Gdy Shakin' Stevens pierwszy raz przyjechał do Poznania, dobiegał czterdziestki. Lata lecą. Właśnie przekroczył sześćdziesiątkę.
W sobotę wieczorem w poznańskiej Arenie wraz z dziesięcioosobowym zespołem przedstawi swoje starsze przeboje: "You Drive Me Crazy", "Cry, Just A Little Bit" czy "Teardrops", ale także piosenki z kręgu bluesa i country oraz utwory z ostatniej płyty. Mówi się też o niespodziankach wieczoru. Kto wie, może usłyszymy któryś z utworów, jakie znajdą się na planowanej do wydania w tym roku kolejnej płyty?
Shakin' Stevens nie uważa się za króla rock and rolla, ale nie ukrywa, że lubi tę muzykę, bo są w niej zawarte elementy wielu innych gatunków. Shakin' Stevens zaczynał od własnych interpretacji takich przebojów rock and rollowych, jak "Sweet Little Sixteen" Chucka Berry'ego, "Tutti Frutti" Little Richarda, "It's Late" Ricky Nelsona i "Whole Lotta Shakin Goin On" Jerry'ego Lee Lewisa. Podobnie jak Jerry Lee Lewis czy Chuck Berry w młodości, ciągle emanuje energią na estradzie.
Artysta od początku swojej kariery starał się śpiewać także własne utwory stylizowane na piosenkach Elvisa Presleya. Występował z takimi grupami, jak The Olimpics, The Cos-sacks, The Denims i wreszcie z Shakin' Stevens and The Sunsets.
W 1977 roku drogi Shakin' Stevensa i The Sunset rozeszły się. Wkrótce pojawił się w musicalu Jacka Gooda "Elvis". W roku 1981 na listy przebojów trafił pierwszy numer 1 piosenkarza "This Ole House". Trzydziestą rocznicę jego pojawienia się uczcił niedawno trasami koncertowi po Wielkiej Brytanii i Skandynawii. W 1984 roku razem z Bonnie Tyler nagrał wielki przebój "A Rockin Good Way".
Następne lata przyniosły artyście kolejne wielkie przeboje, za które ceni go świat. Jego największa popularność przypadła na lata 80. ubiegłego stulecia. Świadczy o tym fakt, że trafił do Księgi Guinnessa jako ten brytyjski artysta, który w latach 80. sprzedał najwięcej singli i albumów, podobnie jak grupa The Beatles w latach 60. czy Elton John w latach 70.
Shakin' Stevens, a właściwie Michael Barrat, jest synem walijskiego górnika. Był najmłodszym z jedenaściorga rodzeństwa. Od 1967 roku jest żonaty z Carole, z którą ma troje dzieci. Sam zresztą przyznaje, że to właśnie żona jest jego ideałem kobiety, i co ważne, nie jest ona zazdrosna o tłumy wielbicielek na trasie koncertowej, bo rozumie, że to część jego pracy.
Zanim w sobotę wieczorem na estradzie Areny zjawi się Shakin' Stevens, słuchać będziemy wielkopolskiej grupy Boogie Boys. Zagra ona utwory z wydanej pod koniec ubiegłego roku płyty "Made In Cali".
SHAKIN' STEVENS - koncert
Arena (ul. Wyspiańskiego 33)
16 lutego,
godzina 19
bilety: 60-200 zł