Bydgoszczanin jako nastolatek odnosił sukcesy na boisku piłkarskim. Tak mu się życie potoczyło, że przez jakiś czas mieszkał w domu dziecka. Potem z niego wyszedł. I niby wyszedł na prostą, lecz na krótko. Teraz 28-latek dniami i nocami koczuje na ławkach w centrum miasta. - Może chociaż zgłosisz się do ośrodka pomocy społecznej? - sugerują przechodnie.
Słyszą odpowiedź: - Nie zgłoszę. Socjalni w niczym mi nie pomogą. Niepotrzebną robotę tylko będę miał przez nich: wypisywanie dokumentów.
U podopiecznych bez poprawy
Takich bezdomnych, nie wierzących we wsparcie ośrodków, instytucji rządowych i pozarządowych, jest znacznie więcej. Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę organy administracji rządowej, samorządowej oraz organizacje pozarządowe, świadczące pomoc dla bezdomnych. I też nie ma dobrego zdania na temat ich działania. Tak wynika z najnowszego jej raportu.
Od 2015 roku liczba bezdomnych w kraju zmalała o prawie 17 procent. Teraz w Kujawsko-Pomorskiem żyje prawie 1600 takich ludzi. Tak wynika z Ogólnopolskiego badania liczby osób bezdomnych, koordynowanego przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Najwięcej przebywa w schroniskach czy innych tego rodzaju placówkach – ponad 80 proc. Niespełna co 5. bezdomny nie chce iść do noclegowni. Pozbawionym własnych mieszkań ludziom nie żyje się jednak lepiej niż parę lat temu, twierdzi NIK.
W NIK zaznaczają: - Jak wskazuje Ustawa o pomocy społecznej, osoba bezdomna trafia do schroniska na podstawie decyzji administracyjnej wydanej przez ośrodek pomocy społecznej. To następuje po przeprowadzeniu w jej sprawie wywiadu środowiskowego i po podpisaniu przez nią kontraktu socjalnego. Tymczasem na 17 badanych ośrodków pomocy społecznej, 4 nie wydawały decyzji administracyjnych. Opierały się np. na ustnych uzgodnieniach, a 5 nie przeprowadziło wywiadów środowiskowych.
Kontrakty socjalne
Bezdomni, którzy zgadzają się na współpracę z pracownikami socjalnymi, jednocześnie chcą wyjść z bezdomności, wrócić do normalnego życia, podpisują swoiste umowy. - Kontrakty socjalne zawierało z osobami bezdomnymi 13 z 17 kontrolowanych ośrodków pomocy społecznej. W 11 z nich dokumenty były opracowywane rzetelnie z uwzględnieniem potrzeb osób zgłaszających się po pomoc, które uczestniczyły w ich przygotowaniu. Organizacje pozarządowe udzielające schronienia osobom bezdomnym musiały jednak we własnym zakresie rozpoznawać ich potrzeby. Ośrodki nie przekazywały bowiem tym organizacjom ani wywiadów środowiskowych, ani kontraktów socjalnych.
Kontrolerzy dodają: - Pracownik socjalny, który podpisał kontrakt z osobą bezdomną, nie miał więc wpływu na jego realizację, a nawet informacji, czy jest on realizowany, zwłaszcza podczas pobytu takiej osoby w schronisku znacznie oddalonym od ośrodka, a prowadzonym przez organizację pozarządową. Z kolei opiekunowie, pracujący w takich schroniskach, nie znali treści kontraktów. Co za tym idzie: nie wiedzieli, czy bezdomni, którzy tam trafiają, wypełniają swoje zobowiązania.
Poza monitoringiem
Ministerstwo rodziny do końca 2018 roku przeznaczyło ponad 23 mln zł na działania organizacji pozarządowych na rzecz bezdomnych. - Problem w tym, że resort nie monitorował realizacji tych programów. Kontrolą objęto zaledwie 2 ze 117 umów, a więc 1,7 proc. - podkreślają autorzy raportu NIK.
Kolejny grzech ministerstwa, zauważony przez izbę kontroli: spośród objętych badaniem 27 placówek zapewniających tymczasowe schronienie, 14 nie spełniało standardów dotyczących tego rodzaju obiektów.
To gminy ustalają zasady ponoszenia opłat za pobyt w schronisku. NIK wskazuje: - W trzech nie podjęto ich wcale. Wśród nich dwie są z Kujawsko-Pomorskiego. Chodzi o Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bydgoszczy oraz Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Osielsku.
Za bardzo nie pomożesz na odległość
W czasach internetu niby odległość nie ma znaczenia, lecz kontrolerzy na niej również się skupili. Jeżeli na terenie danej gminy brakuje miejsca dla podopiecznego, szuka ona schronienia dla niego poza swoim rejonem, nawet w innym województwie. Socjalni ze Śliwic (powiat tucholski) skierowali swojego klienta do Dobruta (województwo mazowieckie), oddalonego o 414 kilometrów. Rekord Polski pobił jednak ośrodek pomocy społecznej z Zarszyna na Podkarpaciu. Znalazł miejsce bezdomnemu aż w Ryjewie na Pomorzu. To w odległości 643 kilometrów.
W NIK tłumaczą na koniec: - Takie przypadki nie są niezgodne z przepisami, ale uniemożliwiają bieżącą pracę socjalną z podopiecznymi ośrodka i realizację zadań ujętych w kontraktach.
