„To nie sadownik zarabia na polskich owocach! Cenę dyktują sklepy, a właściwie największe w Polsce sieci handlowe, do których mniejsze podmioty muszą się dostosować, aby uczestniczyć w konkurencji na tym rynku!” - napisali w komunikacie organizatorzy protestu.
Nie niszczcie sadownictwa
Przed siedzibą Jeronimo Martins przy ulicy Dolnej na warszawskim Mokotowie zebrało się około 50 sadowników, głównie z powiatu grójeckiego. Przynieśli ze sobą transparenty: „stop łobuzerce w handlu jabłkami”, „nie niszczcie polskiego rolnictwa”, „To nie sadownik zarabia na polskich jabłkach”.
- Patologiczna sytuacja polega na tym, że jest dzisiaj wykorzystywana przewaga konkurencyjna, rynkowa wielkich korporacji międzynarodowych, ale także polskich podmiotów zarówno w zakresie sprzedaży owoców do przetwórstwa jak i w zakresie handlu owocami deserowymi – powiedział podczas pikiety Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP i poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dodał, że to właśnie sieci8 handlowe dyktują wysokie ceny, z którymi mają do czynienia kupujący i nie mają one nic wspólnego z cenami po jakich swoje produkty musi sprzedawać rolnik. - Sadownik, który jest najsłabszym ogniwem tego łańcucha zarabia na tym wszystkim najmniej - powiedział Mirosław Maliszewski.
Minimalne ceny
Sadownicy chcą utrzymania ceny na sklepowej półce w kwocie około 4 złotych za kilogram jabłek, na co składa się 2 złote dla sadownika na pokrycie kosztów produkcji i zysku dla jego pracy; 1 złotych dla dostawcy do marketu na pokrycie kosztów logistycznych związanych z przygotowaniem towaru do obrotu i 1 złotych dla supermarketu jako marża sklepu. Tymczasem obecnie sadownicy zmuszani są do sprzedaży owoców poniżej jednej złotówki za kilogram, podczas gdy koszt wytworzenia kilograma jabłek deserowych wynosi w Polsce 1,2 – 1,3 złotego.
Irytację rolników powiększa też brak odzewu ze strony wielkich sieci handlowych na apele o podjęcie rozmów w sprawie ucywilizowania zasad współpracy z producentami. Wobec braku jakiegokolwiek odzewu już w ubiegłym roku sadownicy występowali do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie stosowania praktyk monopolistycznych przez sieci handlowe. Efekt tych wystąpień był jak do tej pory mizerny. Między innymi w sporadycznych przypadkach urząd wydawał decyzję w sprawie uregulowania rolnikom zaległych płatności za zrealizowane dostawy.
Tym razem Związek Sadowników RP wziął też na celownik niektórych pośredników, a także firmy zajmujące się skupem owoców i dostarczaniem ich do sieci handlowych. Chodzi o to, że solidarność w branży nie jest wysoka i wiele podmiotów nic nie robi sobie z apeli o nie sprzedawanie owoców i nie oddawaniem ich do przetwórni poniżej minimalnych kosztów wytwarzania.
Dlaczego więc niektórzy pozbywają się owoców, wiedząc, że na tym tracą ? Otóż wielu sadowników zainwestowało, nie rzadko na kredyt, w przygotowanie całej logistyki dostaw, przygotowanie opakowań, transportu pod konkretną sieć handlową. Rezygnacja z takiego odbiorcy oznaczałaby zwiększanie strat. Wielu rolników woli więc sprzedać ze stratą, licząc na to, że w przyszłości uda się osiągnąć jakąś rentowność.
