Szczęście to pojęcie z futbolem nierozłączne, utarło się, że z Nawałką również. Niespełna pięć lat z kadrą, niski odsetek wypadków losowych i zaskakująco wysoki dobrych losowań, era Lewandowskiego. To jednak wyjątkowo niepełny opis udanego procesu wstawania z kolan piłkarskiej kadry, bo też nie słynne przesądy selekcjonera, których skala jest, nawiasem mówiąc, wyolbrzymiana, grają w tym wszystkim decydującą rolę. Ba, nie grają żadnej. Zresztą ten wizerunek trenera spluwającego trzy razy za lewe ramię na widok czarnego kota pod drabiną poważnie kłóci się z podejściem Nawałki do pracy. Metodycznym, naukowym, ultraprofesjonalnym. Sukces nie tkwi w tym, że w sztabie kadry zatrudnieni są tarocista i radiesteta (bo nie są), tylko w pomyśle na wykorzystanie zasobów. A polskie zasoby to nie są wyłącznie, wbrew naszemu zaklinaniu rzeczywistości, metale szlachetne.
Nawałka reprezentację zoptymalizował. Złożył ten silnik po swojemu, podrasował, nie ulegając zdradliwej pokusie opierania wszystkiego na mięśniach i talencie Roberta Lewandowskiego. Kluczem otwierającym zamki światowych imprez uczynił defensywę. „Lewy” jest oczywiście tej kadry centralną postacią, ale dziś - choć brzmi to jak herezja - na boisku łatwiej byłoby zamortyzować jego brak niż Glika. Bez obrońcy Monaco biorą w łeb choćby rozwiązania taktyczne z grą na trzech stoperów.
Pech. Dwa tygodnie przed pierwszym meczem na mundialu. Jeszcze nie wszystko zostało przesądzone, ale jedno jest pewne: Nawałka nie odpukuje uporczywie w niemalowane, tylko rozrysowuje możliwe inne rozwiązania. Jednak już bez gwarancji, że któreś mogą okazać się skuteczne.
POZNALIŚMY KADRĘ NA MUNDIAL 2018 [GALERIA]
MŚ w Rosji 2018. Kraków (nie) rządzi w kadrze
Follow https://twitter.com/sportmalopolska