Bauc, przez cała lata kojarzony z tzw. „dziurą budżetową Bauca”, z czasów gdy ten ekonomista był ministrem finansów w rządzie AWS, do zarządu PGNiG trafił w grudniu 2013 r., za rządów koalicji PO-PSL. Odpowiadał za sprawy finansowe, w tym samym czasie pełnił też m.in. funkcję przewodniczącego rady nadzorczej Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, powołała go prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (PO).
Po wyborach parlamentarnych 2015 r., gdy władzę objęło PiS, długo na stanowisku się nie utrzymał, został odwołany w drugiej dekadzie grudnia 2015 r. Na tym się jednak nie skończyło, bo ponad pół roku później, w czerwcu 2016 r. walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki odmówiła mu absolutorium za 2015 r. Bez uzasadnienia, stąd były wiceprezes udał się do sądu z pozwem, wedle którego spółka naruszyła jego dobra osobiste.
Warszawski Sąd Okręgowy właśnie przyznał mu rację. PGNiG musi przeprosić ogłoszeniem w jednym z dzienników, treść przeprosin musi przez pół roku utrzymywać także na swej stronie internetowej, poza tym zapłaci Baucowi blisko 2,8 tys. zł. kosztów procesu. Wedle kluczowego fragmentu orzeczenia, spółka musi przeprosić za odmowę udzielenia absolutorium „jako nieopartą na uzasadnionych podstawach faktycznych i krzywdzącą dla Jarosława Bauca”.
Wyrok nie jest prawomocny, zapytaliśmy PGNiG, czy się od niego odwoła, jednak odpowiedź póki co nie nadeszła.
- Logika dotychczasowego postępowania pozwanego, czyli próby odwleczenia procesu, nakazuje mi sądzić, że jak najbardziej należy się spodziewać apelacji - mówi mecenas Piotr Paduszyński, który reprezentuje w tej sprawie przed sądem Jarosława Bauca.
Bauc to także były prezes Polkomtela. W Łodzi z kolei jest obecnie członkiem rady nadzorczej Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, jako przedstawiciel prezydent Zdanowskiej.