Od kilku dni w internecie krąży nagranie, które wywołało duże poruszenie wśród mieszkańców Kościerzyny. Na filmiku widać scenę z ul. Świętopełka, gdzie amstaff zagryzł innego psa. Nagranie szybko obiegło media społecznościowe, wzbudzając obawy o bezpieczeństwo - zwłaszcza że tuż obok miejsca zdarzenia znajduje się boisko dla dzieci.
Interwencja straży miejskiej
Na miejsce została wezwana straż miejska. Jak informują służby, amstaff w chwili interwencji nie miał kagańca ani smyczy.
- To wyglądało naprawdę dramatycznie. Widziałem ten filmik w internecie i aż mnie zmroziło. Człowiek się zastanawia, czy można bezpiecznie wyjść z dzieckiem na spacer - mówi jeden z mieszkańców Kościerzyny.
Straż miejska potwierdziła zgłoszenie: na miejscu znajdował się martwy pies, obok stał amstaff. Jednak - co istotne - strażnicy stwierdzili, że zwierzę nie zachowuje się agresywnie.
- Na miejscu było kilka osób, które stały w odległości 2-3 metrów, kręciły filmiki i zdjęcia. Nikt nie wykazywał strachu ani nie próbował się oddalać. Pies był spokojny - relacjonuje Tomasz Smuczyński, komendant Straży Miejskiej w Kościerzynie.
Ocena zagrożenia
Sytuacja była monitorowana pod kątem ewentualnego zagrożenia.
- Po przybyciu na miejsce oceniamy, czy zwierzę jest agresywne, czy zagraża ludziom i innym zwierzętom. W tym przypadku nie było takiej potrzeby, aby wzywać policję do odstrzału psa - tłumaczy komendant Smuczyński. - Po tym zdarzeniu pies zaczął iść w stronę domu, tym samym szybko doprowadził nas do swojego właściciela.
Jak się okazało, pies uciekł z posesji i nie miał wcześniej na swoim koncie żadnych incydentów. Właściciel zapewnił, że obecnie zwierzę nie jest wypuszczane samo, a dodatkowo znajduje się pod obserwacją weterynarza. Straż miejska poinformowała, że do tej pory nie otrzymywała żadnych zgłoszeń dotyczących agresji tego psa.
Mandaty dla właścicieli
Mandatem ukarany został zarówno właściciel amstaffa, jak i właściciel zagryzionego psa - zwierzęta były bowiem bez opieki.
Straż miejska przypomina, że amstaffy nie są rasą uznawaną za agresywną.
- Rejestr psów ras uznawanych za agresywne prowadzi burmistrz miasta. W Kościerzynie jest zarejestrowanych kilkanaście takich psów, które są pod szczególnym nadzorem. Dodam, że jak dotąd nie odnotowaliśmy poważnych incydentów z udziałem tych psów w naszym mieście - podkreśla Smuczyński.
Rzeczywiście amstaff nie znajduje się na oficjalnej liście psów agresywnych, jest jednak uznawany za psa groźnego.
Co mogło być przyczyną?
Z relacji świadków wynika, że cała sytuacja mogła być efektem konfliktu między psami o suczkę. Jeszcze przed zdarzeniem na miejscu miała znajdować się większa grupa psów.
Mieszkańcy: chcemy bezpieczeństwa
Właściciele psów na osiedlu Świętopełka przyznają, że problem wypuszczania zwierząt bez opieki nie jest nowy.
- Od dłuższego czasu mówi się o tym, że psy biegają luzem, ale dopiero takie drastyczne nagranie zwróciło na to uwagę - mówi pani Anna, mieszkanka okolicy. - Mam nadzieję, że teraz kontrole będą częstsze, bo choć ten amstaff był spokojny, to jednak nie każdy pies tak reaguje.
Zdarzenie skłoniło mieszkańców do ponownego zastanowienia się nad bezpieczeństwem na osiedlach.
- Mamy tu boisko, często dzieci biegają, są też osoby starsze, które spacerują z małymi pieskami. Każdy z nas chciałby czuć się bezpiecznie - dodaje mieszkaniec.
Straż miejska zapowiada kontrole
Strażnicy miejscy podkreślają, że właściciele psów są zobowiązani do pilnowania swoich zwierząt.
- Zwierzęta nie mogą biegać luzem. Obowiązkiem każdego właściciela jest zapewnienie bezpieczeństwa zarówno ludziom, jak i innym zwierzętom - wyjaśnia Tomasz Smuczyński.
Kościerska straż miejska zapowiedziała wzmożone kontrole nie tylko na osiedlu Świętopełka, ale też w innych częściach miasta, gdzie pojawiają się sygnały o podobnych problemach.
- Każdy sygnał od mieszkańców jest dla nas cenny - podkreśla komendant.
Apel o ostrożność
Straż miejska apeluje również do mieszkańców o ostrożność i przypomina, aby nie podejmować samodzielnych prób interwencji w przypadku podobnych zdarzeń. - Zwierzę może czuć się zagrożone i reagować w sposób nieprzewidywalny - zaznacza Tomasz Smuczyński.
Mimo dużych emocji wywołanych nagraniem, sytuacja została szybko opanowana, a żadne osoby nie zostały poszkodowane. Obecnie pies znajduje się pod obserwacją weterynaryjną, a cała sprawa stała się przestrogą dla właścicieli czworonogów.
Właściciele zwierząt muszą pamiętać, że nawet najbardziej łagodny pies może w nieoczekiwanej sytuacji zareagować instynktownie.
