstszych kategorii błędów tych kierowców, którzy je spowodowali. Są to (Dane liczbowe za 2018 rok wg KGP): nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu - 6 073 wypadki; niedostosowanie prędkości do warunków ruchu - 5 223 wypadki; nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu - 2 336 wypadków; niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami - 1 578 wypadków; nieprawidłowe wyprzedzanie - 1 247 wypadków.

Pijani kierowcy odpowiadają za prawie co dziesiąty wypadek ze skutkiem śmiertelnym spowodowany przez kierującego pojazdem. Łącznie spowodowali ich 179, w ich wyniku śmierć poniosły łącznie 204 osoby. 19 osób zginęło w 16 wypadkach spowodowanych przez kierowców pod wpływem narkotyków lub dopalaczy.

Wiadomo też mniej więcej, kiedy dochodzi do największej liczby wypadków - zarówno jeśli chodzi o porę roku, jak i porę dnia. W skali roku najgorsze są miesiące jesienne (w szczególności październik) i okres wakacyjny. Przyczyny są dość oczywiste - jesienią dzień się skraca, a warunki atmosferyczne stale się pogarszają. W okresie wakacyjnym znacząco zwiększa się natomiast samo natężenie ruchu na drogach.

To z tego samego powodu do największej liczby wypadków dochodzi w piątki i soboty. Podobnie rzecz ma się z najbardziej wypadkowymi porami dnia - które pokrywają się z porannym i popołudniowym szczytem komunikacyjnym. W nocy do wypadków siłą rzeczy dochodzi znacznie rzadziej, za to znacząco wzrasta ich śmiertelność - na drogach nieoświetlonych w statystycznie co piątym nocnym wypadku ginie człowiek.

Ba, na podstawie policyjnych statystyk możemy precyzyjnie wykazać, jak znacząco zwiększają bezpieczeństwo na drodze zwykłe latarnie. Na drogach nieoświetlonych odsetek wypadków śmiertelnych wynosi 20,8 proc. Natomiast na drogach, przy których ustawiono latarnie, spada on do 14,2 proc.

Znaczną część ofiar wypadków stanowią piesi. Siłą rzeczy większość wypadków z ich udziałem kończy się mniej lub bardziej źle. W 2018 roku „najechanie na pieszego” stanowiło drugą pod względem liczby zdarzeń kategorię wypadków (pierwszą co, oczywiste, było „zderzenie pojazdów”) - miało miejsce 7242 takich przypadków. Aż 27,7 proc. z nich kończyło się z ofiarą lub ofiarami śmiertelnymi - to zdecydowanie najwyższy odsetek śmiertelności pod względem rodzaju wypadku. Nie trzeba dodawać, że dotyczy to niemal wyłącznie pieszych.

Jedynie do 2119 wypadków z udziałem pieszych doszło z ich winy - kierowcy są za nie odpowiedzialni o 3,4 raza częściej.

Aż 82,5 procent wszystkich wypadków z udziałem pieszych miało miejsce w miejscach „udostępnionych dla ruchu pieszego”. Najwięcej - bo aż 3738 wypadków, z liczbą zabitych wynoszącą 271 i aż 3609 rannymi - na przejściach dla pieszych. Dodajmy do tego kolejne 1986 (139 ofiar śmiertelnych, 1901 rannych) wypadków z udziałem pieszych na skrzyżowaniach - czyli de facto również na przejściach dla pieszych, a zobaczymy, że mamy z tym ogromny problem.

Dodajmy, że słynne „wtargnięcie na jezdnię” przez pieszego było przyczyną 148 spośród wszystkich 777 wypadków z udziałem pieszych ze skutkami śmiertelnymi. Łącznie jednak 347 spośród nich było spowodowane przez pieszych, pozostałe 430 przez kierowców. Wśród wypadków śmiertelnych spowodowanych przez pieszych relatywnie niemało, bo 65 było tych, do których doszło na skutek nadużycia alkoholu. 30 z nich zaliczało się do kategorii „nieostrożne wejście na jezdnię”, a 20 do kategorii „stanie, leżenie na jezdni”. Odsetek wypadków śmiertelnych spowodowanych przez pijanych pieszych był jednak nieznacznie niższy niż w przypadku pijanych kierowców.

Wysoka liczba wypadków na polskich przejściach dla pieszych stała się tematem badań. Całkiem niedawno Instytut Transportu Samochodowego prowadził badania zachowań kierowców na odcinkach dróg z limitowaną prędkością. Badano miejskie ulice i odcinki dróg w mniejszych miejscowościach z ograniczeniem prędkości do 50 km/h. Badano też pozamiejskie szosy - ale tylko na odcinkach, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 70 km/h.

2862 osoby zginęły w 2018 roku w wypadkach na polskich drogach. Aż 37 359 osób zostało rannych

Badanie - które zamówiło, a następnie opublikowało jego wyniki ministerstwo infrastruktury - przynosi naprawdę ponure wnioski. W obszarze zabudowanym dopuszczalna prędkość 50 km/h przy zbliżaniu się do przejścia dla pieszych przekraczana była przez około 9 na 10 kierowców. Na odcinkach pozamiejskich prędkość przekraczało ok. 85 proc. kierowców - znów mówimy o warunkach zbliżania się do oznakowanego przejścia dla pieszych. W obu przypadkach mówimy o prędkości auta mierzonej 100 metrów przed pasami.

Mierzono też prędkość aut w odległości 10 metrów przed pasami. W obszarze zabudowanym z prędkością wyższą niż dopuszczalna jechało nadal ok. 40 proc. kierowców. Poza miastem na 10 metrów przed pasami wciąż przekraczało prędkość aż 68 proc. kierowców. Jasne jest zatem, że spora część wypadków na przejściach dla pieszych ma głębsze przyczyny w tzw. kulturze jazdy.

Jest więc źle, choć było gorzej. Od roku 2000 liczba zabitych w wypadkach drogowych systematycznie spadała. O ile jeszcze w roku 2000 liczba ofiar śmiertelnych przekraczała 6 tysięcy, o tyle w roku 2015 spadła poniżej 3 tys. Problem polega na tym, że od tego momentu wykres zaczyna się wypłaszczać, wypadków śmiertelnych raz mamy trochę więcej, raz trochę mniej, ale ich liczba oscyluje na poziomie mniej więcej tegorocznej.

Według danych Eurostatu, Polska wciąż należy do tych krajów Europy, w których na drogach jest zdecydowanie najbardziej niebezpiecznie - ściśle mówiąc mamy piąte „miejsce” w tym złowrogim rankingu. Wskaźnik ofiar śmiertelnych wypadków drogowych na milion mieszkańców wyniósł u nas w 2018 roku 34 - przy unijnej średniej wynoszącej 23. Owszem, w Bułgarii było najgorzej - tam w wypadkach zginęły aż 64 osoby na milion mieszkańców. Ale w Holandii (zaszczytne, ostatnie miejsce w rankingu) zginęło w wypadkach jedynie 11 osób na milion.

Źle jest także z Polską, jeśli chodzi o liczbę ofiar wśród pieszych - tu także mamy alarmujące piąte „miejsce”. Podczas gdy w najbezpieczniejszej pod tym względem Danii zginęło ich jedynie 3 na milion mieszkańców, w Polsce ten wskaźnik wyniósł 23. Najgorzej było w Rumunii - tam w wypadkach drogowych zginęło 37 pieszych na milion mieszkańców.

Według podobnych wskaźników mierzy się też odsetek wypadków - nie tylko śmiertelnych - w kraju.

Zdecydowanie najgorzej wygląda sytuacja w województwie łódzkim. Wskaźnik liczby wypadków na 100 tysięcy mieszkańców wyniósł tam aż 152,1 - dla porównania na obszarze działania Komendy Stołecznej Policji, czyli w zatłoczonej setkami tysięcy aut Warszawie doszło do 61 wypadków na 100 tysięcy mieszkańców.

Gdyby Polska miała być tym najbezpieczniejszym pod względem sytuacji na drogach krajem Europy, musiałoby w wypadkach ginąć rocznie nie więcej niż 400 osób. Na razie jesteśmy zdecydowanie bliżej 10-krotności tej liczby.

POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 17

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

j
jak

Takie tytuły powinny być wszędzie i codziennie brawo!

G
Gość
26 października 2019, 13:07, Enter:

Czym bardziej prostackie społeczeństwo tym bardziej skłonne do przemocy - widać to na drogach.

Apel do tępych kierowców jeżdżących po wsi Rzeszów. Prawy pas przed skrzyżowaniem z ruchem okrężnym służy do skrętu w prawo i jazdy na wprost. To nie jest pas do skrętu w lewo i zawraca

Jeżdżę po Rzeszowie i nie uważam, żeby to był jakiś duży problem. Owszem, zdarzają się przypadki okrążania ronda prawym pasem, ale są to pojedyncze przypadki.

G
Gość
28 października 2019, 6:56, Gość:

50km/h to jest zdecydowanie za duza predkosc jak na misto. Powinno sie obnizyc wszedzie do 40km/h i to tylko na glownych i zbiorczych a na osiedlowych wszystkich drogach w miescie powinno byc 30km/h

Prędkość 50 km/h jest ok, problem w tym, że mało kto jej przestrzega. Może gdyby wprowadzić ograniczenie do 30 km/h i drastyczne kary za 2-krotne przekroczenie tej prędkości to kierowcy faktycznie jeździliby jakieś 50 km/h bo bali by się przekroczyć 60. Dodatkowo działałby efekt psychologiczny - jadę 60 a ograniczenie jest do 30. Aktualnie 60 czy 70 to tylko trochę powyżej dopuszczalnej.

G
Gość

wystarczyłoby, żeby spadła ilość chamów za kierownicą

c
c
26 października, 12:40, Gość:

Budować i modernizować drobi a wszystko bedzie OK. Ilosć ofiar spadnie drastycznie !!!

wystarczyłoby, żeby spadła ilość chamów za kierownicą

s
sceptyk

Pisarczyku, napisz ile było wypadków śmiertelnych w Niemczech/Europie w latach 70/80/90. Ewolucja wymaga ofiar.

S
Sokular

..........i o tym głośno a samobójstw rocznie dwa razy więcej i O TYM CICHO................................DLACZEGO??????????????????

G
Gość

50km/h to jest zdecydowanie za duza predkosc jak na misto. Powinno sie obnizyc wszedzie do 40km/h i to tylko na glownych i zbiorczych a na osiedlowych wszystkich drogach w miescie powinno byc 30km/h

G
Gość

Nieb budować progów zwalniających, gdyż jest to dopust dla miejskich autobusów (zwalniają niemalże do zera a i tak "podskakują" i pasażerowie się wewnątrz przewracają), nie budować sygnalizacji (zwykle gdy się zbliża autobus miejski, to dostaje przed nosem czerwone), lecz PIESZYCH karać znacznie wyższymi mandatami niż kierowców, zdecydowanie ograniczyć liczbę przejść dla pieszych (teraz często jest przejście tuż przy przejściu) i odebrać pieszym formalne pierwszeństwo na pasach, gdyż przechodnie uznają to za zachętę do wkraczania na pasy, gdy widzą zbliżający się pojazd. W każdym razie NIE MOŻNA PIESZYM WMAWIAĆ, ŻE MAJĄ PIERWSZEŃSTWO! Znieść też zakaz trąbienia w mieście, a w pewnych sytuacjach (np. pieszy przechodzi na czerwonym świetle) kierowca każdego samochodu powinien mieć OBOWIĄZEK zatrąbienia, a autobus komunikacji miejskiej powinien obowiązkowo trąbić na każdego pieszego, który wkracza na pasy bliżej niż 100 m. od nadjeżdżającego autobusu.

G
Gość
27 października, 03:08, Gość:

PO wybudowala ponad 1000 km autostrad i drog szybkiego ruchu. A ile wybudowalo PiS?

Dokończyło kilka projektów PO i okrzyknęło się budowniczym 100 lecia.

Oni nawet via carpatii nie zbudują, choć to ich dziecko, oczko w głowie. Suweren przygarnął 500 plus, nakupił szrotów, chce lepszych dróg. PiS jedynie obiecuje, bo tylko to może zrobić, kasy nie ma. Miała być reaktywacja połączeń PKS, 100 mostów, 100 obwodnic. Co jest, każdy widzi. Zakopiankę mękolą, ponieważ suweren uwziął się na góry, bez selfie na Krupówkach, nad Morskim Okiem - jesteś nikim:)

d
dzicz

W polsce nawet można zostać zamordowanym na przejściach dla pieszych

G
Gość

PO wybudowala ponad 1000 km autostrad i drog szybkiego ruchu. A ile wybudowalo PiS?

G
Gość

Polskie drogi to JA, JA, JA, JA... wuj z resztą.

Zero kultury, słoma z butów, leczenie kompleksów (im większa fura, z agro-tuningiem, tym lepsze samopoczucie). Tylko frajer jeździ zgodnie z przepisami, nie psuje krwi pozostałym użytkownikom dróg.

Prawilny Polak, mieniący się często patriotą, pędzi na złamanie karku, trąbi, wali długimi, spycha z drogi niedojdy, bo podobno to nie prędkość i brawura zabija, a nuda, kiedy trzeba się wlec 50 czy 70.

G
Gość
26 października, 12:40, Gość:

Budować i modernizować drobi a wszystko bedzie OK. Ilosć ofiar spadnie drastycznie !!!

Albo socjal albo inwestycje drogowe. Albo rybka albo.....

E
Enter

Czym bardziej prostackie społeczeństwo tym bardziej skłonne do przemocy - widać to na drogach.

Apel do tępych kierowców jeżdżących po wsi Rzeszów. Prawy pas przed skrzyżowaniem z ruchem okrężnym służy do skrętu w prawo i jazdy na wprost. To nie jest pas do skrętu w lewo i zawraca

Wróć na i.pl Portal i.pl