- On musiał w końcu sam powiedzieć , gdzie szukać tych dwóch kolejnych zamordowanych kobiet - słowa mieszkańca małej wioski Obroty, którego spotykamy w sobotę, potwierdzają tylko nieoficjalne informacje na temat objętego tajemnicą śledztwa.
- Ale chyba nie opisał im tego miejsca dokładnie, bo ci policjanci, którzy kręcili się nam tu ostatnio po lesie, po żwirowni i tam za boiskiem, pytali o ślepe drogi docierające pod las. Potem chodzili tyralierą, nakłuwali ziemię takimi długimi, metalowymi szpikulcami. No i pewnie w końcu te kobiety znaleźli.
Mieszkańcy wioski, z którymi rozmawiamy, powoli przywykają do coraz częstszych wizyt dziennikarzy.
Pytani jak zareagowali na wiadomość, że kobiety, których zabójstwo prokuratura zarzuca Mariuszowi G., prawdopodobnie ginęły gdzieś w pobliżu, mówią zgodnie: - To szok. No po prostu szok.
Przestali liczyć ile już razy od czerwca, ekipy policji pojawiały się na terenie posesji, na której Sylwester T., również mieszkaniec ich wioski, zdaniem sąsiadów, prowadził warsztat samochodowy. Jak wynika z naszych informacji, Mariusz G.miał bywać u Sylwestra T.
To tu śledczy znaleźli forda fiestę, który w czerwcu tego roku zniknął tak jak jego właścicielka, 54 - letnia Bogusława R., spokojna, lubiana, pracownica jednego z kołobrzeskich, pięciogwiazdkowych hoteli. Tu też, na siedzeniu forda mondeo , śledczy znaleźli ślady krwi. W sumie zabezpieczyli do sprawy sześć podejrzanych aut. Cztery z nich do dziś stoją na policyjnym parkingu, nadal pokryte pyłem daktyloskopijnym.
Jak wynika z naszych ustaleń. Sylwester T. jest w areszcie. Ale na jego temat prokuratura milczy. Podobnie jak wtedy gdy pytamy o areszt dla kobiety, która miała być ostatnią partnerką Mariusza G. Jej samochód również skrupulatnie badano, nadal parkuje zabezpieczony przez policję.
Wrzaski pod lasem
- Ciągle zajeżdżały pod ten warsztat jakieś samochody - słyszymy od kolejnych osób spotkanych w Obrotach.
- Światło paliło się do późnej nocy, bywało bardzo głośno, chyba tam imprezowali, to i w nocy ujadały wioskowe psy.
Ktoś kiedyś miał stamtąd wybiec pijany z wiatrówką i krzyczeć, że te psy pozabija. Innym razem z siekierą awanturował się, ze kury są za głośne. Ale co tam się działo, chyba nikt nie wnikał.
- No bo jak się prowadzi warsztat, czasem zdarza się pewnie pracować dłużej, a jak się pojawi alkohol... - słyszymy.
Ktoś przypomina sobie, że kiedyś znajomy, przejeżdżając koło drugie w nocy bliżej lasu, przy wjedzie do wioski, miał wrażenie, że słyszał jakieś wrzaski. Opowiadał, że to było dziwne, ale trwało tylko chwilę, więc pojechał dalej.
Las pełen śladów
Przez ten las rosnący przy krańcu woski, wiedzie skrót do Budzistowa. Na leśnej, miejscami wysypanej żużlem drodze, po deszczu stoją wielkie kałuże, ale da się spokojnie przejechać. To ten las wielokrotnie przeszukiwali policjanci. Przy użyciu psów, specjalistycznego sprzętu, nawet za pomocą drona.
Po tych poszukiwaniach pozostały porozwieszane na drzewach policyjne taśmy. Prowadzą w głąb lasu, od jednego, do kolejnego drzewa. Ich wypatrywanie przypominałoby podchody, gdyby nie to, że prowadzą do miejsca, które przyprawia o dreszcze. To wytyczony gałęziami, spory prostokąt. To tu - również podobno- znaleziono ciało pierwszej, odnalezionej ofiary.
- Mówiłem tym policjantom żeby szukali bliżej stawów, bo tu dziki tak ryją i czego by nie zakopać, wszystko wygrzebią. Ale oni mnie nie słuchali - słyszymy od człowieka mieszkającego w tej okolicy.
- No ale widać w końcu te kobietę znaleźli - ciągnie dalej.
- Teraz jeszcze dwie?! Coś takiego! No to oby nie było ich jeszcze więcej. To potwór musiał być, nie człowiek. I wszystko to niby robił sam? - rzuca z powątpiewaniem.
Starsza kobieta, która włącza się do rozmowy, zauważa: - Ponoć policja w tym śledztwie nazwała tego człowieka Tulipanem. Źle, bo ten słynny Tulipan, to przecież chyba żadnej kobiety nie zabił. Uwodził, oszukiwał, okradał to tak. A tu o strasznego zabójcę chodzi.
