Jan Krzysztof Ardanowski mógł stracić immunitet. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia skreślił punkt z porządku obrad

Lidia Lemaniak
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Jan Krzysztof Ardanowski mógł w czwartek stracić immunitet poselski. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował jednak, że podjął decyzję o skreśleniu z bloku głosowań tego punktu.

Spis treści

Prokuratura podejrzewa, że poseł Jan Krzysztof Ardanowski, gdy był ministrem rolnictwa i rozwoju wsi (w latach 2018-2020), nie dopełnił obowiązków i przekroczył uprawnienia w celu uzyskania korzyści majątkowej.

Sejm nie zagłosował ws. immunitetu Jana Krzysztofa Ardanowskiego

Sejm zapoznał się podczas czwartkowych obrad ze sprawozdaniem komisji regulaminowej, która zarekomendowała uchylenie immunitetu Janowi Krzysztofi Ardanowskiemu. Po wysłuchaniu posłanki sprawozdawcy komisji regulaminowej i byłego ministra rolnictwa miało odbyć się głosowanie.

Marszałek Sejmu skreślił punkt z bloku głosowań

Jednak po krótkiej przerwie marszałek Sejmu poinformował, że „po zasięgnięciu opinii Konwentu Seniorów podjął decyzję o skreśleniu z bloku głosowań głosowania nad sprawozdaniem komisji regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych w sprawie wniosku Zastępcy Prokuratora Regionalnego w Warszawie z dnia 19 grudnia 2024 roku o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej posła Jana Krzysztofa Ardanowskiego”.

Co wobec byłego ministra rolnictwa podejrzewa prokuratura?

Zdaniem prokuratury polityk w ramach nadzoru nad Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa (KOWR) nie dopełnił obowiązków poprzez polecenie - w przypadku spółki Eskimos S.A. - oraz wyrażenie zgody - w przypadku spółdzielni mleczarskiej Bielmlek - na udzielenie przez KOWR gwarancji bankowych dla obu tych podmiotów.

Według prokuratury spółka i spółdzielnia nie spłaciły kredytów finansowych finalnie przyznanych w oparciu o udzielone im gwarancje bankowe. To z kolei spowodowało, że gwarancja została uruchomiona, w rezultacie doszło do spowodowania szkody w imieniu Skarbu Państwa. W przypadku firmy Eskimos szkoda ta miała wynieść 100 mln zł, a w przypadku spółdzielni Bielmlek - 20 mln zł.

Jan Krzysztof Ardanowski się tłumaczył

Zarówno na wtorkowym posiedzeniu komisji regulaminowej, jak w czwartek na sali plenarnej Jan Krzysztof Ardanowski stanowczo odpierał zarzuty prokuratury. Ocenił, że podważają zaufanie do niego jako do osoby publicznej i polityka. Określał je kilkukrotnie jako „nieprawdziwe i krzywdzące”. Zapewniał, że Skarb Państwa nie poniósł żadnych strat w wyniku jego działań. Przekonywał, że działania były legalne i został do nich zobligowany przez rząd.

Polityk wyjaśniał podczas posiedzenia komisji i na posiedzeniu Sejmu, że sprawa firmy Eskimos związana była z sytuacją na rynku jabłek i prośbami sadowników o pomoc. Były minister rolnictwa mówił, że sadownicy zwracali się do niego o interwencję, ponieważ cena skupu jabłek oscylowała w granicach 10 gr., a więc poniżej progu opłacalności. Podkreślił, że UE nie pozwala na żadne działania interwencyjne, zatem jedyne co można było zrobić to znaleźć firmę, która przeprowadzi interwencyjny skup jabłek. Zaznaczył, że prawo nie pozwalało na wybór firmy w przetargu. Dodał, że chciał doprowadzić do ustabilizowania rynku i cen na poziomie około 30 groszy.

Poseł dodał, że gotowość do takiego skupu zadeklarowała firma Eskimos specjalizująca się w mrożonkach. Podkreślił, że firma miała umowę z innymi podmiotami specjalizującymi się w skupie owoców i zapowiedziała, że zacznie skup jabłek od poziomu 25 groszy. Ardanowski podkreślił, że inne duże firmy nie były zainteresowane skupem po takiej cenie, ponieważ mogły kupować jabłka od sadowników znacznie taniej.

Były minister rolnictwa powiedział, że firma Eskimos przeprowadziła skup i ceny na rynku jabłek zostały ustabilizowane. Jednak – jak dodał – niedługo potem rozpoczęła się nagonka na firmę Eskimos, która finalnie upadła.

– Państwo nie poniosło jakiejkolwiek straty, ponieważ kwota 100 mln zł dla firmy Eskimos została zaspokojona kwotą 205 mln zł z przejętego majątku – mówił.

W obszernych wyjaśnieniach odpierał zarzuty również w drugiej sprawie, czyli spółdzielni Bielmlek, która - jak mówił - chciała wybudować nowoczesną instalację do suszenia mleka i serwatki. Były minister rolnictwa przekonywał, że również w przypadku tej spółdzielni Skarb Państwa nie poniósł żadnej straty.

– W przypadku 30 mln zł gwarancji udzielonej przez KOWR dla spółdzielni mleczarskiej Bielmlek Prokuratoria Generalna wnioskuje do sądu o zwrot nienależnie pobranej gwarancji – powiedział.

Jan Krzysztof Ardanowski podkreślał, że zadaniem KOWR jest wspieranie podmiotów, które mogą mieć problemy, ale rokują, jeśli chodzi o dalszą działalność.

Poseł stawiał też zarzuty CBA i prokuraturze.

– Czemu miały służyć działania prokuratury i CBA? Czy zastraszaniu kolejnych ministrów, żeby nigdy nie podjęli się działalności wspierającej polskie rolnictwo? Czy pomocy zagranicznym firmom, czy też osobistemu uderzeniu we mnie? – pytał.

Podziękował organizacjom rolniczym za „jednoznaczne poparcie i obronę jego decyzji”.

Źródło: PAP

Źródło:

Polska Agencja Prasowa
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl