Sara Boruc-Mannei. Piękna żona golkipera śpiewająco „Łapie tlen”

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Sara Boruc (rocznik 1985) jest związana z  Arturem Borucem od 2008 roku, ślub wzięli w 2014 r.
Sara Boruc (rocznik 1985) jest związana z Arturem Borucem od 2008 roku, ślub wzięli w 2014 r.
Sara Boruc-Mannei to żona popularnego bramkarza. Teraz objawia się nam jako piosenkarka, serwując przebój „Łapię tlen”, który zapowiada jej album „Love On Your Own”. Nam opowiada o modowej pasji, życiu w Londynie i internetowym hejcie.

Znaliśmy cię do tej pory jako blogerkę i projektantkę biżuterii. Teraz okazuje się, że będziesz śpiewać. Skąd ten pomysł?

Śpiewanie było u mnie od dawien dawna. Kiedy miałam 17 lat, wystąpiłam w popularnym telewizyjnym programie muzycznym. Całkiem dobrze mi tam poszło - ale potem jakoś się nie poukładało, pojawiły się dzieci i rodzina, marzenia musiały więc zejść na drugi plan. Teraz stwierdziłam, że trzeba do nich powrócić. Płyta, którą nagrywam jest ich spełnieniem.

Dlaczego akurat teraz?

Znalazłam czas, aby ją nagrać. Mam jeszcze inne zajęcia, wcześniej dzieci były małe i chciałam im poświęcić jak najwięcej czasu. Mieszkam od lat za granicą i nie mam u boku rodziny, która mogłaby mi pomóc w zajmowaniu się maluchami. Chciałam więc, aby trochę podrosły. U męża jest też obecnie spokojniej, jeśli chodzi o karierę - jest ustabilizowana. Artur ma podpisany kontrakt, wiemy, na czym stoimy. Nie żyjemy już tym szalonym trybem życia jak do niedawna.

Ten program, o którym mówiłaś, to był „Idol”. Jakie to było dla ciebie doświadczenie?

Zostałam wypchnięta na casting przez koleżanki i siostrę. Nie była to w pełni moja świadoma decyzja. Znalazłam się w gronie 48 wybranych osób spośród 3 tys. chętnych. Jak na to, kim wtedy byłam, myślę, że był to spory sukces.

Twój pierwszy singiel - „Łapię tlen” - to nowoczesne R&B w stylu Beyonce czy Rihanny. Skąd taki wybór?

R&B to mój ulubiony gatunek muzyczny. Cieszę się, że tak odbierasz „Łapię tlen”, bo słyszałam już różne opinie. Moim zdaniem, to współczesny pop z elementami R&B. Jest tu dużo elektroniki, ale też nawiązań do lat 90., które są moją wielką miłością.

Czy album jest już gotowy?

Tak. Mamy trzynaście utworów. Wszystkie są utrzymane w podobnym stylu jak „Łapię tlen”, ale każdy jest nieco inny. Są tu nostalgiczne i mroczne piosenki, ale też bardziej pozytywne. No i ballady - bo bardzo je lubię.

Twoją przyjaciółką jest Marina, która również śpiewa i nagrywa. Konsultowałaś się z nią w muzycznych kwestiach?

Słuchałam przede wszystkim swego wewnętrznego głosu. To nie znaczy, że byłam zamknięta na uwagi z zewnątrz. Puszczałam te piosenki nie tylko Marinie, ale również moim dzieciom, rodzicom i siostrom. Każdy wyrażał swoje opinie - ale nie było to jakieś profesjonalne doradztwo. Jesteśmy z Mariną dobrymi przyjaciółkami - i tak powinno pozostać. Nie chciałam więc wprowadzać w nasze relacje spraw zawodowych.

Do niedawna jako jedna z WAGs byłaś częstym gościem w celebryckich mediach. Ostatnio jest tam ciebie zdecydowanie mniej. Co się stało?

Opowiadanie o tym, jak robię mężowi obiad czy wyprowadzam psa na spacer, nie jest czymś superciekawym, bo każdy to zna z własnego życia. Natomiast kiedy dzieje się w moim życiu coś ciekawego - zawsze chętnie o tym opowiem. Tak było, kiedy uruchomiłam firmę biżuteryjną, prowadziłam bloga modowego czy teraz - kiedy nagrałam swoją płytę. Filtruję więc bardzo starannie informacje na mój temat w mediach.

Kiedy kilka lat temu stało się o tobie głośno, dotknęła cię fala internetowego hejtu. Masz już to za sobą?

Zdecydowanie. Po premierze singla dostałam dużo dobrych recenzji i było to dla mnie wielkim zaskoczeniem. Do tej pory dostawałam bowiem w internecie raczej cięgi. Cóż - granica między wyrażeniem swej opinii o kimś a totalnym jego zdeptaniem często jest bezkarnie przekraczana. To pewnie nieprędko się zmieni. Dlatego staram się skupiać na pozytywach.

Zazwyczaj zarzucano ci, że jesteś „żoną swojego męża” i tylko „leżysz i pachniesz”. To było krzywdzące?

Oczywiście. Niemal od początku swej medialnej obecności zajmowałam się profesjonalnie prowadzeniem modowego bloga, potem założyłam własną firmę biżuteryjną. Obie działalności dobrze mi szły. Byli tacy, którzy zwracali na to uwagę, ale też tacy, którzy udawali, że nic o tym nie wiedzą. Każdy więc szybko wyrobił sobie na mój temat własną opinię. Jedne były krzywdzące, a drugie nie. Co mogłam jednak zrobić? Może żałowałam, że nie udzieliłam trochę więcej tych wywiadów, żeby pokazać ludziom swoją prawdziwą aktywność. Może wtedy wiedziano by o mnie więcej.

Moda zawsze zajmowała w twoim życiu ważne miejsce. To coś więcej niż tylko fajne ciuchy?

Moda to już dla mnie codzienność. Bo wiąże się z moim biznesem - projektowaniem biżuterii. To mnie jeszcze nie zaspokaja, dlatego myślę, że będę rozwijała w przyszłości kolejne modowe projekty. A że lubię się skupiać na jednej rzeczy - na razie stawiam na śpiewanie, moda musi trochę poczekać.

Ile miejsca zajmuje garderoba w twoim mieszkaniu?

To jedno pomieszczenie. Czyli tak jak u większości ludzi - może to być szafa, może być też pomieszczenie. U mnie jest to drugie. Nie jest jakieś ogromne, dlatego ciężko mi się w niej pomieścić.

Co jest twoją największą słabością?

Buty. Mam ich zdecydowanie najwięcej w szafie.

Twój klip do „Łapię tlen” jest oszczędny, ale stylowy. Jak się bawiłaś na planie?

To był dosyć intymny i zmysłowy klip. Niełatwo było mi się więc otworzyć - ale myślę, że ostatecznie dałam radę. Może następny będzie w innym klimacie, więc pójdzie mi łatwiej? Tym razem chcieliśmy, aby ten pierwszy był bardzo wizerunkowy i nie odwracał uwagi od muzyki. Myślę, że się to udało.

Chodzisz na lekcje śpiewu i gry aktorskiej?

Gry aktorskiej - nie. Jeśli chodzi o lekcje śpiewu - to tak, biorę je od pewnego czasu. Ponieważ mieszkam na stałe w Anglii, tam znalazłam sobie nauczyciela. Dzięki temu, przez ostatnie dwa lata, bardzo rozwinęłam się wokalnie.

Wspomniałaś, że mieszkasz w Anglii: obserwujesz tamtejszą scenę muzyczną?

Lubię chodzić na koncerty w Londynie. Ale niedawno byłam z Mariną w Polsce na występie Justina Biebera. Miałam więc porównanie, jak to wygląda tu i tam. Słucham angielskich list przebojów, śledzę to, co jest modne. Wszystko to totalnie różni się od tego, co radio i telewizja prezentują w Polsce.

No właśnie: twoja piosenka „Łapię tlen” chyba bardziej pasowałaby do angielskich rozgłośni niż do polskich.

Trudno przebić się na polskim rynku artystom, którzy chcą zaproponować coś nowego. Nad Wisłą nowe brzmienia są długo negowane. Tak jest z elektroniką; w Polsce mówi się, że używają jej tylko ci wykonawcy, którzy muszą się nią ratować, bo sami nie są w stanie dobrze zaśpiewać.

Nie myślałaś, żeby nagrać coś na swoją płytę z angielskimi producentami?

Mam dwa nagrania zrobione przez dwóch zagranicznych producentów - z Anglikiem i z Węgrem. To, skąd pochodzi mój współpracownik, nie determinuje jednak jakości muzyki, którą od niego dostaję. Bo równie dobre utwory można zrobić także w Polsce.

A jak mąż odnosi się do twojego śpiewania?

Bardzo jest z tego zadowolony, bo wiedział, że to moje wielkie marzenie. Jednak kiedy zaczęło mi to zabierać coraz więcej czasu, trochę się irytował. Ale kiedy dałam mu posłuchać efektów sesji i zobaczył, ile mi to sprawia radości, zaczął traktować to na poważnie.

Nie tęsknicie za Polską?

Jasne: tam mamy najbliższą rodzinę i wszystkich przyjaciół. Mieszkanie w Londynie ma jednak plusy: żyjemy sobie tu bardzo spokojnie, media nas nie obserwują, dzieci chodzą normalnie do szkoły, nikt nie komentuje nas w internecie. Żyje się więc nam tutaj dobrze.

Trwa mundial. Telewizor gra u was na okrągło?

Artur nie ma ciśnienia na to, by oglądać wszystkie mecze. Te najważniejsze jednak na pewno zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sara Boruc-Mannei. Piękna żona golkipera śpiewająco „Łapie tlen” - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl