Spis treści
Sprawa zabójstwa z Wrocławia
W styczniu zeszłego roku w jednym z budynków w Śródmieściu Wrocławia doszło do kłótni, która zakończyła się tragicznie, gdy jeden z uczestników spadł ze schodów i zmarł na miejscu. Wszyscy zaangażowani byli pijani. Krzysztof J., 51-letni człowiek znany w środowisku sportowym we Wrocławiu, został zatrzymany przez policję. W latach 1993-1995 był członkiem drużyny żużlowej z Wrocławia, która trzykrotnie zdobyła tytuł Drużynowego Mistrza Polski.
- Z tego, co udało nam się ustalić, panowie pili i się pobili - powiedziała wówczas prok. Małgorzata Dziewońska, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu "Sportowym Faktom".
W lutym tego roku do sądu wpłynął już akt oskarżenia, w którym Krzysztof J. usłyszał zarzut z art. 148 Kodeksu karnego, który dotyczy zabójstwa. Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, karą 25 lat pozbawienia wolności lub karą dożywotniego pozbawienia wolności.
Kim jest Krzysztof J.?
W 1988 roku J. uzyskał licencję żużlową i większość swojej kariery spędził w swoim rodzimym klubie we Wrocławiu. Był członkiem wyjątkowej drużyny, która w latach 1993-1995 zdobyła trzy kolejne tytuły drużynowego mistrza Polski i była najlepsza w polskiej lidze. W 1997 roku zakończył karierę, reprezentując zespół II-ligowego Kolejarza Rawicz.
Sam J. nie był wyjątkowym żużlowcem, ale przez kibiców we Wrocławiu zawsze był lubiany, gdyż był miejscowym chłopakiem i wychowankiem Sparty. Jeszcze nie tak dawno można było go spotkać na meczach ukochanego klubu.
Proces żużlowca
Podczas rozprawy we wrocławskim sądzie J. zapewnił, że "nigdy nie był negatywnie nastawiony" do swojej ofiary. - W dalszym ciągu mam swoje zastrzeżenia odnośnie do zeznań świadków, te zeznania się zmieniają, prawda wygląda całkiem inaczej - powiedział były żużlowiec, cytowany przez portal tuwroclaw.com.
Z kolei, jak podkreślała Wirtualna Polska, zeznania świadków różnią się od tych złożonych przez Krzysztofa J. Wynika z nich, że były zawodnik Sparty Wrocław uderzył Wiesława P. pięścią w twarz, po czym ten faktycznie spadł ze schodów. P. miał być też kopany w głowę i tułów.
Zmarły mężczyzna był osobą bezdomną. Były żużlowiec znał go ze wspólnej pracy na budowie. W sądzie Krzysztof J. zdradził, że wielokrotnie, zwłaszcza w czasie zimy, pomagał Wiesławowi P. Pożyczał mu pieniądze, dawał papierosa, kupował mu obiad.
- Obrońca Krzysztofa J. chciał, aby do sprawy powołano biegłego z zakresu psychologii sportu, który oceniłby stan byłego zawodnika Sparty. Z wnioskami obrony nie zgodził się sędzia Mariusz Wiązek. Odrzucił pomysł powołania biegłego, jak i przeprowadzenia eksperymentu procesowego polegającego na odtworzeniu przebiegu zdarzenia. Uznał, że to nie wniesie nic nowego do sprawy - podają "Sportowe Fakty".
Kolejną rozprawę w procesie byłego żużlowca sąd wyznaczył na 30 czerwca. Wtedy w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu wygłoszone zostaną mowy końcowe. Możliwe jest też, że wówczas zapadnie już wyrok w sprawie Krzysztofa J.
Sędzia od Tomasza Komendy
Wspomniany wyżej sędzia Mariusz Wiązek, to niegdyś bardzo głośne nazwisko. To on jako pierwszy skazał Tomasza Komendę. Wiązek jest przewodniczącym III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego we Wrocławiu. W 2003 roku niesłusznie skazał Tomasza Komendę na 15 lat więzienia, a później Sąd Apelacyjny jeszcze bardziej zaostrzył ten wyrok.
- Główny dowód, na którym oparł się sąd, to opinia traseologiczna potwierdzająca, że ślady zębów na ciele ofiary to odcisk zębów Tomasza K. Ta kwestia była analizowana wyjątkowo szczegółowo. Biegły, który wydał opinię, był wzywany do sądu wiele razy, aby rozwiać nasuwające się ciągle wątpliwości - mówił Wiązek 20 lat temu w czasie skazywania Komendy.
Przypomnijmy, że Tomasz Komenda został uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 2018 roku. Za niesłuszną odsiadkę w więzieniu aż 18 lat, otrzymał 12 mln złotych zadośćuczynienia oraz ponad 800 tys. zł odszkodowania. Ponowne rozpatrzenie sprawy tak zwanej zbrodni miłoszyckiej sprawiło, że prawomocne wyroki usłyszały dwie inne osoby: Ireneusz M. i Norbert B. Ten pierwszy został skazany na 25 lat więzienia, a drugi na 15 lat pozbawienia wolności.
Źródło: WP SportoweFakty, Gazeta Wrocławska, i.pl, tuwroclaw.com

lena