- Taki widok i smród z kominów mamy kilka razy dziennie - mówi nasz Czytelnik, pokazując zrobione przez siebie zdjęcie czarnego dymu unoszącego się nad osiedlem. Gdy zadzwonił po straż miejską, ta najpierw zażądała jego nazwiska. A później i tak nie przyjechała na miejsce. Jej rzecznik twierdzi, że przyjedzie. Ale trzeba być cierpliwym i poczekać... kilka dni. A nie łatwiej byłoby przyłapać osiedlowych trucicieli na gorącym uczynku? Może i łatwiej. Ale straż miejska przekonuje, że w całym mieście w ciągu jednego dnia może przeprowadzić tylko kilkanaście kontroli.
Waldemar Forysiak ze straży miejskiej potwierdza, że strażnicy odnotowali w systemie komputerowym zgłoszenie o dymie przy Górnośląskiej. Forysiak cytuje: „Może ktoś się zainteresuje. Ponoć walczymy ze smogiem. Taki dym z kominów mamy kilka razy dziennie" - zgłosił jeden z mieszkańców.
Straż miejska nie wysłała jednak na miejsce patrolu antysmogowego. Dlaczego? Bo - jak twierdzi - "nie zawsze może reagować natychmiast".
- Niektóre zgłoszenia muszą poczekać w kolejce. Nie traktujemy tego jak zagrożenie życia i zdrowia. Poza tym kontrola wymaga sporządzenia protokołu, więc dochodzi "papierologia". Dziennie możemy przeprowadzić zwykle kilkanaście kontroli, maksymalnie kilkadziesiąt – tłumaczy Forysiak.
- Możemy przyjąć zgłoszenie anonimowe. Wskazane jest, żeby osoba zgłaszająca się przedstawiła, bo wtedy uwiarygodnia to zgłoszenie, ale nie jest to wymagane – dodaje Forysiak.
Strażnicy zapewniają, że skontrolują piece w bloku przy ul. Górnośląskiej w poniedziałek albo we wtorek.
Zdarza się, że straż miejska przyjmuje dziennie nawet sto zgłoszeń dotyczących smogu. - Przez dużą liczbę zgłoszeń realizujemy je z poślizgiem. Troszeczkę cierpliwości – apeluje rzecznik straży.
Pytanie tylko, czy osiedlowi truciciele będą cierpliwie każdego dnia spalali śmieci, dając strażnikom szansę na interwencję.
LEGENDY I TAJEMNICE WROCŁAWIA - ZOBACZ NAJNOWSZY ODCINEK